Bochnia w Ekstraklasie. „To szansa, chcemy zbudować coś wyjątkowego” – WYWIAD

4 godzin temu

Z Arturem Włodarczykiem, trenerem koszykarek Contimax MOSiR Bochnia, rozmawiamy o awansie do Ekstraklasy, wyzwaniach związanych z organizacją drużyny na najwyższym poziomie, budowaniu zespołu na zdrowych fundamentach i o tym, dlaczego nie wynik sportowy, ale wartości powinny być zawsze na pierwszym miejscu.

Tomasz STODOLNY (Bochnianin.pl): Pracujesz w Bochni niecały rok, a gdy rozmawialiśmy w połowie sezonu mówiłeś, iż koncentrujesz się na budowaniu fundamentów, by na nich w przyszłości można było oprzeć coś większego. Sukces w postaci awansu przyszedł szybciej niż myślałeś? Jakie są Twoje refleksje z tym związane?

Artur WŁODARCZYK (trener Contimax MOSiR Bochnia): Refleksje są fantastyczne, bo człowiek przygotowuje się na długofalową, systematyczną pracę, a tu okazuje się, iż jego praca przynosi efekt już po tak krótkim czasie. To jest na pewno bardzo nobilitujące dla trenera. Trzeba sobie też jasno powiedzieć, iż wiele klubów w Małopolsce przez ostatnie lata próbowało tego dokonać i nikomu się to nie udało. Nam się udało, więc to jest wielka rzecz.

A fundamenty? One są zawsze takie same wokół klubów. To jest dobrze wykonywana praca, wspólny cel, rozwój, uczciwość, wzajemne wsparcie. Wartości w sporcie się nie zmieniają. Wszystko, co mówiłem wcześniej, pozostaje aktualne. Zmieniają się detale, bo jesteśmy teraz w nowej rzeczywistości organizacyjnej. Samo wykonanie pewnych rzeczy będzie inne, ale jeżeli chodzi o to, jak zespół powinien funkcjonować i jak powinno wyglądać wszystko dookoła, to nie zmienia się nic. Wręcz przeciwnie – trzeba iść w kierunku, który wcześniej obraliśmy.

Ten sezon pozwolił zbudować te fundamenty, czy sukces nastąpił zanim udało się je stworzyć?

Uważam, iż udało nam się dokonać wielu dużych zmian w sprawach, na które zwracałem uwagę kiedy zaczynałem tutaj pracę. Nie mówię, iż było źle – to nie o to chodzi. Po prostu było wiele rzeczy, które na pewnym poziomie sportowym powinny wyglądać inaczej. Musieliśmy je uporządkować. I myślę, iż ten sukces jest efektem właśnie tych zmian. Wyznaczyliśmy kierunek, zaczęliśmy za nim podążać. Można to nazwać wartościami, można fundamentami, ale chodzi o to, iż zespół wyglądał dobrze.

Mówisz: „wyznaczyliśmy kierunek”… Rozumiem, iż ten kierunek to nie był cel w postaci awansu do ekstraklasy, tylko to jest coś mniej wymiernego – co w takim razie?

Sukces nigdy nie powinien być celem samym w sobie. Najpierw musi być dobrze wykonywana praca, zespół musi wiedzieć, jak się zachowywać, jaka jest kultura organizacyjna, jaka jest kultura osobista, jaka jest hierarchia, jakie powinny być zachowania. Musi być życzliwość, prawdomówność, zaufanie. To są rzeczy, od których wszystko się zaczyna. Dopiero wokół nich można budować wynik sportowy. Nie można ustawić sobie za cel samego wyniku, a zaniedbywać tych podstaw, bo to się wtedy nie uda. Powinno być odwrotnie.

Czyli to pierwsze zadanie, to było…

…Poukładać wszystko tak, żeby drużyna funkcjonowała w zdrowy sposób.

Awans do Ekstraklasy to, jak sam wspomniałeś w rozmowie z Radiem Kraków, duże wyzwanie i mnóstwo pracy. To sprecyzujmy: jaka to praca i kogo ta praca czeka, przed kim te wyzwania?

Przed wszystkimi. Przed klubem, przed zespołem, przed miastem i przed całą społecznością. To jest naprawdę duże przedsięwzięcie. Mamy szansę zrobić coś wyjątkowego, ale potrzeba do tego spokoju, pokory, wspólnego działania. Liga będzie poszerzana, najprawdopodobniej nie będzie spadków. To daje nam szansę zrobienia czegoś wyjątkowego, ale to dopiero początek bardzo trudnej drogi. Kierunki mogłyby być różne…

Jakie?

Można pójść na skróty – ściągnąć zagraniczne zawodniczki, poukładać to byle jak i cieszyć się, iż jakoś to funkcjonuje. Ale – ja się przy tym mocno upieram – lepsza jest droga trudniejsza, bardziej wyboista, podejrzewam iż dłuższa. Może też mniej efektowna na początku. Ale tylko ona daje realną szansę na to, iż zostaniemy w Ekstraklasie na dłużej niż chwilę. I zbudujemy coś naprawdę wyjątkowego. Coś innego na skalę tego, co dzieje się w Polsce.

Wierzysz, iż możemy się wyróżnić?

