Awarie prądu na drodze do komunizmu

jacekh.substack.com 6 dni temu

Ostatnio w Polsce wydarzyło się wiele awarii sieci energetycznej. Wszyscy słyszeliśmy o warszawskim metrze, ale w podobnym czasie wystąpiły awarie w innych miejscach w Warszawie i okolicach. Taka zbieżność wywołała zrozumiałe zaniepokojenie i pojawiło się wiele domysłów na ten temat. Odpowiadał na nie ostatnio portal energetyka24 wyjaśniając, iż wszystkie awarie miały przyczyny naturalne i nie ma oznak sabotażu.

W jednym miejscu przyczyną był izolator, w innym transformator, przekładnik, przepust itd. Awarie zdarzały się głównie w miejscach, gdzie sieć już była starsza, więc bardziej podatna na uszkodzenia.

https://energetyka24.com/elektroenergetyka/analizy-i-komentarze/pozary-stacji-energetycznych-znamy-szczegoly-i-przyczyny

Każdy przypadek z osobna to normalna sprawa. Brak jednak wyjaśnienia nagromadzenia tak wielkiej ich liczby w krótkim czasie. Eksperci na ogół siedzą cicho. Niektórzy próbują zaciemniać, plotąc o upałach, ale wszyscy przytomni chyba zauważyli, iż tego lata nie było ich tak wiele. O co więc chodzi?

Chodzi o coś, czego żaden ekspert nie przyzna, bo natychmiast straci status eksperta za podważanie oficjalnej narracji, iż energia odnawialna jest dobra i zbawi świat. Tym, co spowodowało większą częstość awarii, nie były podwyższone temperatury, ale podwyższone napięcie w sieci spowodowane działalnością za przeproszeniem prosumentów i ich instalacji fotowoltaicznych.

W klasycznej energetyce parametry sieci energetycznej takie jak częstotliwość i napięcie są zadawane przez wielkie bloki energetyczne, co zapewnia ich należytą stabilność. Wyobraźmy sobie olbrzymie koła zamachowe, czyli wirujące masy turbogeneratorów. Ponadto prawidłowo zaprojektowana sieć koryguje spowodowane poborem mocy spadki napięcia na peryferiach, dzięki temu zmienia się ono w niewielkich granicach.

Nadmierny pobór mocy może powodować większe spadki napięcia w sieci dostarczającej ją do odbiorców. Szczególnie dobrze widoczne było to zjawisko przed laty w okolicach Warszawy (Laski, Łomianki), gdzie duża liczba zakładów rzemieślniczych (prywaciarzy) obciążała zbyt słabą lokalną sieć.

Doświadczałem takiego zjawiska na własnej skórze, gdy sąsiedni zakład wytwarzający ściernice uruchamiał piece, a ja w tym samym czasie pracowałem na wtryskarce. Przygasające światła to drobiazg. Temperatura wtrysku spadała, tworzywo tężało i trzeba było rozbierać zaklejoną formę. Kilka godzin pracy w plecy.

Ostatecznie korzystniejsze dla mnie od takiej pracy okazało się zaoferowanie przedsiębiorcy budowy regulatora, który zapobiegał przechłodzeniu wsadu. Rzeczywiście pomógł i wszyscy byli zadowoleni, bo wpadki przestały się wydarzać, a ja robiłem to, co bardziej lubiłem, czyli konstruowanie urządzeń.

Same spadki napięcia są uciążliwe, ale nie grożą awariami sieci, a choćby do pewnego stopnia mitygują występowanie awarii na skutek przeciążenia. Gdy pod obciążeniem napięcie maleje, pobór mocy nie wzrasta aż tak szybko.

Teraz dzięki fotowoltaice mamy sytuację odwrotną. Zamiast nadmiernego poboru mamy okresową nadmierną produkcję na peryferiach sieci. Żeby nasza instalacja mogła oddawać moc do sieci, jej napięcie musi być nieco wyższe od sieciowego. Tymczasem napięcie sieci już jest wyższe, bo oddają moc nasi sąsiedzi.

Każdy drobny producent dodaje trochę i w ten oto sposób napięcie w sieci rośnie. Istnieją regulacje i przepisy ograniczające dopuszczalne napięcie, którego nie wolno przekraczać, ale w praktyce słabo są przestrzegane. o ile ja zastosuję się do ograniczenia i nie oddam mocy, a sąsiad nie, to ja stracę, natomiast on zarobi, więc każdy odrobinę podkręca regulację.

Łamanie przepisów zaostrza problem, ale go nie powoduje. choćby gdyby wszyscy w pełni stosowali się do ograniczeń, to i tak występowałyby okresowe przepięcia. Gdy Słońce oświetla spory zachmurzony wcześniej obszar, wtedy prawie równocześnie tysiące instalacji fotowoltaicznych próbuje oddawać moc do sieci.

Każda sprawdza napięcie w sieci i usiłuje się do niego dopasować, odrobinę je przewyższając. Równocześnie każda taka instalacja, oddając moc, zmienia to napięcie. Wynikiem są chaotyczne skoki lub fale przepięć.

Skutkiem takiego stanu jest występowanie okresów zbyt wysokiego napięcia w sieci, podczas których ulegają awarii różne elementy systemu energetycznego. Zupełnie jest naturalne, iż w pierwszej kolejności padają elementy najsłabsze.

Zapewne padłyby i tak w jakiejś odległej przyszłości, ale zbyt wysokie napięcie w sieci przyśpiesza ten proces. o ile radosne dołączanie fotowoltaiki będzie trwało, to osiągniemy stan, gdy padać zaczną urządzenia zupełnie nowe i w pełni sprawne. Po prostu nie były projektowane na tak wysokie napięcia.

Awarie mieć będą nie tylko elementy sieci energetycznej, ale również odbiorniki, także sprzęt domowy, co stanie się tajemniczą przyczyną pożarów. Ostatnio wielu właścicieli fotowoltaiki odwołując się od wysokich rachunków, wykazało, iż ich liczniki były wadliwe. Tajemnicza epidemia uszkodzonych liczników też może być spowodowana zbyt wysokim napięciem.

Czego socjaliści używali przed świecami? Elektryczności.

Ogniwa fotowoltaiczne są źródłami prądu stałego o napięciu i wydajności zależnych od nasłonecznienia. Aby przetworzyć go na potrzebny prąd przemienny o zadanej częstotliwości i napięciu używane są tak zwane falowniki, czyli elektroniczne przetworniki mocy. Po pierwsze są one źródłami zakłóceń impulsowych, które nie są zdrowe ani dla ludzi, ani dla urządzeń. Po drugie tysiące takich urządzeń podłączonych do sieci energetycznej destabilizuje ją.

Destabilizacja na wielką skalę była przyczyną totalnej awarii systemu energetycznego na Półwyspie Iberyjskim. Sieć dwóch państw została rozregulowana przez wielką liczbę dołączonych do niej instalacji fotowoltaicznych, z których każda ciągnęła w swoją stronę, oddając lub pobierając energię według własnego widzimisię. Nie był to problem niedoboru czy nadmiaru mocy tylko stabilności systemu.

Eksperci jak zwykle znajdują rozwiązanie dzięki intensyfikacji tych samych środków, które spowodowały problem. Proponują ściślejszą integrację sieci iberyjskiej z resztą Europy. No właśnie Hiszpania i Portugalia są całkiem dobrze zintegrowane i dlatego razem padły. Komu zatem miałaby pomóc ściślejsza integracja z innymi krajami?

Wyjątkowo ściślejsza integracja z Francją mogłaby pomóc, ale nie z powodu powiększenia skali problemu, tylko z powodu francuskiej specyfiki, czyli obecności dużych elektrowni atomowych. Może jednak lepiej byłoby ograniczyć udział fotowoltaiki u siebie?

Drugim lekarstwem miałyby być magazyny energii. W zasadzie słusznie, o ile ich użycie spowoduje odłączenie instalacji od sieci na dobre. W dzień się ładuje, w nocy zużywa. Niestety nie daje się przechowywać do zimy energii wyprodukowanej w lecie itd., czyli jest to rozwiązanie częściowe.

Podobnie częściowym rozwiązaniem są elektrownie gazowe, które pozwalają gwałtownie zapewnić brakującą energię, gdy właśnie zachmurzy się nad województwem, ale nie zapobiegają lokalnym przepięciom, gdy chmury w końcu sobie pójdą. Wiatraki też nie pomogą, za to same zdestabilizują sieć po swojemu.

Rachunek za prąd. Obraz olejny na płótnie.

Jest jedno rozwiązanie, które skutecznie wyeliminowałoby problemy związane z wielką liczbą dołączonych indywidualnych instalacji fotowoltaicznych. Rozwiązanie zmieniające chaotyczny tłum w sprawnie działający zespół. Jeszcze nikt o nim głośno nie mówi, ale skoro widzę je ja, to mało jest prawdopodobne, iż nie widzą go eksperci i decydenci, przynajmniej najwyższych szczebli.

