
Lato nieuchronnie się kończy. Jakie było i jakie jeszcze jest, to sami widzimy. Jednakże nie można powiedzieć, żeby w otaczającej nas rzeczywistości nie było gorąco. Oczywiście na swój, nieco perwersyjny, sposób.
Nowy Prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, z finezją tarana zaczyna demolować pilnie i z wielkim wysiłkiem przygotowywane niemalże wszystkie "inicjatywy" kałolicyjne. A to podrzuci jakąś inicjatywę ustawodawczą, a to zaprosi Gaulaitera do Pałacu i nie pojawi się na czas, albo sam wyruszy na spotkanie z Cesarzem zza Wielkiej Kałuży. Każde to zachowanie powoduje wśród akolitów sfrustrowanego wodza, napady paniki. choćby jegomość od staropolskiego żurku zakomunikował, iż jeżeli czegoś nie zrobią to ich miejsce jest za granicą, a ci, co nie zdążą - niechybnie wylądują w mamrze. Ha! Rekonstrukcja trupa jakim był poprzedni nierząd, nie dała oczywiście absolutnie nic, poza tym, iż odsunęła na chwil kilka widmo tegoż mamra. Zamilkły otoczenia "pitbullów i koni". Objawił się również etatowy Bolesław Niemądry, który żywo atakuje i komentuje naszego nowego Przywódcę. Jego niewybredne komentarze świadczą jedyni o tym, iż wymaga chyba już bardzo pielęgniarki środowiskowej albo opieki rodziny wraz z jednoczesnym odcięciem od mediów.
Zawody się skończyły. Jeszcze w odruchach obronnych, próbują kąsać, ale niestety z bardzo mizernym skutkiem. (Ob)leśni ubywatele dalej pikietują miesięcznice, baronowie i kacyki z POżałowania godnej hałastry, nabijają sobie kabzę za nasze podatki. Tyłem i przy okazji wprowadza się nowe daniny publiczne lub zwiększa dotychczasowe. No po prostu R E W E L A C J A ! Niczego nie przypuszczający i nie spodziewający się letnicy, próbują złapać ostatnie ciepłe promienie słoneczka, płacąc paragony grozy w nadmorskich kurortach. Koniec tej sielanki nastąpi już niedługo we wrześniu. Po powrocie do rzeczywistości okaże się bowiem, iż dotychczasowy portfel pozwoli jedynie na zakup podstawowych akcesoriów do pożegnania się z tym ziemskim padołem.
Świat natomiast, nie przejmując się za bardzo krajem nad Wisłą, nurza się obłędzie klimatycznym oraz usilnie próbuje wygryźć Cesarza z negocjowania z Niedźwiedziem ze Wschodu. Gra zaczyna być mocno niebezpieczna i widać snadno, iż poza interesem transatlantyckim, nic lub kilka się liczy. Spotkanie na Alasce ukazało dobitnie, iż dotychczasowe wartości Zachodu, mogą przegrać ze wschodzącymi ekonomicznymi tuzami z Państwa Środka, które kontroluje moskiewskiego Niedźwiedzia. Frau Von Volkswagen i kilku niewydymków z UE, puszą się jak pawie, żeby ugrać cokolwiek przy tym stole. Widać, iż choćby potraktowanie delegacji tych eurokołchoźników jak zwykłej wycieczki z Mozambiku, nie nauczyło absolutnie nic Taplają się w tym bagienku, które zaczyna rozlewać się po okolicy z nieco zatęchłym zapaszkiem. W tym wszystkim jakoś nikt nie mówi o rzeczy najważniejszej: kinetycznym rozwiązaniu wszelkich sporów - wojnie.
Może czarnowidztwo nie jest tu wskazane, niemniej jednak, przeglądając zagraniczną prasę, mam nieodparte wrażenie, iż teatrzyk alaskański jest niczym innym jak ten świstek przywieziony przez Chamberlain'a przed wybuchem II Wojny Światowej. Eurokołchoz dalej w zaciszu biur brukselskich przygotowuje konstytucję federacyjną i jest święcie przekonany, iż przetrwają wszystko. Ba! Może choćby na powrót dogadają sie z Niedźwiedziem? Ale to tylko mrzonki.
Będzie jak będzie. Na razie kończy się lato.
Grafika: MonicaAI