Po długich oczekiwaniach i z około kwartalnym opóźnieniem, Bruksela przedstawiła projekt zmiany Rozporządzenia o Europejskim Prawie Klimatycznym i zaproponowała flagową legislację wprowadzającą cel redukcji emisji gazów cieplarnianych do 2040 r. w wysokości 90%, w porównaniu do ich poziomu z 1990 r. Dotychczas cel ten był określony na 2030 r. w wysokości 55%, a także na 2050 r. w postaci planowanego osiągnięcia neutralności klimatycznej w ujęciu netto, ale brakowało celu pośredniego na 2040 r., którego wyznaczenie było obowiązkiem Brukseli – zgodnie z powyższą legislacją.
Wysokie ambicje klimatyczne utrzymane do 2040 r. wbrew malkontentom
Do propozycji celu redukcyjnego na 2040 r., Bruksela – wydaje się w celu uspokojenia malkontentów po stronie branż przemysłowych – dołączyła szereg komunikatów obejmujących wdrażanie Clean Industrial Deal poprzez promocję innowacyjnych technologii i form wykorzystania energii odnawialnej, przyspieszenie inwestycji w infrastrukturę sieciową i magazynową oraz metody ustalania taryf sieciowych.
W ostatnich tygodniach trwały intensywne uzgodnienia wewnątrz Komisji Europejskiej oraz ustalenia z rządami państw UE, mające na celu dojście do kompromisu jak te propozycje powinny wyglądać w szczegółach. Głównym celem KE było pozyskanie akceptacji dla poziomu ambicji celu redukcyjnego na 2040 r. w wysokości 90%, z którym nowe Kolegium Komisarzy wjechało do Brukseli na sztandarach w grudniu ubiegłego roku.
Cel ten był już oficjalnie rekomendowany w lutym ubiegłego roku przez poprzedni skład Komisarzy, ale od tego czasu wiele się w Unii zmieniło. Przede wszystkim rządy w wielu krajach UE objęły formacje prawicowe, zorientowanie na osłabianie obciążeń klimatycznych spoczywających na ich gospodarkach. Tendencja ta została odzwierciedlona także w ostatnich, zeszłorocznych, wyborach do Parlamentu Europejskiego, w którym zasiadła znacznie większa ilość europosłów reprezentująca te siły polityczne.
W ostatnim czasie pojawiało się coraz więcej wypowiedzi sceptycznych, padających ze strony kluczowych graczy. Krytycznie o celu 90% wypowiadał się publicznie m.in. włoski minister ds. energii Gilberto Fratin, a swój sprzeciw podkreślają też m.in. Czechy, Słowacja, i Węgry. Wiadomo, iż z celem 90% nie jest po drodze także naszemu rządowi.
Co ważne, Komisja, wbrew wcześniejszym doniesieniom nieformalnym, nie zaktualizowała oceny wpływu przyjęcia celu 90% i załączyła w aktualnej publikacji tę z lutego ubiegłego roku. Z pewnością wzbudzi to apel środowisk sceptycznych nowemu celowi o najbardziej aktualne dane, nad czym podobno KE pracowała w ostatnim czasie.
Kredyty węglowe tak, ale nie dla energetyki i przemysłu
Komisja stanęła przed zadaniem znalezienia kompromisu, mając na celu jak najmniejsze osłabienie poziomu ambicji klimatycznych. Szukała złotego środka w postaci włączenia opcji elastyczności w sposobie dojścia do celu 90%. Na czele znalazły się tzw. kredyty węglowe zaproponowane właśnie przez Brukselę.
Takie rozwiązanie polegające na włączeniu redukcji emisji uzyskanych w projektach realizowanych tańszym kosztem poza UE (w państwach rozwijających się) miało już miejsce w systemie EU ETS do 2020 r. w ramach mechanizmu CDM (ang. Clean Development Mechanism). CDM był stosowany w poprzednich dwóch fazach systemu EU ETS (lata 2008-2020). Dana firma zamiast redukować emisje we własnych instalacjach mogła zainwestować w redukcję emisji np. w Chinach, a następnie użyć tych jednostek do rozliczenia własnych emisji lub sprzedać je na rynku EU ETS. Jednostki tej redukcji (tzw. CERy) były znacznie tańsze niż uprawnienia w EU ETS, więc cieszyły się dużym powodzeniem. Możliwość korzystania z nich była jednak ograniczona. W okresie od 2008 do 2020 r. polskie firmy objęte EU ETS mogły w ten sposób rozliczyć do 11% uprawnień przyznanych im na lata 2008-2012.
