Gdyby Lidl-owski moloch faktycznie powstał w Gietrzwałdzie, to byłby to pośmiertny, ale jakże symboliczny triumf Jerzego Urbana, jednego z ojców rodzimego antypolonizmu, który prawdopodobnie ściskałby kciuki za to, by nieopodal modlących Polaków walały się tony śmieci, a w powietrzu unosił nieznośny fetor. Tego chcemy?
1 sierpnia 2017 roku doszło do rzeczy niebywałej. Otóż na instagramowym profilu napoju energetycznego Tiger pojawiła się grafika z ostentacyjnie wystawionym środkowym palcem, opatrzona skandalicznym podpisem: „1 sierpnia. Dzień Pamięci. Chrzanić to, co było. Ważne, to co będzie”. Obrazoburcza reklama gwałtownie została usunięta, ale bezeceństwa nie dało się zamieść pod dywan, bo w internecie nic nie ginie…
Szarganie narodowych świętości spotkało się ze zrozumiałą reakcją polskiego społeczeństwa, które gremialnie pokazało, co myśli o obrażaniu swoich bohaterów i próbie wykorzystywania do celów komercyjnych (w dodatku w ordynarny sposób) wartości, będącymi fundamentem naszej tożsamości.