Rozwiązaniem będzie integracja indywidualnych instalacji fotowoltaicznych w scentralizowany system. To centralny komputer władzy będzie decydował, czy nasza instalacja może oddawać moc do sieci, albo czy może z niej pobierać.

W pierwszej kolejności zdziwią się niezwykle ci, dla których instalacja fotowoltaiki była symbolem uniezależnienia się w pewnym stopniu od centralnego dostawcy, od władzy. Zamiast tego za swoje zainwestowane pieniądze dostaną centralną władzę regulującą korzystanie przez nich z ich własnych instalacji i nakazującą im wykonywanie różnych czynności pod groźbą kar. Pozostałym też nie będzie lekko, sprytne liczniki prądu już zadbają o to, aby prali i gotowali tylko o dozwolonej porze.

Nowy system zarządzania zostanie ogłoszony i wprowadzony dopiero wtedy, gdy już wszyscy zostaną mocno umoczeni w fotowoltaikę i nie będą mieli odwrotu. Zwłaszcza jeżeli równocześnie zainwestują w rzekomo ekologiczne ogrzewanie elektryczne, na przykład pompę ciepła i pozbawią się alternatywy.

Od pewnego czasu wzorem Ameryki Bidena próbuje się u nas odstraszać ludzi od używania gazu, choćby do gotowania. Podobno jest to straszne zagrożenie dla zdrowia i oczywiście klimatu. Zatem adekwatne są tylko kuchnie elektryczne i one też będą podlegały regulacjom.

Wprowadzenie centralnego zarządzania poprzedzone będzie kampanią wyjaśniającą, iż jest to konieczne dla wspólnego dobra i nie ma innej możliwości. Techniczne możliwości już są, internet rzeczy i różne takie.

Magazyn energii będzie obowiązkowy. Na dokładkę ci nieliczni, których jeszcze stać będzie na prywatny samochód, koniecznie elektryczny, też będą musieli się dołożyć. Już teraz budowane są modele z funkcją magazynu energii. niedługo będą tylko takie, a następnie wprowadzony zostanie obowiązek stałego podłączenia pojazdu do instalacji. Chcesz jechać, ale nie pojedziesz, akumulatory są puste, bo właśnie energia została pobrana z woli władzy.

Duża część społeczeństwa zgodzi się z argumentacją władzy, tak jak zgadza się teraz z jej różnymi pomysłami. Na przykład „udogodnieniami” w Warszawie, które funduje Trzaskowski. Łatwiej jest ludzi oszukać, niż przekonać ich, iż zostali oszukani. Mało kto lubi się do tego przyznać, będą więc gorąco bronić oficjalnej narracji i zakrzykiwać sceptyków.

Zapewne ani premier, ani jego ministrzyca od klimatu nie rozumieją, co czynią. Studia historyczne lub politologiczne nie pozwalają na opanowanie tak ezoterycznej wiedzy, jaką jest prawo Ohma. O prawach Kirchhoffa nie ma choćby co wspominać. Zatem słuchają ekspertów i wyższej władzy. Jak papugi powtarzają i bez zrozumienia konsekwencji implementują to, co im europejscy władcy nakazują.

Kłamstwo o antropogenicznym ociepleniu klimatu i roli w nim CO2 zostało wdrożone nie bez powodu. Zaangażowane są w nie państwa, organizacje międzynarodowe i tysiące miliardów dolarów, technokraci i miliarderzy. Z powodu wyników modeli komputerowych, które są ewidentnie sprzeczne z rzeczywistością, kazali nam porzucić udoskonalane przez dziesięciolecia sprawdzone rozwiązania na rzecz mrzonek i niesprawdzonych pomysłów.

Cel jest jeden: krok po kroku coraz więcej kontroli i nadzoru.

Dziękuję za czytanie Substacka Jacka! Subskrybuj za darmo, aby otrzymywać nowe posty i wspierać moją pracę.

Tysiące rąk,
miliony rąk,
a serce bije jedno.
Wzniesiemy dom:
Ludową Rzecz
słoneczną, niepodległą.

Wesoły marsz,
milionów krok
uderza wspólnym rytmem.
Budować świat,
promienny świat,
zadanie to zaszczytne.

[…]

1947, słowa Krzysztof Gruszczyński, muzyka Edward Olearczyk i Edward Rozenfeld

Idź do oryginalnego materiału