Anna Tkaczuk czyli wuefistka z Opola, która orientuje się, jak mało kto

6 godzin temu

Anna Tkaczuk to była świetna kierowczyni rajdowa oraz aktualna podwójna mistrzyni świata w rowerowej jeździe na orientację. Choćby w tym roku, podczas zmagań w Hiszpanii, zdobyła dwa złote medale w rywalizacji Masters 40-45 lat. A uczyniła to w wyścigu masowym, gdzie wszyscy startują równocześnie, ale punkty kontrolne zaliczane są w różnych kolejnościach oraz na dystansie średnim, gdzie start następuje w interwałach czasowych. Natomiast w „długim” zajęła trzecie miejsce. W sprincie również mogła pokusić się o podium, ale przez błąd nie została sklasyfikowana). Chwilę wcześniej zdobyła tytuł Mistrza Polski w Elicie w Ostródzie. Do tego w rywalizacji elity jest w kadrze Polski, a to wszystko robi tym większe wrażenie, gdy weźmie się pod uwagę, iż na poważnie zajęła się tym sportem dwa lata temu.

RJNO? A co to jest?

– W wielkim skrócie, to jeździmy na rowerze górskim, a zawody najczęściej realizowane są w terenie – tłumaczy Anna Tkaczuk. – Na starcie otrzymujemy mapę z naniesionymi punktami kontrolnymi, po czym wybraną przez siebie trasą, bo sposób jest jeden: na rowerze musimy zaliczyć wszystkie wskazane punkty, w odpowiedniej kolejności. Do pomocy w nawigacji stosujemy mapnik rowerowy oraz kompas

Myliłby się jednak ten, kto myśli, iż po drodze można połączyć przyjemne z pożytecznym i np. podziwiać widoczki. O to jest akurat bardzo ciężko.

– No chyba, iż są to dystanse z długimi przejazdami, czyli np. między jednym punktem kontrolnym, a drugim punktem jest dwa, trzy, a czasem pięć km – wyjaśnia. – Przeważnie trudność polega na tym, iż należy patrzeć pod koła, czy są jakieś nierówności i jednocześnie trzeba kontrolować mapę. Musimy orientować się, w którym miejscu jesteśmy, czy będzie skręt w lewo, czy w prawo, czy to już ten, czy dopiero następny. Do tego, podczas maksymalnego wysiłku fizycznego, cały czas trzeba być skoncentrowanym i mieć zdolność myślenia, analizowania. Dekoncentracja powoduje zły wybór wariantu, stratę kontaktu z mapą, czy choćby zgubienie się.

Odpowiednie połączenie

Anna Tkaczuk przyznaje, iż kluczem do sukcesu jest odpowiednie połączenie kilku umiejętności. Samo przygotowanie fizyczne nie wystarczy, podobnie jak tylko świetna orientacja.

– Choć byśmy wstawili takiego Tadeja Pogacara, czyli najlepszego kolarza na świecie i dali mu mapę, to on nie wygra tych zawodów, a z drugiej strony, ktoś kto będzie świetnie się znał na orientacji i nie będzie robił błędów, a pojedzie niedostatecznie szybko, to również nic nie ugra – obrazuje, dodając, iż to nie koniec wymagań. – Podczas ostatnich zawodów w Hiszpani kluczowa była technika jazdy, bo np. w ramach sprintu zlokalizowanego na terenie ogromnego uniwersytetu było bardzo dużo schodów i wygrywali, ci którzy z nich gwałtownie zjeżdżali. Tak samo w lesie, gdzie było bardzo wąsko, nie brakowało skarp, kamieni i ci, którzy na tych nierównościach nie schodzili z rowerów, kończyli wyżej w zestawieniu.

Trening, sprzęt, nawigacja

Żeby być w dobrej formie, Anna Tkaczuk trenuje niemalże codziennie. Na przygotowanie fizyczne składa się głównie jazda na rowerze szosowym, a zimą na trenażerze w domu. Jest przy tym związana ze Stowarzyszeniem Rowerowym CykloOpole i jeżeli tylko czas pozwala, to jeździ wspólnie. Trening techniczny z kolei to jazda w góry na rowerze MTB. Natomiast jeżeli chodzi o zajęcia z mapą, to w miarę możliwości stara się uczestniczyć w jak największej liczbie zawodów.

– Niezależnie od tego, czy są to biegi czy rowery, to zawsze staram się wystartować, bo jednak w ten sposób człowiek najlepiej ćwiczy ten element – wyjaśnia.

W tego typu sporcie bardzo istotny jest również sprzęt.

– Mam rower marketowy, marki Rockrider 900 Race – opowiada. – Ma karbonową ramę i koła, jest więc bardzo lekki, zwinny i sprytny. Niemniej, do tanich nie należy, choć w porównaniu do naprawdę drogich to nie jest aż tak źle. Tym bardziej, iż jeżdżę na rowerze typu hardtail, czyli tzw. sztywniaku, który ma amortyzator tylko z przodu. Świadomie tak wybrałam kosztem komfortu, bo mam 160 cm wzrostu i ważę 55 kilogramów, a taki lżejszy rower daje mi większe możliwości

Skąd taki sport?

