Od stycznia 2026 CEPiK będzie głównym źródłem informacji urzędów. Nie pomoże ci katalog producenta, dokumentacja techniczna ani zapewnienia dealera. Urząd Skarbowy sprawdzi tylko jedną rzecz – wpis w centralnej bazie. Problem? System roi się od błędów, a ty zapłacisz za cudze pomyłki.

Fot. Warszawa w Pigułce
Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR, ostrzega w rozmowie z portalem Interia, iż w Centralnej Ewidencji Pojazdów brakuje jasnych procedur i dlatego roi się od błędów. Przedsiębiorca, który kupił hybrydę plug-in myśląc o wyższych odpisach, może odkryć, iż algorytm wpisał mu złą wartość emisji – i nagle traci prawo do korzystniejszego limitu.
Nowe przepisy wprowadzone w ramach Polskiego Ładu dzielą samochody na trzy kategorie podatkowe. Auta elektryczne i wodorowe zachowują limit 225 000 zł. Pojazdy emitujące poniżej 50 gramów CO2 na kilometr mogą być amortyzowane do kwoty 150 000 zł. Wszystkie pozostałe – czyli praktycznie każdy samochód spalinowy i większość hybryd – otrzymują tylko 100 000 zł limitu.
Różnica dwóch gramów kosztuje firmę 50 000 zł
Firma transportowa z Poznania zamówiła flotę 10 hybrydowych dostawczaków. Każde auto kosztowało 170 000 zł. Według dokumentacji technicznej wszystkie pojazdy emitują 49 gramów CO2 na kilometr – dokładnie pod progiem dającym prawo do limitu 150 000 zł. Po rejestracji okazało się, iż w CEPiK-u przy pięciu autach algorytm wpisał wartość 51 gramów.
Matematyka jest brutalna. Przy każdym aucie przedsiębiorca traci możliwość odliczenia 50 000 zł (różnica między limitem 150 000 zł a 100 000 zł). Przy typowej rocznej stawce amortyzacji 20% to 10 000 zł rocznie. Przy podatku dochodowym 19% dla małych firm oznacza to 1900 zł mniej odliczeń podatkowych rocznie. W skali pięciu lat amortyzacji jednego auta strata wynosi około 9500 zł. Dla całej floty pięciu błędnie wpisanych pojazdów to prawie 50 000 zł w ciągu pięciu lat.
Identyczny model samochodu z tego samego roku produkcji może mieć w systemie trzy różne normy emisji. Algorytm CEPiK bierze pod uwagę markę, rok produkcji, moc, pojemność silnika, wariant nadwozia i wersję modelu. Problem w tym, iż ten sam model często przechodzi lifting z nową paletą silników albo ma kilka wersji z różnymi parametrami emisji. System nie zawsze radzi sobie z rozróżnieniem tych wariantów.
Ministerstwo Cyfryzacji we wrześniu 2023 zakończyło automatyczne dodawanie informacji o normach emisji spalin do CEPiK-u. Jak tłumaczy resort, raz przypisana przez algorytm norma nie może zostać automatycznie zmieniona. jeżeli system błędnie zakwalifikował twoje auto, musisz sam wywalczyć korektę – a to wymaga czasu, dokumentów i nerwów.
Katalog producenta nie przekona urzędnika skarbowego
Kluczowa informacja brzmi: Urząd Skarbowy przy rozliczaniu amortyzacji sprawdza wyłącznie dane z Centralnej Ewidencji Pojazdów. Przepisy nowych limitów odwołują się bezpośrednio do danych zawartych w centralnej ewidencji pojazdów. W ustawach o PIT i CIT zapisano wyraźnie, iż limit 150 000 zł stosuje się, jeżeli emisja CO2 „określona na podstawie danych zawartych w centralnej ewidencji pojazdów wynosi mniej niż 50 g na kilometr”.
Przedsiębiorca z Warszawy kupił w sierpniu 2025 hybrydę za 165 000 zł. Dealer zapewniał o emisji 47 gramów według specyfikacji technicznej. Po rejestracji w wydziale komunikacji okazało się, iż w systemie widnieje 50 gramów – dokładnie na granicy. Urząd Skarbowy zakwestionował odliczenia powyżej 100 000 zł, mimo iż przedsiębiorca przedstawił pełną dokumentację producenta potwierdzającą emisję 47 gramów.
Tłumaczenia, iż producent podaje inną wartość, nie mają znaczenia dla fiskusa. System działa mechanicznie – liczy się wyłącznie to, co widnieje w bazie CEPiK. Można mieć wszystkie certyfikaty świata, dowody homologacyjne i dokumenty techniczne, ale jeżeli w centralnej ewidencji widnieje zła cyfra, pozostaje tylko jedno wyjście: walczyć o korektę wpisu.
