Bartosz Pioterczak: U siebie czujemy się najlepiej, najpewniej

10 miesięcy temu
Zdjęcie: Pioterczak


Dwa lata temu BARTOSZ PIOTERCZAK zadebiutował w pierwszej drużynie Stali Stalowa Wola w trzecioligowym wyjazdowym meczu z Unią Tarnów. Pół roku temu zdobył swoją pierwszą bramkę w Sieniawie w spotkaniu z Sokołem, a w sobotę 17-latek zaliczył premierowe trafienie w drugiej lidze i pierwsze przed swoją widownią.

„Zgasił” z lewej strony boiska piłkę wybitą przez Arkadiusza Ziarko ze swojej połowy, „ściął” do środka, minął zwodem doświadczonego pomocnika GKS-u Przemysława Lecha, nie dał sobie odebrać futbolówki Bartoszowi Boruniowi i Sebastianowi Rogali, i uderzył zza linii pola karnego. Piłka odbiła się rykoszetem od nogi ukraińskiego stopera Jewhenija Zacharczenki i zatrzepotała w lewym górnym rogu bramki.

– Gratuluję zdobytej bramki i zwycięstwa!.
– Po trzech słabszych, co tu dużo mówić, po prostu po bardzo słabych meczach, nadarzył się odpowiedni moment, żeby to odwrócić, zrehabilitować się, no i jak widać, udało się – powiedział po meczu Bartosz PIOTERCZAK. – Uważam, iż zagraliśmy dzisiaj bardzo dobry mecz. Do przerwy rywal nie stwarzał klarownych sytuacji strzeleckich pod naszą bramką. Jedynie stałe fragmenty gry stanowiły jakieś zagrożenie, ale graliśmy konsekwentnie w obronie i moim zdaniem jak najbardziej zasłużenie sięgnęliśmy po zwycięstwo.
– Zgadzam się, iż jest to zasłużone zwycięstwo Stali, ale po zdobyciu kontaktowej bramki to zespół z Jastrzębia z lekka dominował…
– Źle zrobiliśmy, iż po przerwie wycofaliśmy się tak głęboko na swoją połowę. gwałtownie zdobyta pierwsza bramka bardzo nas uspokoiła. Druga dodała nam jeszcze większego spokoju i chyba to nas uśpiło. Konsekwencja tego była stracona bramka. Na szczęście utrzymaliśmy prowadzenie do końca, bo tak naprawdę to przez cały czas mieliśmy kontrolę nad meczem.
– Bije ci brawo nie tylko za strzelenie gola i za sposób, w jaki to zrobiłeś, ale generalnie za odważną grę, szczególnie w pierwszej połowie, kiedy mając piłkę, raz za razem próbowałeś „wozić” za sobą piłkarzy Jastrzębia.
– To żadna odwaga. Wszystko zależy od meczu, od rywala, od sytuacji na boisku. Dzisiaj miałem taką możliwość, to dlaczego miałbym tego nie robić? Wiem, iż wiąże się to z dużym ryzykiem, bo wiadomo, jak może się to skończyć, no ale…
– … ale ten nie pije szampana, kto nie podejmuje ryzyka. Prawda?
– Dokładnie. Przecież to właśnie takimi pojedynkami „jeden na jeden” stwarza się przewagę, a o to chodzi na boisku i to podkreśla dosyć często nasz trener, żeby brać na siebie odpowiedzialności za kreowanie gry.
– Toś mnie zaskoczył. Spodziewałbym się raczej, iż w przerwie usłyszałeś od trenera Pietrzykowskiego: Bartek, daruj już sobie te kiwki, bo źle się to dla nas skończy…
– Nie, nic takiego nie usłyszałem. Myślę, iż trener jest za takim graniem, iż to popiera.
– Jaka jest twoja ulubiona pozycja na boisku. Typowa dziesiątka czy raczej taka fałszywa?
– Moją ulubioną pozycją jest ta, na jakiej wystawi mnie trener. o ile mam grać na środku, to będę grał na środku, o ile na „10” to na „10”, która daje więcej możliwości grania „jeden na jeden”, bo środek pola to jest najbardziej ryzykowna pozycja na boisku i tu już trzeba kalkulować. Nie można być takim jeźdźcem bez głowy.
– Dlaczego tak bardzo różni się gra Stali w domu od gry na wyjeździe.
– To jest świadomość własnego boiska. Występ przed swoją widownią, która świetnie nas wspiera, daje nam kopa i to jedyne chyba wytłumaczenie tego, dlaczego tak słabo idzie nam na wyjazdach, a tak dobrze w domu.
– Zostały wam dwa mecze i 6 punktów do zdobycia.
– Gramy u siebie. Tu czujemy się najlepiej, najpewniej i postaramy się nie zawieść naszych kibiców, i wygrać oba te mecze. Na pewno nas na to stać.

Idź do oryginalnego materiału