Trudno jednak nie zapytać, skąd tak dość nietypowy sport w jej życiu? Jak wspomina, po raz pierwszy spróbowała swoich sił w 2008 roku i były to długodystansowe zawody na orientację, które trwały cztery godziny, startowało się w duetach i udało jej się wraz z kolegą zająć drugie miejsce. A zwycięska para zaprosiła ją do zespołu, bo z reguły w rajdach przygodowych startuje się w czteroosobowych składach, z czego musi być przynajmniej jedna kobieta. I tak już 17 lat startuje w stałej drużynie, gdzie są również fachowcy od biegania, rolek i kajaków (zimą od nart biegowych). Po czym jeden z przedstawicieli ekipy startował również w orientacji sportowej i wciągnął ją do Team 360°.

– Tam zaczęłam na poważnie uczyć się nawigować, samemu pokonywać trasę, wybierać ją i sprawiało mi to bardzo dużo satysfakcji – wspomina, choć przyznaje, iż punktem przełomowym był udział w krajowych mistrzostwach w rowerowej jedzie na orientację, które odbyły się dwa lata temu w opolskim Szymiszowie i gdzie połączono kategorię wiekową 40 plus z elitą, a ona zajęła drugie miejsce.

Sport był zawsze

– Wtedy trener kadry Polski zapytał, gdzie wcześniej mieszkałam za granicą i skąd się nagle tutaj wzięłam – śmieje się. – Po prostu okazało się, iż ta orientacja to coś, co przychodzi mi z łatwością, a do tego, w związku z tym, iż trenowałam kolarstwo to „miałam nogę”. I zaczęłam głębiej w to wchodzić i od dwóch lat trenuję MTBO, a od ponad roku jestem w kadrze Polski. Ciężko jednak konkurować w elicie z dziewczynami z krajów, gdzie niektóre robią to od dziecka. Ale jak widać, w swojej kategorii wiekowej jestem w stanie powalczyć z rówieśniczkami choćby na arenie światowej.

Sport towarzyszył jej od najmłodszych lat, dlatego nie dziwi, iż skończyła też studia wychowania fizycznego, jest nauczycielem wuefu w opolskiej podstawówce nr 10 i stara się swoim zaangażowaniem oraz postawą dawać przykład.

– Rolki, kajaki, pływanie, żeglarstwo, narciarstwo, rowery, a także gokarty: wszystko to dzięki tacie, który pokazywał i uczył mnie różnych rzeczy – wylicza Anna Tkaczuk i dodaje, iż przez blisko dekadę startowała z tatą w rajdach samochodowych, a on był jej pilotem. – Jestem czterokrotną zwyciężczynią zmagań o tytuł Kierowcy Roku Opolszczyzny w swojej klasie. Gdy jednak tato zmarł, zaczęło mi brakować rywalizacji, ścigania się. To przecież on serwisował samochód, zajmował się naprawami, ja sama nie byłam w stanie tego robić, więc rajdówki sprzedałam i przesiadłam się na rower, bo jest to po prostu dla mnie samej dużo łatwiejsze do ogarnięcia.

Tata uczył mnie wszystkiego

W ten sposób Anna Tkaczuk zaprzecza także stereotypom, iż kobieta kiepsko jeździ autem i nie odróżnia lewej strony od prawej, a co dopiero mówić o orientacji w terenie. Choć ona sama uważa, iż to raczej wynika z tradycyjnego modelu wychowczego, bo „od dziewczynek wymagano, by bawiły się lalkami i uczyły się gotować, a chłopcy mieli zajmować się samochodzikami czy rowerami i im po prostu jest łatwiej”.

– Mnie tato pokazywał zarówno te damskie sporty, jak i męskie – podkreśla. – Uczył mnie w zasadzie wszystkiego, także orientowania się na mapie, kiedy jeszcze używało się takowych w atlasach samochodowych. Później też dostrzegł smykałkę do prowadzenia pojazdów, ale to wynikało właśnie z tego, iż od dziecka miałam rowery, motorynki, jeździłam gokartem, a później to się przerodziło w amatorskie rajdy samochodowe. Szczycił się mną, dużym napisem na szybie „baba za kółkiem”. A tym większą miał satysfakcję, iż przez kask często nie było widać, kto prowadzi, co okazywało się dopiero po wyjściu z auta – wspomina ze śmiechem.

Zrobiła również „papiery” instruktora techniki jazdy samochodem i współpracuje z odpowiedną placówką, gdzie prowadzi szkolenia na płycie poślizgowej.

– I to też jest takie zaprzeczenie stereotypom, bo widać, iż sporej części mężczyzn, którzy przychodzą do mnie na szkolenia, początkowo to nie odpowiada. Bo przecież „to jaja, iż jakaś baba ma ich uczyć, jak mają wychodzić z poślizgu”. Ale później, gdy się okazuje, iż ich wiedza i umiejętności w porównaniu do moich są na różnych poziomach, to nabierają pokory – kończy ze śmiechem.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału