Mistrzem French Open został Carlos Alcaraz, który po epickim boju pokonał Jannicka Sinnera. Dzień wcześniej ze zwycięstwa w juniorskim finale debla cieszył się Alan Ważny, który stawia Hiszpana w gronie sportowych idoli. Na razie tenisista Czarnych Rzeszów dorównuje idolowi wzrostem – także mierzy 183 cm. W sobotę Alan wystartuje w Wimbledonie, potem czeka go US Open.

Alan triumfował w stolicy Francji wspólnie z Oskarim Paldaniusem. W finale polsko-fińska para, rozstawiona z numerem drugim, w 63 minuty pokonała amerykański duet Noah Johnston & Benjamin Willwerth 6:2, 6:3. – Z Oskarim znamy się od pięciu lat, a od ponad pół roku gramy debla. Przyjaźnimy się, co pomaga w tym, co się dzieje na korcie – komentuje tenisista ze stolicy Podkarpacia.
Sukcesem nad Sekwaną sprawił sobie piękny prezent na 18. urodziny, ale nie tylko sobie. Tak się składa, iż 4 czerwca to również dzień urodzin Konrada Kolbusza. Trenerowi, który od ponad pięciu lat zajmuje się rozwojem talentu nastolatka z Rzeszowa, stuknęło w Paryżu 46 wiosen.
– Wierzę, iż dla Alana to dopiero początek, zwiastun kariery w seniorskim tenisie. Ma talent, zapał do pracy, już w tej chwili duże umiejętności, więc oby tak dalej – mówi coach mistrza Rolanda Garrosa.
Najpierw były łzy
Alan to rodowity rzeszowianin, który pierwsze lata dzieciństwa spędził na obrzeżach dzielnicy Nowe Miasto. To teren, w którym „rządzą” kibice miejscowej Stali, a młodzi chłopcy niejednokrotnie marzą o założeniu biało-niebieskiej koszulki.
– Lubię piłkę nożną. Gdy jest okazja, oglądam w telewizji ciekawsze mecze, ale brakuje mi czasu, aby pograć z kolegami. Ostatni raz zdarzyło mi się to dwa lata temu – uśmiechał młody tenisista.
Alan od zawsze był żywym, sprawnym dzieckiem, lubił rywalizację. Gdy miał 6 lat, rodzice postanowili znaleźć miejsce, gdzie będzie mógł się rozwijać sportowo. – Grywałem amatorsko w tenisa, a po sąsiedzku mieliśmy szkółkę, tzw. przedszkole tenisowe. Na pierwsze zajęcia syn nie chciał iść, płakał całą drogę. Gdy w końcu wszedł na kort, zaczął się dobrze bawić, pokochał tenis – wspominał Paweł Ważny, ojciec tenisisty.
– Po kilku tygodniach opiekun grupy dzieci stwierdził, iż syn nie nadaje się już do tych zajęć. Robi o wiele szybsze postępy od rówieśników i zyskałby bardziej, gdyby podjął indywidualne treningi – wspominała Aneta Ważny, mama nastolatka.
Technika i szybka ręka
Tym sposobem przyszły mistrz French Open trafił do Czarnych Rzeszów. Klub istnieje ponad 70 lat, ale to skromna placówka – młodzi adepci tenisa mają tam do dyspozycji cztery korty, w tym dwa pod tzw. balonem. W Czarnych Alan trafił pod skrzydła trenera Michała Pomianka.
Alan ma talent nie tylko do tenisa, ale też zapał do systematycznej pracy, toteż po kilku latach okazało się, iż należy do najlepszych w Polsce. Potwierdziły to tytuły mistrza kraju, które zdobywa od ponad 6 lat. Wyjątkowy był pod tym względem 2021 rok, gdy wywalczył trzy złote medale w kategorii do 14 lat, w tym dwa w singlu. Wtedy nastolatek był już pod opieką Konrada Kolbusza.
– Atuty Alana? Pokazuje wysoki poziom w każdym elemencie. Jest po prostu dobrze wyszkolony technicznie, a jeżeli miałbym coś wyróżnić, to forhand, szybką rękę i czucie piłki – opisuje trener rzeszowianina, który w młodości grał oczywiście w tenisa, a pracę magisterską pisał z historii… Czarnych Rzeszów. – Pracujemy w skromnych warunkach, więc tym większa radość, iż doczekaliśmy takiego wychowanka – dodaje.
Milion, półtora miliona
Alan znajduje się przed wrotami do zawodowego tenisa, za którą znajduje się szansa na zdobycie sławy i wielkich pieniędzy. Samo doprowadzenie tenisisty do tego miejsca wymagało ogromnych środków.
