Nie wiadomo jak to nazwać dobitniej, ale nasze jeziorko już ze dwa lata jest modernizowane i jakoś z mizernym skutkiem. Nie trzeba być fachowcem, aby zauważyć tylko pozorne działania w sprawie zarastającego, co roku jeszcze bardziej jeziorka. Ostatnimi czasami było wycinanie tych zarośli, ale jak już opisywałem to jeszcze bardziej takie zabiegi pielęgnacyjne zagęściły te zarośla. Przez to te biedne ptactwo wodne to jak tuczniki w chlewie nie mając gdzie pływać obrastały w tłuszcz. Teraz, gdy zarośla przygotowują się do zimy to i trochę odkryły resztki wody. Nie ma, co się cieszyć, gdyż woda to jakaś mętna i pływają w niej jakieś białe substancje. Czy u nas nie ma fachowców od lat, aby temu przeciwdziałali i nie czekali na całkowite zarośnięcie tego akwenu? Przypominam za siermiężnego komunizmu było tam naturalne lodowisko a w lecie dzieciaki uczyły się tam pływać i mogły się chlapać w czystej wodzie. Czy po to zmienialiśmy system, aby teraz było gorzej? Czy tylko mamy problem z ludź