18 stopni w domu to nowa norma. Świat oszalał czy po prostu już nas na ciepło nie stać
Wstęp
W debacie publicznej coraz częściej pojawia się jedno zdanie. W domach i mieszkaniach ma być 18 stopni. Nie dlatego, iż tak wolimy. Nie dlatego, iż tak jest zdrowo. Powód jest zupełnie inny. Ciepło stało się luksusem. Ogrzewanie jest drogie. Coraz więcej ekspertów, komentatorów i osób związanych z energetyką przekonuje, iż powinniśmy zmienić swoje przyzwyczajenia i przyjąć chłód jako część codzienności. Jeszcze kilka lat temu nikt nie traktowałby tego poważnie. Dziś próbuje się nam to sprzedać jako nową normę.
HPrzyzwyczajanie społeczeństwa do chłodu
Gdy słyszymy 18 stopni, wiele osób odruchowo odpowiada, iż to przecież nie jest zimno. Ale prawda jest inna. 18 stopni w domu to chłód. To temperatura, przy której ciało napina mięśnie. To temperatura, przy której trudno normalnie funkcjonować. A jednak media coraz częściej przedstawiają ją jako standard. W niektórych komentarzach pojawia się narracja, iż to nie kwestia komfortu, tylko odpowiedzialności. Mówi się o ekologii, konieczności oszczędzania energii i dostosowania się do warunków gospodarczych. Skutek jest taki, iż to nie system ma zapewnić przystępne ceny energii. To społeczeństwo ma się dopasować do wysokich rachunków.
Kiedyś ciepło było czymś normalnym
Jeszcze kilkanaście lat temu zimą w mieszkaniach utrzymywano około 21 lub 22 stopnie. W domach rodzinnych nikt nie zastanawiał się nad tym, czy można wejść w koszulce lub czy trzeba ubrać sweter. Szczególnie w Polsce, gdzie zimy bywają ostre, ciepłe mieszkanie było po prostu normą. Dziś zaczyna się opowiadać, iż byliśmy rozpieszczeni. Że za dużo chcemy. Że to my powinniśmy zmienić swoje przyzwyczajenia, a nie rząd czy sektor energetyczny powinien wprowadzić niższe ceny i stabilne zasady. Ciepło, które było standardem, stało się towarem luksusowym.
Ekologia jako wygodne wytłumaczenie
Oszczędzanie energii jest ważne. Nikt tego nie kwestionuje. Wiele osób chce żyć bardziej ekologicznie i rozsądnie korzystać z zasobów. Problem pojawia się wtedy, gdy ekologia staje się wygodnym usprawiedliwieniem dla wzrastających cen. Gdy mówi się ludziom, iż powinni mieszkać w 18 stopniach, bo to lepsze dla środowiska, trudno nie odnieść wrażenia, iż ekologiczne hasła przykrywają rzeczywistość gospodarczą. To rachunki są za wysokie. To koszty energii przekraczają możliwości wielu rodzin. A jednak narracja w mediach idzie w innym kierunku. Nie obniżymy cen. Obniżcie swoje wymagania.
Gospodarstwa domowe coraz bardziej pod presją
Rosnące ceny prądu i ogrzewania są jednym z największych obciążeń dla budżetów domowych. W praktyce oznacza to, iż coraz więcej rodzin musi podejmować decyzje o tym, z czego rezygnować, aby opłacić rachunki. Wiele osób ogranicza używanie elektrycznych urządzeń, skraca kąpiele, obniża temperaturę w mieszkaniach. Do tego pojawia się przekaz, iż 18 stopni jest normalne i bezpieczne. Dla kogo? Dla młodych zdrowych osób? Co z seniorami, których organizmy są bardziej wrażliwe na zimno? Co z rodzinami z małymi dziećmi?
Zdrowotne skutki życia w zbyt chłodnym domu
Eksperci medyczni od lat podkreślają, iż optymalna temperatura w pomieszczeniach mieszkalnych powinna wynosić około 20 lub 21 stopni. Niższa temperatura może prowadzić do przeziębień, obniżenia odporności, problemów z krążeniem. W przypadku seniorów istnieje ryzyko wychłodzenia organizmu, które może prowadzić do poważnych konsekwencji zdrowotnych. A jednak w mediach próbuje się normalizować życie w chłodzie, ignorując realne zagrożenia. Oszczędności energetyczne nie mogą odbywać się kosztem zdrowia.
