O ile kwiecień przypominał raczej lato, o tyle maj w Białymstoku przywitał mieszkańców wyjątkowym chłodem, skutkując wyłączeniem ogrzewania w budynkach mieszkalnych.
To spółdzielnię decydują kiedy włączyć lub wyłączyć ogrzewanie. Ale to kosztuje.
Jak wyjaśnia Marcin Moskwa, prezes Enea Ciepło w Białymstoku, spółdzielnie mieszkaniowe wnioskowały o wyłączenie ogrzewania już w kwietniu. Oficjalny koniec sezonu grzewczego nastąpił 28 kwietnia, pomimo ostrzeżeń Enea Ciepło przed możliwymi ochłodzeniami i przymrozkami.
Obecnie, gdy nocne temperatury spadają do kilku stopni powyżej zera, a synoptycy zapowiadają przymrozki przy gruncie, wielu mieszkańców Białegostoku odczuwa chłód w swoich mieszkaniach i dzwoni do administratorów z prośbą o ponowne uruchomienie ogrzewania, choćby na kilka dni.
Prezes Moskwa zapewnia, iż Enea Ciepło jest w stanie uruchomić ogrzewanie jeszcze tego samego dnia na życzenie spółdzielni. Jednakże, jak dodaje, mimo propozycji ze strony Enea Ciepło, żadna ze spółdzielni nie wyraziła takiego zainteresowania.
Powodem tej sytuacji są koszty. Pierwsze włączenie i wyłączenie ogrzewania w okresie jest bezpłatne, natomiast każde kolejne wiąże się z opłatą w wysokości 300 zł od bloku. Enea Ciepło przypominało administratorom w kwietniu, iż mieszkańcy płacą za faktycznie zużyte ciepło, a węzły cieplne w budynkach reagują na temperaturę zewnętrzną. Mimo to, liczne wnioski o wyłączenie ogrzewania wpłynęły od administratorów, wspólnot i spółdzielni, co doprowadziło do obecnej sytuacji.
Tej nocy synoptycy znowu zapowiadają przymrozki.