Co musisz zrobić już teraz, żeby nie stracić pieniędzy
Pierwszym krokiem jest sprawdzenie, co faktycznie widnieje w ewidencji. Można to zrobić na stronie historiapojazdu.gov.pl lub w aplikacji mObywatel w zakładce Moje Pojazdy. Wystarczy wprowadzić numer rejestracyjny lub VIN pojazdu, żeby zobaczyć wszystkie dane zapisane w systemie, w tym wartość emisji CO2.
Po wykryciu niezgodności trzeba zgłosić się do wydziału komunikacji adekwatnego dla miejsca rejestracji pojazdu. Sama wizyta to dopiero początek drogi. Urzędnik nie zmieni danych tylko dlatego, iż powiesz mu o błędzie. Potrzebna jest konkretna dokumentacja techniczna pojazdu.
Najważniejszym dokumentem jest certyfikat zgodności WE (CoC – Certificate of Conformity). Każdy nowy pojazd sprowadzany do Unii Europejskiej musi go posiadać. Zawiera szczegółowe dane techniczne, w tym precyzyjną wartość emisji CO2. Problem w tym, iż większość właścicieli samochodów tego dokumentu nie posiada – dealer go nie przekazuje lub pozostaje w firmie leasingowej.
W takiej sytuacji trzeba zwrócić się do salonu, importera lub producenta z prośbą o wydanie kopii. Niektóre marki udostępniają CoC online po podaniu numeru VIN, inne wymagają pisemnego wniosku. Proces może potrwać od kilku dni do kilku tygodni. Alternatywą może być świadectwo homologacyjne pojazdu, dowód rejestracyjny z innego kraju UE (jeśli auto było tam wcześniej zarejestrowane) lub oficjalne potwierdzenie od producenta na firmowym papierze z pieczątką.
Leasing komplikuje sprawę jeszcze bardziej
Jeśli samochód jest finansowany leasingiem, pojawia się dodatkowy problem. Właścicielem pojazdu jest bank lub firma leasingowa, więc to oni muszą wystąpić z wnioskiem o korektę danych. Przedsiębiorca użytkujący auto najpierw musi uzyskać od właściciela dostęp do certyfikatu zgodności, a następnie przekonać go do załatwienia formalności w urzędzie.
W przypadku korekty wpis w CEPiK-u może zostać zaktualizowany. Procedura trwa zwykle od kilku dni do kilku tygodni, zależnie od obciążenia urzędu. Ministerstwo Cyfryzacji podkreśla, iż zmiana dotyczy wyłącznie tego konkretnego pojazdu, którego dotyczył wniosek. Nie ma automatycznej aktualizacji dla innych egzemplarzy tego samego modelu. Każdy właściciel musi sam zadbać o sprawdzenie i ewentualną korektę danych swojego auta.
Tomasz Kręski, ekspert podatkowy z portalu Lex.pl, wyjaśnia iż nowe limity będą miały zastosowanie do samochodów osobowych wprowadzonych do ewidencji środków trwałych podatnika od 1 stycznia 2026. Samochody osobowe wprowadzone do ewidencji przed tą datą będą mogły być rozliczane na dotychczasowych zasadach. To oznacza, iż jeżeli przedsiębiorca planuje zakup droższego samochodu spalinowego, powinien rozważyć jego zakup jeszcze w 2025 roku.
Leasing operacyjny bez przepisów przejściowych
Ustawodawca przewidział przepisy przejściowe dla pojazdów będących środkiem trwałym podatnika – te wprowadzone do ewidencji przed końcem 2025 roku zachowają dotychczasowe limity przez cały okres amortyzacji. Problem w tym, iż żadnych przepisów przejściowych nie przewidziano dla umów leasingu operacyjnego.
Marta Szafarowska, partner w Gekko Taxens Doradztwo Podatkowe, zwraca uwagę na portalu gtakademia.pl, iż w przepisach ograniczających możliwość zaliczenia rat leasingu do kosztów podatkowych od stycznia 2026 będą się one odwoływać bezpośrednio do limitów stosowanych dla odpisów amortyzacyjnych. W rezultacie powstaje wątpliwość, czy w przypadku pojazdów w leasingu operacyjnym od stycznia 2026 będzie należało zmienić zasady rozliczania umów.
Związek Polskiego Leasingu wystąpił do Ministerstwa Finansów z prośbą o objęcie leasingu operacyjnego przepisami przejściowymi. Resort nie planuje jednak prac nad zmianą przepisów, które chroniłyby obecne umowy leasingowe. Oznacza to, iż przedsiębiorcy z autami w leasingu operacyjnym mogą od stycznia 2026 stracić prawo do odliczania pełnych rat, choćby jeżeli umowę podpisali znacznie wcześniej.
Firma, która zawarła umowę leasingu operacyjnego na spalinowe auto za 150 000 zł w połowie 2025 roku, od stycznia 2026 będzie mogła zaliczać w koszty tylko część rat odpowiadającą limitowi 100 000 zł. To może oznaczać konieczność ponownego przeliczenia wszystkich rozliczeń i ustalenia nowej proporcji kosztów. Trudno stwierdzić, czy był to celowy zabieg ustawodawcy, czy zwykłe przeoczenie legislacyjne.
Błędy w CEPiK-u uderzą też w strefach czystego transportu
Konsekwencje błędnych danych w Centralnej Ewidencji Pojazdów nie kończą się na kwestiach podatkowych. Rośnie liczba miast wprowadzających strefy czystego transportu, które wykorzystują informacje o normach emisji z CEPiK-u do kontroli wjazdów. Do końca 2024 takie strefy miały powstać w Warszawie i Krakowie.
Kamery zamontowane na wjazdach do stref skanują tablice rejestracyjne pojazdów i natychmiast porównują je z danymi zapisanymi w centralnej ewidencji. jeżeli samochód nie będzie zgodny z obowiązującymi regulacjami według danych z systemu, właściciel może zostać obciążony mandatem. Tłumaczenie się katalogiem producenta czy dokumentami technicznymi nie pomoże – liczy się wyłącznie wpis w bazie.
Błędna klasyfikacja może skutkować nałożeniem dodatkowych opłat lub całkowitym zakazem wjazdu do centrum miasta. Kierowca z samochodem faktycznie spełniającym normy może otrzymać mandat, bo algorytm błędnie zakwalifikował jego pojazd jako bardziej emisyjny. Zmiana danych w CEPiK-u wymaga osobistej wizyty w wydziale komunikacji z kompletem dokumentów, których większość właścicieli po prostu nie posiada.
Rząd liczy na 3,3 mld zł rocznie z kieszeni przedsiębiorców
Ministerstwo Klimatu i Środowiska przy uchwalaniu przepisów w 2022 wskazywało, iż skutki odczuje ponad 2 mln polskich przedsiębiorstw. Resort oceniał, iż w pierwszym roku obowiązywania nowych limitów wzrost wpływów budżetowych wyniesie ponad 600 mln zł, a w kolejnych latach choćby blisko 3,3 mld zł w skali roku.
Oficjalnym celem wprowadzenia nowych przepisów jest promowanie transportu nisko i zeroemisyjnego. Ograniczenia podatkowe mają zachęcić przedsiębiorców do sukcesywnej wymiany flot pojazdów spalinowych na pojazdy niskoemisyjne. Problem polega na tym, iż na nieco ponad pół roku przed wejściem w życie przepisów udział aut elektrycznych na rynku nowych pojazdów osobowych wynosi około 5%.
Nie zatarła się również różnica finansowa pomiędzy zakupem samochodu spalinowego a elektrycznego. Różnicy tej nie są w stanie pokryć choćby dofinansowania do zakupu pojazdów elektrycznych, zwłaszcza iż z nowego programu NaszEauto nie mogą skorzystać spółki. W efekcie przedsiębiorcy płacą więcej podatków, ale faktycznie nie mają realnej alternatywy w postaci przystępnych cenowo aut elektrycznych.
Jak się zabezpieczyć przed stratami
Pierwszy krok: natychmiast sprawdź swoje auto w systemie. Nie czekaj do momentu, gdy Urząd Skarbowy zakwestionuje twoje rozliczenia. Wejdź na historiapojazdu.gov.pl lub otwórz aplikację mObywatel. Sprawdź, jaka wartość emisji CO2 widnieje przy twoim pojeździe.
Drugi krok: jeżeli planujesz zakup firmowego auta, zrób to przed końcem 2025 roku. Samochody wprowadzone do ewidencji środków trwałych przed 1 stycznia 2026 będą mogły być rozliczane na dotychczasowych zasadach przez cały okres amortyzacji. To ostatnia szansa na skorzystanie z wyższego limitu dla spalinówek.
Trzeci krok: zbieraj dokumentację już w momencie zakupu. Nie czekaj, aż będziesz jej potrzebować. Poproś dealera o certyfikat zgodności WE (CoC), zapisz wszystkie dokumenty techniczne, zachowaj potwierdzenia z salonu. jeżeli kupujesz w leasingu, wyjaśnij firmie leasingowej, iż możesz potrzebować dostępu do certyfikatu zgodności w przyszłości.
Czwarty krok: jeżeli wykryjesz błąd, działaj natychmiast. Nie odkładaj wizyty w wydziale komunikacji na później. Każdy dzień zwłoki to ryzyko, iż do czasu wejścia w życie nowych przepisów nie zdążysz skorygować danych. Weź ze sobą komplet dokumentów – certyfikat zgodności, dokumenty techniczne, wszystko co masz od producenta.
Piąty krok: dokumentuj każdy etap procedury. Zachowuj potwierdzenia złożenia wniosków, rób kopie wszystkich dokumentów przekazanych urzędowi, proś o pisemne potwierdzenie zmiany danych. W razie sporu z Urzędem Skarbowym będziesz potrzebować dowodów, iż działałeś we adekwatnym czasie i w odpowiedni sposób.

2 godzin temu