Wprowadzając na nowo opcję kredytów węglowych w najnowszych propozycjach, Bruksela zmieniła jednak gruntownie istotne elementy tego mechanizmu. Przede wszystkim, w odróżnieniu od okresu 2020 r., jednostki redukcji generowane przez te projekty nie będą mogły być rozliczane w systemie handlu uprawnieniami przez podmioty objęte w tej chwili EU ETS, a więc firmy energetyczne, czy branże przemysłu energochłonnego.
Drugą istotną różnicą jest ich ograniczony w propozycji KE wolumen, tj. 3 procent emisji UE w 1990 r. Dodatkowo, jednostki te będą mogły zgodnie z propozycją Brukseli zostać wykorzystywane dopiero od 2036 r. Jest to więc rozwiązanie, które ma być zastosowane dopiero pod koniec okresu jak można zakładać przede wszystkim w sektorze rolnictwa, który jako jedyny może jeszcze w tym czasie nie być objęty systemem EU ETS.
Nad podejściem KE z pewnością ubolewać będą przede wszystkim firmy z branż energochłonnych, które poprzez koncepcję powrotu do kredytów węglowych liczyły na faktyczne częściowe odciążenie od kosztów kupowania uprawnień do emisji. Ceny uprawnień w tej chwili oscylują wokół 70 EUR/t CO2, przy prognozach ich wzrostu do 2030 r. choćby do 200 EUR/t CO2 – jak choćby w analizach naszego KOBiZE. Podobne rozgoryczenie mogą też czuć krajowe spółki energetyczne, które wobec odejścia od koncepcji wydzielenia wytwórczych aktywów węglowych muszą ponosić rocznie miliardowe opłaty za uprawnienia.
Opcje pochłaniaczy i podziału zobowiązań pomiędzy sektory
Poza opcją kredytów węglowych dodatkowymi elastycznościami proponowanymi przez Brukselę są opcje wykorzystania pochłaniaczy CO2 (tzw. carbon removals) w systemie EU ETS. Mogą one być generowane przez projekty zalesiania lub technologie wychwytu CO2 z powietrza, czy spalania biomasy. Tak wytwarzane redukcje mogłyby „offsetować” utrzymującą się emisję z instalacji konwencjonalnych w przemyśle, czy energetyce.
Problem z tym, iż instalacje o negatywnej emisji netto jak technologie wychwytu i magazynowania CO2 w instalacjach biomasowych i z powietrza na dziś praktycznie nie istnieją. Trzeba więc stworzyć na nie rynek i ten cel może być wsparty przez włączenie takich jednostek do EU ETS. To jednak może być mało i bez dodatkowych zachęt finansowych nowe technologie nie powstaną w skali, która zapewni ich znaczącą rolę w dekarbonizacji unijnej gospodarki. A na razie takich programów nie widać.
Z kolei większa elastyczność redukcji w różnych sektorach ma pomóc w osiągnięciu celów w sposób opłacalny i sprawiedliwy społecznie. Konkretnie, takie rozwiązanie ma dać krajom możliwość zrekompensowania wolniejszych redukcji w trudniejszych sektorach, szybszą ścieżką w innych.
Powyższe mechanizmy elastyczności mają być przedmiotem nadchodzącej rewizji dyrektywy EU ETS w przyszłym roku.
Przemysł objęty CBAM ma dostać rabaty eksportowe
Firmy przemysłowe otrzymały jednak od Brukseli istotną marchewkę. Mogą bowiem liczyć w najbliższej przyszłości na korzystną, dla sektorów objętych opłatą graniczną od emisji CO2, tzw. CBAMem (ang. Carbon Border Adjustment Mechanism), modyfikację przepisów. KE nieprzypadkowo przedstawiła taką propozycję równolegle z postulatem wyznaczenia celu redukcji emisji do 2040 r., gdyż właśnie konkurencyjność przemysłu leży na sercu głównym oponentom windowania ambicji klimatycznych bloku.
