Baborów – miasteczko, które na pierwszy rzut oka wygląda jak spokojna plansza do gry: rynek, kolumna Maryjna, kościół z czerwonym dachem i sąsiedzi, którzy znają się od zawsze. Ale jeżeli dasz mu godzinę, odsłoni historie z pocztowych kartek, dialekt, o którym wspomina się szeptem, oraz takie anegdoty, iż choćby przewodnik turystyczny zrobiłby oczy. Jednodniowa wycieczka? Idealna. A legenda o zapadniętym kościele? Zostawiam ją na deser – słyszeli ją księża, babcie i pijaczki z karczmy, tyle gwarantuję.
Wyobraź sobie miejsce, gdzie spokojny rynek ma więcej historii niż niejeden przewodnik, a ulica Głubczycka potrafi opowiedzieć więcej niż niejeden staruszek przy kufelku – witaj w Baborowie. Miasteczko (lokowane mniej więcej w XIII w., choć data 1296 brzmi jak coś z mapy skarbów) zaczyna się jako osada słowiańska, potem przemyka pod opiekę biskupa wrocławskiego, trafia pod Morawy, a później – jak niezdyscyplinowany turysta – wędruje po ziemiach, a ostatecznie trafia na Śląsk Opolski.
Co tu znajdziesz – polecam!
Kościół parafialny, w różnych źródłach pod wezwaniem św. Jadwigi albo św. Stanisława, z rodowodem sięgającym XIV–XV wieku. Gotyk, wieża, XVIII-wieczny ołtarz – niby standard, ale to tu: przetrwał pożary, wojny, modlitwy i narzekanie na ceny chleba.
Barokowo-klasycystyczny ratusz, czyli dawna rezydencja, wielokrotnie odbudowywany.
Drewniany Kościół św. Józefa – na cmentarzu, nieco ukryty, z XVIII-wieczną barokową oprawą, organami z 1800 roku, z zabytkowym charakterem… jakby z filmowego planu.
Boguchwałów i Dzielów – to sąsiednie wsie w gminie: z gotycko-renesansowym kościołem św. Mateusza (początki w 1600–1602, po zniszczeniach wojennych remontowany) i barokowo-klasycystyczną świątynią św. Mikołaja z XIX w. – idealne na mini-wypady, jeżeli dasz się porwać lokalnej architekturze.
Baborów przed wiekami był jak mały ekonomiczny melanż: rzemieślników cała armia – szewcy, tkacze, piekarze, kowale, garbarze, kuśnierze… wymieniać można, aż ręka zdrętwieje . Do tego dwa jarmarki: jeden tygodniowy, drugi roczny. Kolej dotarła tu już w połowie XIX w., otwierając zupełnie nowe tory (i możliwości) dla cukrowni, cegielni i młynów; na tych torach powstały rampa i kasa – mały Wrocław w miniaturze .
I obiecana legenda:
W Baborowie (albo, jak mawiali niektórzy – Baborus, bo brzmi to bardziej epicko) opowiadana jest dziwaczna historia. Podobno dawno temu miasto znajdowało się nieco gdzie indziej – na terenie wsi Lichan. Tam, pośród pól wyrosła ogromna, pusta świątynia. Mieszkańcy jednak byli tak dumni i zadowoleni z siebie, że… nie weszli nigdy do środka. Ich duma została zdeptana przez Wszechmogącego w postaci trzęsienia ziemi. Miasto się zapadło, a w miejscu świątyni wybiło źródełko. Powiadają, iż nocą, nad nim pochylony, można usłyszeć stłumione dzwony – echo dawnego kościoła.
Czy legenda prawdziwa? Kto wie. Ale z pewnością dziwna, zapadła głęboko w lokalną wyobraźnię, i idealna żeby zakończyć felieton nutką tajemnicy.
Na zakończenie — podpowiedź na jednodniową wycieczkę
Przyjedź rano do Baborowa, zanurz się w ciszy świątyń św. Jadwigi (albo Stanisława) i św. Józefa. Obejrzyj ratusz, poczuj atmosferę dawnego jarmarku. jeżeli masz chwilę (i sprawne nogi), zrób spacer do Boguchwałowa lub Dzielowa – te kościoły to jak ambasadorzy stylu sprzed wieków. A pod wieczór — podejdź do źródełka, może usłyszysz dzwon… albo przynajmniej zakochasz się w tym miejscu, które nie krzyczy o uwagę, a i tak podbija serce.






Fot. CMZJMZ