25 maja, a kaloryfery wciąż gorące – kto nam ukradł wiosnę, wszyscy za to zapłacimy?

2 tygodni temu

Choć kalendarz nie kłamie i pokazuje koniec maja, wielu Polaków wciąż nie wyłączyło ogrzewania. Kaloryfery w blokach grzeją, jakbyśmy byli w środku marca, a nie na progu lata. Pada pytanie: kto nam ukradł wiosnę? I chociaż to może zabrzmieć jak żart, sytuacja ma bardzo poważny wymiar ekonomiczny. Bo przecież ciepło nie jest za darmo – a to oznacza tylko jedno: wszyscy zapłacimy więcej.

Niepokojące zjawisko pogodowe czy nowa norma?

W wielu regionach Polski, w tym w dużych miastach jak Warszawa, Kraków czy Poznań, temperatury w drugiej połowie maja nie przekroczyły 10–12 stopni w ciągu dnia. Noce bywają jeszcze chłodniejsze, a deszcz, wiatr i wilgoć tylko potęgują uczucie zimna. W Świnoujściu — mimo bliskości morza — także odnotowano nietypowo niskie temperatury. W blokach i kamienicach ludzie nie otwierają okien, tylko… dokręcają zawory kaloryferów.

Wiosna 2025 roku to anomalia pogodowa, ale też bardzo bolesny znak czasu – ekstremalne zjawiska pogodowe zdarzają się coraz częściej, a sezon grzewczy może już nigdy nie trwać „tylko” od października do kwietnia.

Ciepło kosztuje. I to coraz więcej

Warto pamiętać: ciepło systemowe, energia, gaz – wszystko kosztuje. A ostatnie lata przyniosły znaczne wzrosty cen. choćby jeżeli gminy czy spółdzielnie negocjują stawki z dostawcami ciepła, to rachunek i tak trafia do mieszkańców. Im dłużej trwa sezon grzewczy, tym więcej zużywamy. A im więcej zużywamy, tym więcej płacimy.

W nadchodzących miesiącach możemy spodziewać się kolejnej fali podwyżek, zarówno za energię cieplną, jak i elektryczną. To efekt kilku czynników:

  • Wzrost cen emisji CO2 (ETS),

  • Koszty modernizacji ciepłowni i dostosowania ich do norm unijnych,

  • Wciąż wysokie ceny gazu,

  • Rosnące koszty pracy i inflacja.

„Zakręć kaloryfer” – łatwo powiedzieć

Można powiedzieć: „zakręć kaloryfer”, ale co, jeżeli mieszkanie nie ocieplone, a na zewnątrz 8 stopni i deszcz? Wielu mieszkańców – zwłaszcza seniorzy i rodziny z dziećmi – nie może sobie pozwolić na zimno w domu. I słusznie. Ale warto zadać sobie pytanie: czy stać nas na komfort cieplny bez kontroli kosztów?

Wielu Polaków już teraz spłaca wyższe rachunki za ogrzewanie z poprzedniego sezonu. Zimą 2024/2025 wiele wspólnot i spółdzielni zdecydowało się na uruchomienie zaliczek „z zapasem”, ale przy tak długim sezonie grzewczym mogą one okazać się niewystarczające.

Co nas czeka?

Ceny ciepła wzrosną – i to jest niemal pewne. Co gorsza, ciepło systemowe może stać się towarem luksusowym, zwłaszcza w starszym budownictwie bez termomodernizacji. Coraz więcej mówi się o konieczności oszczędzania, inwestowania w odnawialne źródła ciepła, ale to proces kosztowny i długofalowy. A rachunki płacimy tu i teraz.

Już dziś w wielu miastach zapowiadane są podwyżki opłat za ciepło od lipca 2025 r. Eksperci szacują, iż stawki mogą wzrosnąć od 15% do choćby 30%. A to oznacza, iż przeciętne gospodarstwo domowe może zapłacić kilkaset złotych więcej w skali roku – tylko za ogrzewanie!

Ciepła zima, chłodne lato?

Czy przyszłość to zimne lata i gorące zimy? A może właśnie odwrotnie? Coraz trudniej przewidzieć, kiedy zaczyna się sezon grzewczy, a kiedy się kończy. W tej sytuacji planowanie budżetu domowego staje się coraz trudniejsze. Jedno jednak jest pewne – nikt nie da nam ciepła za darmo.

Wnioski

Wiosna 2025 okazała się chłodna, ponura i… droga. Mimo iż powinniśmy cieszyć się słońcem i wyłączać kaloryfery, rzeczywistość pokazuje coś zupełnie innego. Ciepło, które kiedyś braliśmy za pewnik, dziś staje się kolejnym obciążeniem dla domowego budżetu.

Zanim więc znów podkręcisz grzejnik, zastanów się: czy mnie na to stać? Bo jeżeli nie dziś, to w kolejnym sezonie grzewczym portfel może już nie wytrzymać.

Idź do oryginalnego materiału