Trzecią, a drugą z rzędu porażkę, poniosła Stal Stalowa Wola. Jedenastka trenera Łukasza Surmy przegrała w domu na stadionie przy ul. Hutniczej z Avią i od razu trzeba zaznaczyć, iż zwycięstwo zespołu ze Świdnika było jak najbardziej zasłużone.
Stalowowolscy kibice mieli nadzieję, iż po przegranym meczu z rezerwami Korony, w którym to kielczanie aż pięć razy umieścili piłkę w bramce Mikołaja Smyłka, opiekun „Stalówki” zdecyduje się na ofensywne ustawienie swojej drużyny, ale przeliczyli się. Trener Surma nie podjął ryzyka. Na plac gry desygnował mocno defensywną jedenastkę.
W pierwszej połowie spotkanie było wyrównane, można choćby powiedzieć, iż lekką przewagę posiadała Stal. Jednak to goście mogli pierwsi zdobyć bramkę. Po składnej akcji lewą stroną boiska, z pola karnego uderzał Mateusz Kompanicki, ale na linii strzału znalazł się Grasza i po rykoszecie piłka padła łupem Smyłka. W 12. minucie „sam na sam” z bramkarzem Avii znalazł się Kacper Myszogląd. Wpadł w pole karne i przerzucił piłkę nad wychodzącym Rosiakiem, jednak nie trafił do bramki. A choćby jakby trafił to gol nie zostałby uznany, bo asystent sędziego zasygnalizował pozycję spaloną. Później dwukrotnie udało się Michałowi Kitlińskiemu posłać piłkę wzdłuż pola bramkowego, przelatywała ona ponad bramkarzem, ale nie było na „dalszym” słupku żadnego z graczy Stali, by sfinalizować te dośrodkowania. Grająca wysokim pressingiem Avia nie kwapiła się do ataku. Od czasu do czasu próbowała wykorzystywać szybkość skrzydłowych, Malugi i Zająca, ale brakowało w tych zagraniach konkretów i obrońcy Stali w porę zażegnywali niebezpieczeństwo.
Pod koniec pierwszej połowy, po wrzutce Myszoglada z 25 metra, piłkę do bramki Avii skierował z 7 metra Sławomir Duda, jednak arbiter odgwizdał strzelcowi „spalonego”.
W drugiej połowie lepiej prezentowali się goście. W pierwszym kwadransie po przerwie czterokrotnie zagrozili bramkarzowi Stali. Za pierwszym razem dobrą okazję zmarnował Maluga, później piłkę po strzale Mizierskiego wybił sprzed bramki Grasza, nastepnie zabrakło szczęścia, najpierw Popiołkowi, a później Kursie. Stal wróciła z dalekiej podróży…
W 62. minucie trener Surma przeprowadził trzy zmiany. Na boisku pojawili się: Khorolskyi, Marut oraz Iwao. I trzeba przyznać, iż Japończyk rozruszał nieco grę Stali na połowie Avii, ale brakowało mu wsparcia, ponieważ wycofany do środkowej strefy został… Szuszkiewicz.
W 72. minucie nasz zespół zmarnował bardzo dobrą okazję strzelecką. Będący w polu karnym Avii Patryk Marut dostał piłkę pod nogi i zamiast huknąć z tej swojej mocniejszej, czyli z lewej, zaczął sobie przekładać futbolówkę z nogi na nogę i skończyło się dla Rosiaka na strachu.
Chwilę później świdniczanie przeprowadzili akcję lewą stroną, zakończona zdobyciem bramki. Jej autorem był Tomasz Zając. Urodzony w Wiedniu piłkarz, mający w swoim CV 35 meczów polskiej ekstraklasie (Wisła Kraków, Korona Kielce), „złamał” do środka i uderzył celnie z okolic linii pola karnego. Avia po zdobyciu bramki zagęściła szyki obronne. Do końca meczu trudno było przedrzeć się stalowcom przez świdnickie „zasieki”. W 88. minucie goście ustalili wynik meczu. Grabarz stracił piłkę na środku boiska, Kocoł zagrał do Kompanieckiego, a ten wyłożył ją wprowadzonemu minutę wcześniej na boisko Górce, który płaskim strzałem umieścił piłkę w naszej bramce.
Avia odniosła trzecie zwycięstwo na wyjeździe. Zespół trenera Mierzejewskiego nie stracił jeszcze w delegacji bramki. Stal po tej porażce spadła na 7. miejsce.
STAL STALOWA WOLA – AVIA ŚWIDNIK 0:2 (0:0)
0-1 Zając (75), 0-2 Górka (88)
STAL: Smyłek – Kowalski, Grasza, Kucharczyk, Ziarko (77 Olszewski), Myszogląd (62 Marut), Duda (77 Grabarz), Soszyński, Stępniowski (62 Khorolskyi), Kitliński (62 Iwao), Szuszkiewicz.
AVIA: Rosiak – Midzierski, Kursa, Zając (85` Rak), Kompanicki, Kunca (87`Górka), Maluga (74` Kocoł), Drozd, Niewęgłowski, Uliczny, Popiołek.
Sędziował Maciej Kuropatwa (Katowice). Żółte kartki: Stępniowski, Ziarko – Midzierski, Maluga, Drozd, Kocoł. Widzów 700.