Biała Podlaska. Seniorzy świętowali Dzień Matki [GALERIA ZDJĘĆ i FILM]

slowopodlasia.pl 4 godzin temu
Podczas wydarzenia, które miało miejsce 21 maja, uczestnicy zostali powitani przez prezes Marię Skonieczną. Wśród zaproszonych gości głos zabrały Teresa Korszun i Bożena Woźniak – matki ze związku, które podzieliły się osobistymi historiami macierzyństwa. W towarzystwie swoich dzieci opowiadały o codziennych trudach i pięknych chwilach. Rozmowę z nimi poprowadziła Teresa Sidoruk była prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.Kolejnym punktem programu był koncert życzeń w wykonaniu solistów pod kierownictwem Waldemara Mazura. Na scenie zaprezentowali się: Bolesław Maniszewski, Andrzej Czapski, Henryk Konon i Leszek Domański.Nie zabrakło także wspólnej zabawy, przypomniano dawne gry z młodości, a całość zakończyła się tanecznym spotkaniem przy muzyce granej przez Krzysztofa Gieza i Marka Doroszuka.Impreza w każdym miesiącu- W naszym stowarzyszeniu staramy się każdego miesiąca organizować imprezę integracyjną. W maju wydarzenie to związane jest z Dniem Matki. Zaprosiłyśmy wszystkie mamy, które mają czas i możliwość, by wspólnie świętować, cieszyć się, a także opowiadać o swojej trudnej, ale pięknej roli matki - mówi Maria Skonieczna. Seniorzy, którzy wzięli udział w wydarzeniu, przyjechali z Łomaz, Rokitna, Chotyłowa i Piszczaca.Teresa Korszun jest byłą nauczycielką, uczyła w Szkole Podstawowej nr 3, prywatnie to mama malarza z Białej Podlaskiej Adama Korszuna. - Najpiękniejszych wspomnień związanych z moim synem jest wiele. Zawsze starał się, żebym dobrze się czuła, i do dziś bardzo mi pomaga w życiu. To ogromnie miłe. Adam urodził się 15 lipca, w dzień świętego Henryka. Jednym z lekarzy przy porodzie również był Henryk. Czekałam wtedy na zakończenie akcji porodowej. Po narodzinach był raczej spokojny, nie płakał i taki pozostał do dziś, jest spokojnym człowiekiem - mówi Teresa Korszun.Dodaje, iż jej syn jako mały chłopiec bardzo lubił bawić się sam, rysował na podłodze, układał klocki. Nie potrzebował towarzystwa, choć od trzeciego roku życia chodził do przedszkola. - Do dziś, kiedy pracuje, czy to malując, rysując, czy zajmując się muzyką - lubi samotność. Nie chciał, żeby ktoś mu przeszkadzał. Mówił: „Nie pokażę ci obrazu, dopóki go nie skończę”. Dla mnie to nie było trudne, wiedziałam, iż taki jest. Miał oczywiście kolegów, spędzał z nimi czas, ale w czasie twórczości zawsze wolał być sam. Od dziecka miał zamiłowanie do tworzenia - niezależnie czy to były klocki, rysunki, czy inne rzeczy - opowiada Teresa Korszun.O macierzyństwie opowiedziała Teresa Korszun i jej syn Adam Korszun. Fot. Anna Chodyka"Mama ma ze mną trudno"Ojciec Adama był rzeźbiarzem i malarzem. - Może stąd wzięły się jego zdolności artystyczne. Od małego tworzył, jak każda mama myślałam, iż może będzie artystą, bo rysował, śpiewał, tańczył. Nigdy nie zmieniał zdania, zawsze myślał, iż będzie malować - przyznaje.Adam Korszun, malarz zauważa, iż jego mama ma z nim trudno. - Powiedziałaby pewnie, iż chodzę swoimi drogami i rzeczywiście tak jest. Moi koledzy z Warszawy mówią, iż jestem chimeryczny. Bardzo trudno jest ze mną wytrzymać, a ona jakoś ze mną wytrzymuje - zauważa Adam Korszun.Ceni swoją mamę przede wszystkim za to, iż sobie jakoś daje z nim radę. - To nie jest łatwe. O wszystkich można powiedzieć coś dobrego, ale moja mama jest wyjątkowo dobra. Ma swoje humorki, mody, przyzwyczajenia, ale jest naprawdę dobra - miękka, jasna, ciepła - mówi artysta.Przyznaje, iż jest trochę egoistą. - Czasami się zamykam, malując obrazy, i zapominam o całym świecie. To trochę jak w piosence Młynarskiego - „zapominasz o całym świecie”. Ale wracam. Zawsze wracam do mamy - podkreśla.Katarzyna Kokosza mieszka w Białej Podlaskiej. Ma czworo dzieci, to: Asia – 43 lata, Michał – 41, Weronika – 29 i Karol – 26.