Tak. Byłem w Ekstraklasie i przy wielu klubach na różnych poziomach. I to nie jest tak, iż wszystkie te zespoły są niesamowicie profesjonalnie zorganizowane. Tam często są bardzo duże pieniądze, ale wiele rzeczy nie działa. Możemy iść drogą taką, iż zrobimy to byle jak, ale żeby było. A możemy zacząć od drugiej strony – od tej pracy u podstaw – i zrobić to na poważnie, tak jak powinno być zrobione. Nie porywać się od razu z motyką na słońce, brać w tym momencie cztery zagraniczne zawodniczki, dobrać „byle co” i cieszyć się, iż to funkcjonuje. To nie jest nasza droga. Chcemy robić wszystko krok po kroku.

Czyli po prostu chcemy być dobrze poukładani?

Poukładani, zorganizowani, uczciwi, pełni entuzjazmu w tym wszystkim, wiedzący, gdzie idziemy, dokąd idziemy, mający plan na dłużej niż rok, mający plan na dwa, trzy, cztery lata do przodu…

Klub podziela tę wizję?

Odbyliśmy spotkanie, rozmawialiśmy – optowałem za spokojnym podejściem., bo byłem świadkiem wielu projektów, które zaczynały się z wielkim rozmachem i upadały po kilku miesiącach. Uważam, iż takie podejście, na które się zgodziliśmy i jakie teraz proponujemy, jest zdroworozsądkowe i naturalne.

Działamy prężnie, ale trzeba powiedzieć wprost – ja od dwóch tygodni nie śpię, nie funkcjonuję normalnie, bo wszystko dzieje się bardzo dynamicznie. Jesteśmy w bardzo trudnym momencie. Jest późno, rynek zawodniczy jest bardzo trudny, z pozyskaniem zawodniczek jest problem… A do tego trzeba dodać, iż finanse, którymi będziemy dysponować, będą jednymi z najmniejszych w całej lidze. I dlatego powtarzam: nie zrobimy projektu jak te kluby, które mają po kilkanaście milionów i mogą sobie pozwolić na to, by przymykać oko na wszystko, bo na końcu sezonu i tak przyjadą dwie czy trzy zawodniczki, które „uratują” wynik… My musimy zaczynać wszystko zupełnie inaczej i funkcjonować w innych realiach.

Będą zmiany kadrowe w drużynie? Jakie?

Co roku w każdym zespole jest remont…

Rzeczywiście, w zeszłym sezonie wymieniliśmy aż 5 zawodniczekWyszło to nam na dobre.

Przychodząc tutaj miałem marzenie, by awansować do Ekstraklasy i od początku o tym mówiłem. Były momenty, kiedy wierzyłem w to bardziej, może czasem trochę mniej, ale to było moje główne marzenie. Nie jestem pewien, czy wszystkie osoby w zespole takie marzenie miały. Mając zespół trzeba wiedzieć, iż wszyscy grają „do jednej bramki”. Trzeba umieć postawić dobro zespołu ponad dobro indywidualne, a nie wszyscy to potrafią.

Dziś rozmawiamy o przyszłym sezonie z sześcioma-siedmioma zawodniczkami z dwunastu. Ale trzeba też pamiętać i chcę to podkreślić: niektóre dziewczyny mają pracę, studia, swoje życie. Nie zawsze chcą i mogą być w zespole ekstraklasowym, gdzie obowiązków i poświęconego czasu potrzeba więcej. To nie znaczy, iż my z nich rezygnujemy. Czasem one same wybierają inną drogę. To normalne wybory życiowe.

Oprócz zespołu grającego w Ekstraklasie, będzie też drużyna rezerw grająca w 1 lidze. To istotny element całości?

Bardzo. Projekt „Ekstraklasa” jest projektem wielowymiarowym – to też promocja miasta, zespołu, koszykówki wśród młodzieży. Rezerwy dają szansę tym, które trenowały w Bochni przez lata. One mogą się dalej rozwijać, grać, stawiać kolejne kroki. Dostawać minuty. W tym sezonie był z tym problem, bo meczów było mało, każdy mógł mieć ogromne znaczenie dla układu tabeli i nie było za bardzo miejsca na eksperymenty.

Więc się cieszę, bo zespół rezerw to będzie bardzo fajna rzecz. Nie ukrywam, urzekła mnie sytuacja po finale, kiedy już po ceremonii dekoracji siedziałem jeszcze na ławce i podeszła do mnie dziewczynka, najpierw poprosiła o podpis, a potem powiedziała: „Panie trenerze, proszę na mnie zaczekać cztery lata, ja u pana w tym pierwszym zespole będę grała!”. To są momenty, które naprawdę zostają w sercu…

Na koniec spuentujmy: czego kibice mogą się spodziewać w przyszłym sezonie?

Zespołu, który po każdym meczu zostawi na parkiecie 100% serca. Może to brzmi ogólnikowo, ale to naprawdę jest ogromne przedsięwzięcie. Ze swojej strony zrobię co mogę, by zespół dawał z siebie wszystko. I żeby po każdym spotkaniu można było powiedzieć: jesteśmy dumni, bo zagraliśmy na sto procent.

Idź do oryginalnego materiału