Mieszkańcy ulicy Tołstoja i al. Piłsudskiego spotkali się z władzami Spółdzielni Mieszkaniowej „Teresa” i nie było to spokojne spotkanie. Mieszkańcy mieli sporo pretensji do władz SM „Teresa” o likwidację nieformalnych miejsc parkingowych i de facto wywołanie całego problemu. Natomiast władze spółdzielni mieszkaniowej i Rada Nadzorcza, pomimo wstępnych deklaracji otwartości i chęci szukania porozumienia z mieszkańcami, sprawiali wrażenie poirytowanych spotkaniem. Pojawiły się docinki nie na miejscu ze strony prezesa spółdzielni, który nazywał mieszkańców „aktywistami”. Doszło do kilku utarczek słownych i w końcu przedstawienia propozycji ze strony SM „Teresa”. Propozycja raczej nie była wyciągnięciem ręki w stronę mieszkańców. Nastawienie władz SM „Teresa” zmieniło się po tym, jak obecny na spotkaniu przedstawiciel tyskiej policji popatrzył w dokumenty i przedstawił swoje rozwiązanie problemu.
Chodzi o 7 miejsc postojowych, z których od 20 lat korzystali mieszkańcy przy ulicy Tołstoja 60. Samochody parkowały pod blokiem. W 2023 roku SM „Teresa” wystąpiła do MZUiM Tychy o zmianę organizacji ruchu i postawiono tam znak zakazu postoju. Następnie w miejscu, gdzie parkowali mieszkańcy, spółdzielnia ustawiła donice. Po interwencji mieszkańców donice przesunięto na lewą stronę jezdni, a mieszkańcy mogli dalej parkować. Z tym iż znak ciągle tam był i nagle ktoś zaczął dzwonić na straż miejską, iż samochody parkują niezgodnie z przepisami. Na spotkaniu mieszkańców i spółdzielni obecni byli przedstawiciele policji i Straży Miejskiej, którzy zaznaczyli, iż do tej pory żadnego mandatu w tym rejonie nie wydano.
Mieszkańcy vs prezes
Mieszkańcy mieli sporo zarzutów względem głównie prezesa SM „Teresa”, któremu zarzucali – delikatnie mówiąc – trudną współpracę. Domagali się tego, czego domagali się do tej pory: likwidacji znaku, przez co służby nie będą musiały interweniować, a mieszkańcy będą mogli parkować.
Przedstawiciele SM „Teresa” mówili, iż chcą dojść z mieszkańcami do porozumienia – temu miało służyć spotkanie. Jednak prezes Andrzej Pawłowski kilka razy doprowadził do wrzenia zebranych lokatorów. Zakwestionował podpisy zbierane pod petycją o likwidację miejsc parkingowych. Petycję podpisały osoby mieszkające w 31 mieszkaniach z 64. „ Ja osobiście mogę domniemać, iż te pozostałe osoby nie są zainteresowane, wręcz przeciwnie – są przeciw” – mówił prezes. Wspomniał, iż spółdzielnia ma mnóstwo pracy z powodu lawiny zgłoszeń z tego rejonu – mieszkańcy w odpowiedzi na działania SM „Teresa” zaczęli masowo zgłaszać wszelkie nieprawidłowości.
Gdy mieszkaniec dopytywał o wprowadzone oznakowanie, które uniemożliwia przeprowadzkę, bo nie można podjechać samochodem pod klatkę, żeby nie dostać mandatu, prezes stwierdził, iż ewentualnie taką zgodę wyda. Przedstawiciele służb gwałtownie go skorygowali, iż może sobie zgody wydawać, ale jak jest oznakowanie, to jego zgody nie mają znaczenia. Nazywał mieszkańców, którzy manifestowali swój sprzeciw „aktywistami” i zaproponował im, żeby sami wynosili z klatki na Tołstoja 60 niepełnosprawnego mieszkańca, który tam mieszka i czeka na budowę podjazdu, czym wywołał oburzenie wśród zebranych.
Posłuchajcie, co powiedzieli nam mieszkańcy w trakcie spotkania przed blokiem:
Nie da się, bo przepisy nie pozwalają
Radca prawny SM „Teresa” przedstawiła mieszkańcom przepis z 2002 roku, który mówi o tym, iż każde miejsce parkingowe musi być oddalone od okien przynajmniej o 7 metrów. Przez to likwidacja znaku nic nie da, bo hipotetycznie ktoś będzie mógł pozwać SM „Teresa” i domagać się odszkodowania. Gdyby jednak zrobić tam parkingi dla osób niepełnosprawnych, to wtedy te przepisy nie obowiązują. Zebrani dopytywali, co w takiej sytuacji z innymi miejscami dla niepełnosprawnych, które w części zawsze stoją puste.
„Czy te trzy miejsca dla niepełnosprawnych zostaną zlikwidowane, czy nie?” – pytał jeden z mieszkańców.
„Państwo twierdzą, iż tam jest dużo osób, żeśmy słyszeli, wiele osób z niepełnosprawnościami i możliwość jest wybudowania miejsc parkingowych dla niepełnosprawnych. No i te osoby, które zajmują normalne miejsce państwu teraz, przeniosą się na miejsce dedykowane dla nich” – tłumaczyła wiceprezes Joanna Widłok.
Usłyszała, iż w bloku też są osoby starsze i schorowane, które nie mają grupy niepełnosprawności. „Podjechać (pod klatkę – red.) pani może” – tłumaczyła wiceprezes. „Ale ja muszę potem gdzieś zaparkować” – odpowiedziała mieszkanka.
Generalnie propozycja spółdzielni, podszyta troską o osoby niepełnosprawne, ale niezałatwiająca problemu ogółu mieszkańców, którzy dalej zostali bez utraconych miejsc parkingowych, nie spotkała się z dużą przychylnością zebranych.
W końcu jeden z obecnych na spotkaniu policjantów popatrzył w plan drogi i zaproponował zrobienie kilku miejsc parkingowych nie przy budynku – bo formalnie się nie dało – a po lewej stronie. Czego bardzo nie chciała spółdzielnia. Problemem była zieleń i drożność przejazdu. Ostatecznie wiceprezes zaproponowała, iż kontrowersyjny znak będzie przeniesiony wyżej, więc nie będzie powodu dzwonić po służby, a część miejsc będzie utworzona dla niepełnosprawnych, a z części nieformalnie będą mogli korzystać mieszkańcy.
Teraz SM „Teresa” zwróci się do Miejskiego Zarządu Ulic i Mostów w Tychach o akceptację tego rozwiązania. Czy uda się je wprowadzić? Czas pokaże.