Obecnie w fazie pilotażowej objęte CBAMem są m.in. branże cementu, żelaza i stali, czy nawozów. Zmiany proponowane przez Brukselę mają polegać na rozszerzeniu zakresu stosowania CBAMu o eksport unijnych towarów objętych tym mechanizmem, co ma poprawić ich konkurencyjność w wymiarze globalnym. w tej chwili CBAM ma chronić produkcję przemysłową na potrzeby wewnętrzne, nie chroni jednak konkurencyjności eksportu do państw poza UE, gdzie nie obowiązują tak rygorystyczne przepisy klimatyczne. Jest to postulat, o który branże przemysłowe zabiegały od początku dyskusji o CBAMie, jak dotąd nieskutecznie.
Tzw. rabaty eksportowe mają być finansowane z przychodów generowanych przez CBAM. Na obecnym etapie nie są to jednak konkretne propozycje legislacyjne, a wyłącznie zapowiedź ich pojawienia się do końca roku. Jak wskazuje KE, rozwiązania wzmocnią konkurencyjność eksportu UE w tych branżach, która może być dodatkowo zagrożona przez powiązany z CBAMem mechanizm stopniowego odchodzenia od darmowych pozwoleń na emisje. Darmowe uprawnienia dla branż UE objętych CBAMem mają być pomniejszane zaczynając już od przyszłego roku, a kończąc na ich całkowitym odstawieniu do 2034 r.
Szczegóły mechanizmu chroniącego eksport unijny nie zostały jednak przedstawione, co może wynikać z faktu, iż KE przez cały czas szuka rozwiązań, które będą akceptowalne z punktu widzenia przepisów WTO.
Podsumowanie
Wewnątrz KE zwyciężyła opcja bardzo kosmetycznego poluzowania celu na 2040 r., pomimo rosnących sprzeciwów ze strony rządów państw UE i bardziej sceptycznego wysokim ambicjom składu Parlamentu Europejskiego. Aktualna prezydencja duńska z pewnością zrobi co może, aby instytucje UE nie rozwodniły istotnie ram zaproponowanych przez Komisję.
Kredyty węglowe wchodzące dopiero w 2036 r. to strategia na uniknięcie najkosztowniejszych redukcji w najtrudniejszych sektorach wewnątrz UE. Jednocześnie wyłączenie ich z systemu EU ETS uniemożliwi skorzystanie z ulg kosztowych przez energetykę, czy branże przemysłowe, objęte już systemem handlu. Dodatkowo wolumen kredytów jest ustalony przez KE na bardzo niskim poziomie 3% emisji z 1990 r. Można więc powiedzieć, iż jest to iluzoryczna elastyczność.
Ciekawszą opcją wydaje się być próba stworzenia rynku na inwestycje pochłaniające CO2. Pytanie czy za włączeniem ich do rozliczenia w EU ETS pójdą także nowe mechanizmy wsparcia, czy też mają się one „spinać” tylko na cenach uprawnień do emisji.
Pojawia się też pytanie jak w praktyce ma działać opcja podziału zobowiązań redukcyjnych między sektorami gospodarki.
Widać, iż KE chce ustawić dalsze negocjacje propozycją dość "zieloną", do dalszego ewentualnego rozwodnienia głównie przez Radę UE, ale też bardziej niż w przeszłości konserwatywny klimatycznie Parlament Europejski.
Dalsza debata legislacyjna między instytucjami UE prawdopodobnie skoncentruje się na następujących głównych kwestiach: poziomie ambicji (tu z pewnością część państw zaproponuje obniżenie celu redukcyjnego na przykład do 85%, a będą i takie, które mogą postulować 95%); procentowych celach dla udziału kredytów węglowych, terminie ich wejścia w życie i możliwości ich włączenia do EU ETS; czy mechanizmach wsparcia dla pochłaniaczy i sposobie podziału zobowiązań redukcyjnych między sektorami.