Przez prawie dwa tygodnie byłem skazany na valet parking. Jak ktoś ogląda amerykańskie filmy, to pewnie wie, co to znaczy. Dla tych, co nie wiedzą, to spieszę z wytłumaczeniem oraz garścią spostrzeżeń. Sprawa dotyczy USA.
Valet parking polega na tym, iż właściciel lub kierowca pozostawia pojazd w wyznaczonym miejscu, a parkingowy odprowadza maszynę do docelowego miejsca parkingowego.
Wyznaczone miejsce, gdzie kierujący pozbywa się swojej maszyny, to zwykle dogodna lokalizacja, jak wejście do hotelu, ale nie tylko. Propozycje valet parkingu można spotkać również na ulicy w pożądanych miejscówkach, jak np. przy nadmorskim bulwarze. Wszystko po to, żeby podjechać jak najbliżej miejsca docelowego. Amerykanie kochają jeździć wszędzie samochodem, choćby tam, gdzie często nie ma normalnego sposobu na zaparkowanie.
Valet parking, czyli „autonomiczne parkowanie, zanim to było modne”
W dzisiejszych czasach producenci szczycą się, iż ich samochody same potrafią odprowadzić się autonomicznie do miejsca parkingowego, a tu proszę bardzo – okazuje się, iż taka funkcjonalność istnieje od lat i nazywa się valet parking. To zupełnie jak z tym, iż autonomiczne samochody istnieją od dawna i nazywają się taksówki.
Valet parking kontra polska cebula
Dla mnie, prostego chłopaka z Polski, to nie do pomyślenia, iż codziennie ktoś obcy będzie jeździł moim samochodem. I to jeszcze nim parkował, czyli robił najbardziej obcierkogenną czynność. Ale w USA to norma, budynki są konstruowane z myślą o takiej metodzie parkowania. Ja mieszkałem w apartamentowcu, ale nie był on zbudowany na styl europejskiej deweloperki. Nie miał rozbudowanej sieci parkingów podziemnych z windami do każdej z klatek. Tutaj był podjazd na styl hotelowy, czyli jeden – na samym środku. Tam samochód przejmowali pracownicy.
Bacznie przyglądałem się pracy parkingowych i mam kilka spostrzeżeń
Do obsługi takiego wieżowca, jak ten, w którym mieszkałem, zatrudnionych było kilkanaście osób. To kilkanaście etatów, których w po tej stronie oceanu nie udałoby się stworzyć. I tak co budynek. Wśród obsługi panuje dobra organizacja i istnieje podział na role. Są parkingowi, którzy odprowadzają samochody, jest manager obsługujący przyjęcia, są także pracownicy obsługujący wydawkę i… każdy z nich oczekuje napiwków.
Jak to wygląda od strony parkującego?
Żeby zostawić samochód, wystarczy podjechać pod same drzwi, wysiąść i oddać kluczyki. W moim przypadku zwykle wymagało to opuszczenia auta przez dwójkę dorosłych, dwójkę małych (często śpiących) dzieci oraz wózek i bety. Niby czasu, żeby to zrobić, masz ile chcesz, ale ogólnie to czułem jakieś ciśnienie. Kilka metrów dalej stoją wszyscy oczekujący na swoje samochody, są też wszyscy parkingowi i musisz wysiadać z tymi dzieciakami i torbami na świeczniku, na dodatek w tle słuchając pracy silników aut oczekujących już za tobą w kolejce. Nie było w tym nic „glamorous”, ja czułem się bardziej „żenułous”.
Odbieranie przebiega bardzo podobnie
Po pierwsze, o ile mamy plan wybrać się gdzieś autem i dojechać tam w określonym czasie, to trzeba zaplanować wyjście jakieś 10 minut wcześniej przez valet. Dlaczego? Bo nigdy do końca nie wiadomo, ile będzie trzeba czekać na auto. A czekać będzie trzeba, bo proces odbioru pojazdu ma kilka etapów. Najpierw należy się zgłosić do budki i okazać bilet. Tam pracownik przekazuje kluczyki innej osobie. Ta kolejna osoba odstawia pod ziemię auto jakiegoś przybysza i dopiero potem wraca na powierzchnię z twoim samochodem. Oddaje kluczyki i oczywiście oczekuje napiwku. Zwykle w milczeniu, bo niestety duża część parkingowych nie mówi po angielsku, a jedynie po hiszpańsku. Na koniec trzeba załadować się do auta, znowu na oczach wszystkich i znowu pod (rzekomo nieistniejącą) presją.
Jestem z Europy i przyzwyczaiłem się, iż sam parkuję swój samochód
Tak wiem, ten „mój samochód” w USA był wypożyczony, ale podpisałem dokument, iż będę jedynym kierowcą i bardzo chciałem, żeby tak zostało, ale niestety… valet parking. Ogólnie rzecz biorąc, to nie jest dla mnie. Nie chcę wiedzieć, co by było, jakby coś zginęło z kabiny, albo parkingowi uszkodziliby auto. Na szczęście w naszym przypadku nic takiego nie miało miejsca.
Być może taki uliczny valet parking ma więcej sensu
Chodzi mi o najbardziej zatłoczone lokalizacje. Są okoliczności, w których może ucieszyłbym się mogąc przekazać komuś swój wóz np. przy samej plaży lub pod restauracją. jeżeli chodzi o parkowanie pod własnym mieszkaniem, to ja serdecznie dziękuję – wolę robić to samemu. Wsiadać i wysiadać bez publiczności oraz nie płacić napiwków.
Czytaj dalej:
Autobus zepchnął mnie na przeciwległy pas pod nadjeżdżające auta. To wina infrastruktury