A mnie jest szkoda lata…

roosevelta81.pl 1 tydzień temu

Górnik Zabrze tej wiosny jest kapitalny. Czy z ”Poldim” czy bez, a choćby z Piotrem Krawczykiem na boisku – jesteśmy groźni dla wszystkich. Po zwycięstwie w Częstochowie zrównaliśmy się – choć na chwilę – punktami z trzecim w tabeli Lechem. Ustępujemy im tylko jedną bramką, bo bilans bezpośrednich meczów mamy lepszy (1:1 w Poznaniu, 0:0 w Zabrzu). Patrzę tak na tę tabelę i… tak bardzo jest mi szkoda lata.

Jan Urban stworzył maszynę do zabijania. Górnik bezlitośnie umie wykorzystywać błędy rywali. Ma najszybszą i najtańszą linię ofensywną w Ekstraklasie. Wszak Lawrence Ennali przyszedł na Roosevelta za 40 tys. euro, a Adrian Kapralik jest wypożyczony z Żiliny za darmo.

Z kontrataku jesteśmy najlepsi w tej lidze. Potrafimy – jako jedni z nielicznych – rozgrywać piłkę od linii obrony nie tracąc jej i przekuwać to jednym otwierającym podaniem w szybką kontrę. Nad wyraz pewny jest Kryspin Szcześniak, który wyraźnie rośnie u boku Rafała Janickiego. Świetnie w środku pola współpracują Damian Rasak i Dani Pacheco.

Wielki postęp zrobił Daniel Bielica, który jest dziś absolutnie topowym bramkarzem Ekstraklasy. Wyłapuje piłki sytuacyjne, w końcu nie boi się wychodzić do dośrodkowań, a przy okazji sprzyja mu szczęście.

W piątkowy wieczór siedzę i patrzę na tabelę. Widzę Górnika z tym samym dorobkiem punktów co trzeci Lech, ze stratą czterech oczek do Jagiellonii. I tak cholernie jest mi szkoda lata… Tego, co działo się w pierwszych kolejkach. Dziś już nikt nie pamięta jak Bielica zawalił dwie bramki z Radomiakiem na otwarcie sezonu. Radomiak dzięki tym trzem punktom dziś nie jest w strefie spadkowej, a my nie jesteśmy tuż za plecami lidera.

Po Radomiaku był mecz z Wartą Poznań. Też gładkie 0:2 bez większej nadziei na poprawę sytuacji. Warta jest dziś umoczona w walkę o utrzymanie… Potem był mecz z Piastem przy Roosevelta. Bez bramek i kolejne dwa stracone punkty… Pierwszy komplet wpadł dopiero w czwartej kolejce, po meczu z Koroną w Kielcach (bramka Janickiego w doliczonym czasie gry II połowy). Cztery punkty po czterech meczach. Słabiutko…

Dalej był mecz z Widzewem, który otworzyliśmy i powinniśmy zamknąć w I połowie (debiut i od razu pierwsza bramka Kapralika). Po przerwie daliśmy się stłamsić, prosiliśmy się i padło wyrównanie. Dalej gładki wpierdziel w Białymstoku (1:4), remis w Poznaniu, zwycięstwo z Ruchem i kolejne dwie porażki – z Legią i Zagłębiem Lubin… Osiem meczów i zaledwie dziewięć punktów.

Tryby w tej maszynie przeskoczyły na moment od meczu ze Śląskiem Wrocław, który jesień miał równie kapitalną jak my wiosnę. Do meczu z nami wygrali siedem na dziesięć spotkań, na swoim stadionie wszystko co się dało. My urwaliśmy im punkt po bramce Szymona Czyża w 90. minucie i zaczęła się szarża husarii.

2:1 w Zabrzu z Rakowem, 5:0 w Łodzi z ŁKS-em, 1:0 z Cracovią… Potem dwie kolejne porażki w Mielcu (1:2) i Niepołomicach (1:2). Potem już tylko zwycięstwo z Pogonią (1:0), remis w Radomiu (1:1), zwycięstwo z Wartą (3:0) i przerwa zimowa…

Fakty są jasne. Gdybyśmy latem – do 10. kolejki – nie tracili tak frajersko punktów, dziś witalibyśmy się z 15. gwiazdką. Ktoś powie, iż to tylko gdybanie, iż wiele meczów wygraliśmy na totalnym farcie. I będzie miał rację. Pamiętajcie, iż jeszcze kilka tygodni temu piłkarze nie dostawali pensji przez 2,5 miesiąca i ogólnie byliśmy na ustach całej Polski, bynajmniej nie ze względu na wyniki.

Dlatego, w pełni obiektywnie, Panowie, chapeau bas za to co robicie! Jesteście gigantami i nikt wam tego nie odbierze. A mnie jest tylko szkoda lata…

Teksty publikowane w dziale „Okiem Żabola” są prywatnymi opiniami autora

Graj i wygrywaj z nami na betcris.pl

Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl

Idź do oryginalnego materiału