Dzień jest uroczysty. Wiadomo, święto wojny! Radośnie podchmieleni gapie schodzą się licznie, zachęcając pełnymi entuzjazmu okrzykami uczestników parady do okazania się obywatelom. Wrzaski zagłuszają to, co dzieje się na pokazie. Rachunek nie należy do skomplikowanych: Skoro w razie wojny zmobilizowanych może zostać maksymalnie 1,5 miliona ziomków, to 35 milionów pozostaje niezmobilizowana. Prosta arytmetyka wskazuje, iż na każdy okrzyk żołnierza, przypadają 23 okrzyki cywilów. Co za wsparcie!
Na początku szeregowi wykonujący bezsensowne czynności. Maszerują wokół specjalnej platformy kołowej, musztrują się nawzajem, salutują na wszystkie możliwe sposoby, a potem to już szorują szczoteczkami do zębów latryny, czołgają się przez specjalnie zaprojektowane misy błotne, czyszczą mundury i medale, brudnymi szmatami pucują i szlifują wszystko, co jest tak zasyfione, iż nadaje się tylko do wyrzucenia. Co jakiś czas kilku z nich jest rzucanych w pełnym ekwipunku na cyce, by wykonali 100 pompek, a gdy choć jeden wymięknie, koledzy uczą go kopniakami porządku i zaczynają od nowa. Dba o to obywatel kapral. O! Właśnie jeden z nich dostał rozkaz skołowania trzech litrów wódki i teraz z rozpaczą w oczach błaga widzów o zrzutkę, bo inaczej czeka go kocówa, kręcenie wora i szukanie Szuwarka (opuszczenie głową w dół do latryny i meldowanie o ruchach tego sympatycznego wodnika). Urocza demonstracja męskiej przyjaźni, sprawności i hartu ducha.
Świetliki – Tygrysia piosenka
Teraz już zmiana krajobrazu, nadjeżdżają bowiem platformy kołowe z kotami do przycinki. Starsi szeregowi w zielonych podkoszulkach tłuką młodych ile wlezie: pasem, klamrą, pięścią, łokciem, kopniakiem. Muszą być pewni, iż w warunkach bojowych mogą liczyć na ich bezwarunkowe zaufanie i wsparcie. To stara tradycja, jeszcze z Ludowego Wojska Polskiego. Zgromadzone po bokach cipy spod dyskoteki piszczą radośnie za każdym przyjętym przez sierściucha ciosem. Tak, to są ich chłopcy, będą ich mężami i kochankami. A teraz nadjeżdżają w odkrytych jeepach obwieszeni medalami oficerowie. O, tutaj ten, który wie, komu w razie „W” sprzedać na lewo duże ilości amunicji, a tam ten, który za łapówkę zdecydował, iż w przetargu wygrają nieuzbrojone samoloty. Ten ma chyba jeszcze więcej medali od poprzedniego. Za nimi setki kolejnych, każdy ze swoimi zasługami. No i wreszcie mamy korpus kapelanów. Najbardziej efektowne sutanny mają oczywiście ci współpracujący z obcym wywiadem, udzielający mu informacji pozyskanych z tajemnicy spowiedzi świętej. Oni to wiedzą, iż bóg z nimi, bo tajemnica pozostaje tajemnicą, obcy wywiad też pary nie puści o tym, co usłyszał, przecież chodzi jedynie o to, by obce dowództwo odpowiednio zareagowało, nikt nie będzie się naśmiewać z grzechów szeregowca, ani tym bardziej oficera.
Kazik i Kwartet ProForma (Bertolt Brecht, Kurt Waill) – Pieśń o Kanonierach
Teraz dochodzą nas coraz głośniejsze jęki, lamenty, a choćby smród gnijących ciał. Tak, to do trybuny honorowej zbliżają się pchani na wózkach, podpierani manualnie, czasem choćby wleczeni, inwalidzi wojenni. Przystojni chłopcy bez rąk, bez nóg, poparzone upiornie żołnierki, o, jest choćby sam kadłub jakiejś bohaterki, a obok z obłędem w oczach przemieszczają się ci, co przeżyli zachowawszy integralność ciał, pijani w sztok, zaćpani, zarzygani, zaszczani. Tak bywa, mieli słabą psychę, a to wojsko jest! Zgromadzeni po bokach chłopcy w nowych „najkach” i ich odświętnie ubrane dziewczyny odruchowo odwracają wzrok z wyrazem niekłamanego obrzydzenia. „Kto ich tu wpuścił?! Obrona ojczyzny obroną ojczyzny, ale bez przesady. Mieli być silni, zdrowi, uśmiechnięci. Chłopcy malowani, za mundurem panny sznurem! A fujka, fujka! Nie można było lśniących czołgów pokazać, wypucowanej rakiety, błyszczących oficerek?”
Nareszcie, jadą lśniące limuzyny. Tak, to prawnicy dzielnie broniący armii, by nie musiała wypłacać tym kalekom wygórowanych odszkodowań. Państwa na to nie stać! Czyści chłopcy i ich uśmiechnięte koleżanki z widowni gorąco potakują. Tak, nie stać, nie stać, my mamy ciężko! Wystarczy, iż musieliśmy ich tu oglądać. Niech się nimi rodzina zajmie! O, właśnie, rodzina! Rodzina jest najważniejsza! To znaczy chodzi o kobiety. Nikt nie będzie tak dobrze wiedział, czego im potrzeba, jak serce matki, a jak matki braknie, to siostry! Prawnicy łaskawie machają rozentuzjazmowanemu tłumowi, jeden z nich przywiózł choćby specjalnie syna – gwiazdę hip-hopu, by urozmaicił nieco odważnymi tekstami ten dość statyczny widok pięknych adwokatek i adwokatów, prokuratorek i prokuratorów, sędzin i sędziów. Gest ten zostaje doceniony. Otwierają się stoiska z piwem, sprzedawcy chabaniny sprawnie przyrządzają ją na przenośnych grillach, by nakarmić i napoić możliwie najwięcej niezmobilizowanych 35 milionów bohaterów gotowych w całości przejąć na siebie chwałę zwycięstw naszego oręża.
Chwała bohaterom! Chwała bohaterom! To skandują wątpliwej świeżości kibole w koszulkach „Powstanie – Pamiętamy!”. Nie , nie pamiętają, ale pachną, jakby dopiero wyszli z kanałów. Oni też nie poszli do wojska. Bronią ojczyzny poprzez „dżentelmens agriment” ze snusem na dziąśle i piwem w plecaku. Niektórzy choćby byli na granicy szukać kolorowych. Bardzo patriotyczna młodzież, przywieźli kostkę brukową z Jeleniej Góry. A nie kamyk z Jasnej Góry? Ale ona już brunatna jest całkiem ta góra!
Czołem żołnierze – pozdrowił wojsko z trybuny honorowej jeden z tych, co to ustawowo zapewnili sobie zwolnienie z powszechnego obowiązku obrony ojczyzny – Tak prostymi, żołnierskimi słowami chciałem was tu przywitać, hehehe. To może taki dowcip na początek. Czym je żołnierz? Hehehe….! Żołnierz je obrońcą ojczyzny!!! Hłe, hłe, hłe, hehehe…..! Skoro już jest tu nam tak miło i przyjemnie, to ja powiem jeszcze jeden żart. Jestem znany z prostego, rubasznego humoru! Wraca pijany oficer do domu, jest trzecia nad ranem. Wali w drzwi. Otwiera żona. „Baczność! Spocznij! Przynieś miednicę, będę rzygał!”, komenderuje wojskowy. Żona posłusznie przynosi miednicę. „Baczność! Spocznij! Zmiana planu, zesrałem się”, koryguje na bieżąco rozkazy oficer….
Tak! Ciągłość wydawania rozkazów oznacza ciągłość dowodzenia, a to z kolei oznacza ciągłość walki!