– Szacuje się, iż to wydatek rzędu od miliona do półtora miliona złotych. Sporą część kosztów bierze na siebie Polski Związek Tenisowy, ale ktoś z dobrze sytuowanego domu ma rzecz jasna większe szanse na przejście tej drogi. Ważne, iż Alan kocha ten sport. Mógłby mieć wygodne życie, ale jest ambitny, ciężko pracuje i chce zajść wysoko. Mocno mu kibicuję – stwierdza Beniamin Budziak, trener rzeszowianina w kadrze Polski.
Rodzice bohatera tekstu prowadzą Invest-Biuro Rzeszów, firmę oferującą klientom podłogi, parkiety, schody. Interes idzie dobrze, co się przysłużyło sportowemu rozwojowi Alana. – Pieniądze to jedno, ale trzeba było też sporo zmienić w organizacji codziennego życia, dostosować się do potrzeb Alana, do jego życia na walizkach. Nie jest łatwo, ale mocno kibicujemy synowi – mówi mama tenisisty.
– Nigdy nie wywieraliśmy niepotrzebnej presji. Zresztą nie było takiej potrzeby. Alan bardzo dobrze się uczył, a do treningów nie trzeba było go namawiać. Jest jedynakiem, ale nie przypominam sobie, by sprawiał poważne problemy. No, może kilka lat temu przechodził taki, powiedzmy, okres burzy i naporu, ale już dorósł – uśmiecha się pani Aneta.
Mistrz z paryskiej mączki zaliczył w podstawówce sześć klas, ale częste wyjazdy na turnieje sprawiły, iż musiał pożegnać publiczną szkołę. Od kilku lat jest uczniem brytyjskiej szkoły internetowej Interhigh School. – Jak mi idzie? Walczę o przetrwanie – śmieje się Alan. – Radzę sobie, ale tyle się dzieje w tenisie, iż końcowe egzaminy musiałem przełożyć na przyszły rok – dodaje.
Trawa na horyzoncie
Z Paryża Alan przywiózł piękną, błyszczącą i ciężką, bo srebrną, paterę. Do pełni szczęścia brakło trofeum z singlowego występu, w którym już w I rundzie przegrał z Austriakiem 6:7(1), 2:6. – W drugim secie prowadziłem 2:0, ale nie wykorzystywałem swoich szans i mecz uciekł. W singlu nałożyłem na siebie za dużą presję, co zwykle nie pozwala grać na sto procent możliwości. W deblu tego nie było. Graliśmy na większym luzie – wyjaśniał rzeszowski zawodnik, który zajmuje w tej chwili 14 miejsce rankingu ITF.
Przed rzeszowianinem występ w Wimbledonie, czyli gra na trawiastych kortach. Dla tenisisty znad Wisłoka to słabo rozpoznany teren.
– Dla Alana wiele rzeczy jest nowych w tym roku. Najpierw był Australian Open, potem pierwszy start w Paryżu, a teraz Londyn, czyli trawa, na której jeszcze nie rywalizował. We Francji poszło fajnie, ale nie jest powiedziane, iż Alan nie polubi Wimbledońskiej trawy, jeżeli tylko złapie odpowiedni sposób poruszania się po tej nawierzchni – wyjaśnia Beniamin Budziak.
Po Wimbledonie przyjdzie kolejna seria juniorskich turniejów, których zwieńczeniem będzie start w US Open, czyli walka na betonowych kortach w Nowym Jorku. – Alan ma wszystko, aby radzić sobie na różnych nawierzchniach – podkreśla trener Kolbusz. – W 2026 roku nastąpi skok na głęboką, seniorską wodę. Pojawią się mocni fizycznie rywale, piłki zaczną fruwać szybciej, ale tenis Alana też idzie do przodu. Wierzę, iż będzie spełniał kolejne marzenia – dodał rzeszowski coach.
Fotki pod wieżą Eiffla
Treningi, szkoła, podróże z turnieju na turniej – nastoletni tenisista grafik ma mocno wypełniony, ale nie jest zafiksowany wyłącznie na tenisie. – Na turystyczne zwiedzanie nie mam czasu, ale gdy zdarzy się trochę wolnego, staram się zobaczyć coś więcej niż tylko lotnisko, hotel i korty. Duże wrażenie zrobiła na mnie Australia ze swoją przyrodą. Dłuższy spacer po Paryżu też zaliczyłem, a po turnieju wylądowałem z teamem pod wieżą Eiffla, gdzie zwycięzcy robią sobie pamiątkowe zdjęcia – mówi deblowy mistrz French Open.
Jeśli zrobi karierę, Alan zarobi miliony i będzie mógł chodzić na duże zakupy. W wywiadach wspomina o zainteresowaniu Formułą 1, toteż można zgadywać, iż odwiedzi wtedy renomowany salon samochodowy. Na razie zapisał się na kurs prawa jazdy. Kłopot w tym, iż nie może go rozpocząć. Wciąż brakuje czasu…
Tomasz Ryzner