- Najpiękniejsze chwile, które pamiętam z macierzyństwa, to momenty, kiedy dzieci zaczynały mówić, chodzić, stawały się samodzielne. Te chwile zapadają w pamięć. Mam dużą różnicę wieku między dziećmi - 12, 14 lat. Najstarsza córka ma 43 lata, najmłodszy syn 26. Starsze dzieci dużo mi pomagały, ponieważ cały czas pracowałam zawodowo. Młodsze były pilnowane przez starsze - mówi Katarzyna Kokosza.Dodaje, iż dzięki temu wszystkie jej dzieci są bardzo samodzielne i dobrze sobie radzą. Od małego były uczone samodzielności. - Zarówno chłopcy, jak i dziewczyny potrafią sobie ugotować, zorganizować się. Troje z nich ma już swoje rodziny. Najmłodszy - 26-letni Karol - pozostało kawalerem. Wszyscy pracują. Najtrudniejsze momenty w życiu matki to dla mnie czas, gdy dzieci wchodziły w wiek dojrzewania. Szczególnie zapamiętałam okres, kiedy młodsze dzieci były w gimnazjum - starsze tego etapu nie przechodziły, więc widziałam dużą różnicę w podejściu do wychowania. Z młodszymi trudniej było się dogadywać. Myślę, iż wpływ na to miały media - młodsze pokolenie miało do nich większy dostęp. To były trudniejsze czasy wychowawczo - przyznaje Katarzyna Kokosza.Pierwsze kroki i słowaCecylia Darczuk ma czworo dzieci, wszystkie są już dorosłe. Najstarsze ma 42 lata, kolejne 40, 38 i 37 lat. - Najpiękniejsze dni w moim życiu jako matki to narodziny dzieci - moment, kiedy przychodziły na świat, cieszyło mnie też to, iż mogłam im towarzyszyć, kiedy dorastały - mówi Cecylia Darczuk. Obserwowanie ich dzieciństwa, pierwszych kroków, pierwszych samodzielnych posiłków, a choćby tego, jak pierwszy raz posprzątały swój pokój - to wszystko budziło w niej euforia i zadowolenie. - Cieszyłam się, iż są zdolne, iż potrafią coś same zrobić. Jestem dumna z tego, iż wszystkie dzieci ukończyły szkołę i mają pracę. Najtrudniejszym momentem dla mnie jako matki był czas, kiedy dzieci opuszczały dom. choćby jeżeli wychodzą z niego, bo zakładają rodzinę i to jest dobre, to jednak wtedy zaczyna się tęsknota - zaznacza Cecylia Darczuk.Starała się przekazać im wartości, które pozwolą sobie poradzić w życiu, żeby były odpowiedzialne, uczciwe, samodzielne. - Myślę, iż się to sprawdziło. Mam siedmioro wnuków - sześć wnuczek i jednego wnuka. Kontakt z nimi mam bardzo dobry. Choć teraz większość z nich jest już starsza, to wciąż spotykamy się, jeżdżę do nich, przyjeżdżają do mnie na wakacje, kiedy mają wolne. Różnica między wychowaniem dzieci a wnuków jest duża. Przy dzieciach jest więcej obowiązków, a z wnukami jest więcej radości. I jest już doświadczenie, człowiek inaczej na wszystko patrzy - wskazuje Cecylia Darczuk.Teresa Drygulska, z Chotyłowa ma czworo dzieci, wszystkie są już dorosłe. Dwie córki mieszkają w Warszawie i Legionowie, syn również w Legionowie, a jeden syn został w Chotyłowie i prowadzi swoją firmę.Najpiękniejszy Dzień Matki- Jestem bardzo szczęśliwa, iż mam czworo dzieci, dwóch synów i dwie córki. Było nas sześcioro w rodzinie, taki komplet. To było piękne. Wychowanie oczywiście wiązało się z trudnościami, ale nie miałam większych problemów. Dzieci dobrze się uczyły, wszystkie skończyły studia. Finansowo nie było zawsze łatwo, ale dawaliśmy sobie radę. Mąż chorował, miał zatrucie tlenkiem węgla, co wpłynęło na jego zdrowie, ale mimo trudności nasze życie było dobre - podkreśla