Nowe wytyczne w przestrzeni medialnej
W ostatnich miesiącach można zauważyć wyraźny trend. W raportach, komentarzach, materiałach wideo i artykułach pojawiają się sugestie, iż 18 stopni może stać się standardem. Czasem mówi się o tym wprost, czasem nie wprost, ale przekaz jest podobny. W niektórych państwach Europy już zaczęto rozważać limity temperatury. W Polsce takie pomysły budzą słuszny niepokój. jeżeli najpierw przyzwyczaja się ludzi do chłodniejszych domów, kolejnym krokiem mogą być regulacje.
Czy 18 stopni to w ogóle realne w polskich warunkach
Polska klimat ma określone wymagania. Wilgotność, wiatr, zimne noce sprawiają, iż temperatura odczuwalna różni się od tej na termometrze. 18 stopni w Polsce nie jest tym samym, co 18 stopni w Hiszpanii. W polskich domach taka temperatura oznacza dyskomfort. Oznacza chodzenie w kurtkach i grubych skarpetach. Nie jest to warunek, w którym można normalnie funkcjonować. A jednak próbuje się nam wmówić, iż to standard, który powinniśmy zaakceptować.
Emocjonalna manipulacja w przekazie
W mediach pojawiają się materiały sugerujące, iż jeżeli ktoś chce mieć w domu 21 lub 22 stopnie, to jest „wymagający”, „rozpieszczony” lub „nieekologiczny”. To powolne przesuwanie granicy tego, co uznaje się za normalne. Najpierw rosną rachunki. Potem rosną oczekiwania co do oszczędzania. Wreszcie rośnie presja społeczna, iż marznięcie jest czymś akceptowalnym. Taka narracja przenosi odpowiedzialność z systemu na obywateli.
Zimno jako element polityki ekonomicznej
Wysokie ceny energii można tłumaczyć wieloma czynnikami. Konflikty międzynarodowe, koszt emisji, polityka klimatyczna, infrastruktura energetyczna. Problem polega na tym, iż zamiast realnych działań wspierających obywateli, w debacie publicznej dominuje przekaz o konieczności zaciskania pasa. Mamy marznąć, bo tak jest taniej. Mamy obniżać oczekiwania, bo tak wypada. Tylko iż to nie rozwiązuje podstawowego problemu. Energia jest droga i coraz droższa. A społeczeństwo ma za to płacić nie tylko pieniędzmi, ale i własnym komfortem.
Symboliczny koniec ciepłego domu
W Polsce ciepły dom był symbolem stabilizacji i dobrze funkcjonującego państwa. Rodzina mogła żyć w godnych warunkach. Dziś ten symbol zaczyna pękać. Zimno staje się elementem codzienności. W wielu mieszkaniach już teraz temperatura spada do poziomu, który kiedyś był nie do pomyślenia. I to nie dlatego, iż ludzie tego chcą. Po prostu ich na ciepło nie stać. Właśnie dlatego tak kontrowersyjne są próby nazywania tego normą.
Ludzie nie chcą luksusu. Chcą normalności
Społeczeństwo nie domaga się złotych klamek ani marmurowych podłóg. Chodzi o coś prostego. Normalne, ciepłe mieszkanie. Warunki, które przez lata były czymś oczywistym. Dziś ten standard jest podważany. I to w sytuacji, gdy płacimy coraz wyższe podatki, rosną ceny żywności, usług, transportu i kredytów. Ciepło jest kolejną rzeczą, w której zwykły obywatel ma ograniczyć swoje potrzeby.
Do czego to prowadzi
Jeśli będziemy akceptować 18 stopni jako normę, za chwilę usłyszymy, iż 17 też jest w porządku. Granica będzie się przesuwać. Zamiast poprawiać efektywność energetyczną państwa i obniżać koszty, łatwiej jest przyzwyczaić ludzi do niższego standardu życia. I właśnie to budzi największy sprzeciw. Nie chodzi o samą temperaturę. Chodzi o to, iż społeczeństwu próbuje się odebrać prawo do komfortu.
Podsumowanie
Debata o tym, czy 18 stopni jest wystarczające, nie powinna w ogóle mieć miejsca. To próba oswojenia społeczeństwa z niższą jakością życia. Z zimnym domem. Z kosztami, które nie spadają, a rosną. o ile media i eksperci próbują przekonać ludzi, iż to normalne, trzeba jasno powiedzieć jedno. Świat oszalał. 18 stopni to nie jest normalna temperatura do mieszkania. To znak, iż koszty życia wymykają się spod kontroli, a odpowiedzialność zrzuca się na obywateli.

2 godzin temu


![Pogoda na weekend w Trzebnicy [14.11-16.11]](https://trzebnicainfo.pl/wp-content/uploads/sites/15/2022/12/E9286BC0-5E20-48D5-AEA5-D41A5DDADFCA-edited.jpeg)











