Piłkarze ręczni AZS-AWF Biała Podlaska wyrównali we wtorek 29 listopada ligową zaległość, ale nie poprawili swojego skromnego dorobku punktowego. Ponieśli szóstą w okresie porażkę, a lepszy okazał się od nich beniaminek z Koszalina. Tradycyjnie przydarzył im się bramkowy przestój, w postaci jednego gola w ciągu 10 minut. Tym razem jednak mieli też kapitalny okres, w którym w ciągu niecałych czterech minut trafili aż pięć razy.
GWARDIA Koszalin – AZS-AWF Biała Podl. 30:29 (16:11).
Gwardia: Zwierz (1), Matusiak – Laskowski (5), Fabianowicz (7), Korczak (6), Mehdizadeh (3), Biskup (1), Laska (1), Kowalkowski, Didyk (3), Rycerz, Niewiadomski, Woźniak (3).
AZS-AWF: Kwiatkowski, Adamiuk – Wierzbicki (5), Szendzielorz (2), Koc (1), Tarasiuk (2), Wójcik, Kandora (1), Rodak (5), Andrzejewski, Antoniak (9), Burzyński, Lewalski, Wojnecki (4).
Sędziowie: A. Dejna i K. Raszewski (obaj z Tczewa).
Kary: Gwardia – 14 min., AZS-AWF – 10 min.
Akademicy zaczęli całkiem dobrze, bo w 3. minucie, po rzutach Mikołaja Rodaka, Olafa Wojneckiego i Franciszka Wierzbickiego, na tablicy pojawił się wynik 1:3. Wprawdzie za chwilę trzy razy trafili gospodarze, ale w 10. minucie rezultat był ponownie korzystny dla bialczan (5:6). I wtedy rozpoczął się podobny do kieleckiego ofensywny koszmar, bo w ciągu kolejnych dziesięciu minut piłka tylko raz ugrzęzła w bramce strzeżonej przez znakomicie broniącego Damiana Zwierza (w pierwszej połowie wygrał z naszymi szczypiornistami osiem pojedynków). Prowadzenie Gwardii 10:6 nie było najwyższym w tej części gry, bo w 26. minucie było już 16:9, na szczęście przed przerwą celnie rzucili Jakub Tarasiuk oraz Wierzbicki, i różnica trochę zmalała.
Co więcej, po wznowieniu gry przez cztery minuty przez cały czas trafiali wyłącznie podopieczni trenera Sławomira Bodasińskiego, który zastąpił ukaranego za mecz z SMS ZPRP I Kielce Marcina Stefańca. I to pięciokrotnie, przez co doprowadzili do remisu 16:16. A kiedy obroną rzutu Damiana Woźniaka popisał się Łukasz Adamiuk, a piłkę do koszalińskiej bramki posłał Rodak, AZS-AWF choćby prowadził (17:18). Niestety, choć Adamiuk nie dał się za chwilę pokonać następnym dwóm rywalom, to jego koledzy zaczęli tracić piłkę, Szymon Koc trafił w słupek i Gwardia uciekła na 20:18.
Ostatni kwadrans to ciągłe próby bialczan dogonienia rywali. Kiedy w 53. minucie Wiktor Kwiatkowski obronił rzut Damiana Didyka, a Rodak pokonał Zwierza, różnica zmalała do jednej bramki (26:25). Mało tego, w 57. minucie Wojnecki doprowadził do wyrównania (28:28), a po trafieniu Alego Mehdizadeha czerwoną kartkę za brutalny faul na Rodaku ujrzał Maciej Fabianowicz. Niestety, Dominik Antoniak nie wykorzystał karnego, ale po celnym rzucie Didyka trafił na 30:29. A gdy w ostatniej minucie obok bialskiej bramki piłkę posłał Wiktor Biskup, akademicy na 10 sekund przed końcową syreną stanęli przed szansą doprowadzenia do rzutów karnych. Trener Bodasiński zażądał przerwy, podczas której omówiono przebieg ostatniej akcji. Rzutem zakończył ją Daniel Szendzielorz, ale piłkę zdołał zatrzymać Zwierz, i w siódmym meczu nasza drużyna poniosła szóstą porażkę, a Gwardia odniosła u siebie piąte zwycięstwo z rzędu.
W efekcie AZS-AWF (3 pkt.) pozostał na przedostatniej pozycji i przez cały czas ma dwa punkty straty do Olimpii Piekary Śląskie i cztery do Anilany, z którą zagra u siebie w sobotę 2 listopada o godz. 17. Prowadzi Stal Mielec (20 pkt.), przed Stalą Gorzów Wielkopolski (16), Nielbą Wągrowiec (15) oraz Padwą Zamość i Gwardią Koszalin (po 14).
Roman Laszuk
Czytaj też naszą relację z poprzedniego meczu akademików:
Jeden gol w ciągu 14 minut i piąta porażka AZS-AWF