Teresa Drygulska.Najważniejsze było dla niej, żeby dzieci się uczyły i wykształciły. I tak się stało. Nie było też problemów wychowawczych w okresie dorastania. - Bardzo dużo z nimi rozmawiałam, poświęcałam im czas, odrabiałam z nimi lekcje, sprawdzałam wypracowania, uczyłam się razem z nimi. Do dziś pamiętam niektóre wiersze, bo ćwiczyliśmy je wspólnie. Starałam się być blisko każdego z nich i może właśnie to zaprocentowało - zastanawia się Teresa Drygulska.Dziś ma już wnuki - sześcioro: pięciu chłopców i jedną dziewczynkę. Najstarszy wnuk jest w tej chwili na drugim roku prawa na Uniwersytecie Warszawskim. To syn drugiej córki. Najpiękniejsze wspomnienia? - Zawsze bardzo wzruszał mnie Dzień Matki. Dzieci namawiały się, rano było widać ruch, szepty, przygotowania. Kiedy zapraszano mnie do szkoły czy przedszkola - to były wyjątkowo miłe chwile. Dzień Dziecka też był radosny, ale dla mnie jako matki Dzień Matki był najpiękniejszy - zaznacza Teresa Drygulska.Bożena Woźniak urodziła sześcioro dzieci, jednak los sprawił, iż jedno z nich odeszło. Ma pięcioro dzieci – w wieku 51, 47, 37, 33 i 29 lat. - Najpiękniejsze chwile w wychowywaniu dzieci to tak naprawdę każdy dzień, mimo iż były też momenty bardzo trudne. Jedna z córek uległa wypadkowi samochodowemu, stało się to w dniu moich urodzin. To był straszny dzień, którego nigdy nie zapomnę. Ale poza tym każdy dzień z dziećmi przynosił coś pięknego, pierwsze słowa, pierwsze kroki - wspomina Bożena Woźniak.- Przy dzieciach jest więcej obowiązków, karmienie, przewijanie, codzienna opieka. Wnuki są, jak się mówi, do rozpieszczania - mówi Bożena Woźniak. Fot. Anna ChodykaDzieci się wychowuje, wnuki rozpieszczaPracowała jako nauczycielka przedszkola przez 42 lata. - Wszystkie dzieci były dla mnie ważne, mówi się, iż „wszystkie dzieci są nasze”, a dla mnie naprawdę wszystkie przedszkolne dzieci były moje. A moja własna piątka to najwspanialszy dar, jaki może spotkać kobietę - podkreśla Bożena Woźniak.Ma pięcioro wnuków. - Najstarszy wnuczek ma 16 lat i mieszka w Lublinie, pozostali są w Białej Podlaskiej. Bardzo mnie wspierają. Pomagam w opiece nad wnukami i póki zdrowie mi pozwala, chcę to robić dalej, mimo iż mam już 71 lat. Wychowywanie wnuków różni się od wychowywania dzieci. Przy dzieciach jest więcej obowiązków, karmienie, przewijanie, codzienna opieka. Wnuki są, jak się mówi, do rozpieszczania. W ostatnią niedzielę jedna z wnuczek miała komunię, to było niesamowite przeżycie, całą mszę płakałam. Takie drobne chwile też dają ogromną radość, cieszę się, kiedy przychodzi wnuczka i mówi: „Babciu, dostałam piątkę!”, albo chwali się tym, iż tańczy. To jest coś pięknego - zauważa Bożena Woźniak.Teresa Skrzyńska ma siedmioro dzieci, pięciu synów i dwie córki. Córki to Beata i Iwona, a synowie: Dariusz, Jarosław, Marcin, Tomasz i Radosław. - Najpiękniejsze w moim życiu jako matki to to, iż dzieci nie chorowały, dobrze się wychowały, dobrze się uczyły i wszystkie pracują. Cała gromadka jadła z jednej miski, szykowałam im parowańce, smażyłam pączki. Bardzo dobrze to wspominam - mówi Teresa Skrzyńska.Ma 20 wnuków i jednego prawnuka. - Opieka nad wnukami różni się od opieki nad własnymi dziećmi - to coś innego. Trudniej czasem podjąć decyzję, ale opiekowałam się wszystkimi wnukami - mówi Teresa Skrzyńska. CZYTAJ TEŻ:Sejm zaostrza przepisy. E-papierosy niedostępne dla nieletnichPlanują wycinkę 50 drzew w parku. „Mieszkańcy nie zauważą zmiany”Smród, brud, koszmar maltańczyków. Starsza pani tak hodowała psy [ZDJĘCIA]IMGW ostrzega przed burzami [MAPA]
Idź do oryginalnego materiału