Były szef Banku Światowego straszy skutkami deglobalizacji gospodarki

4 miesięcy temu

Bertrand Badré, były dyrektor zarządzający Banku Światowego, założyciel Blue Like an Orange Sustainable Capital oraz autor książki „Can Finance Save the World?” zaznacza w swojej opinii na łamach „Project Syndicate”, iż perspektywy światowej gospodarki są bardziej ponure niż się wielu wydaje.

Autor związany ze Światowym Forum Ekonomicznym wprost pisze, iż wiara w to, iż „współzależna gospodarka globalna może funkcjonować w systemie geopolitycznym opartym na suwerenności narodowej prawie 200 państw, zawsze odzwierciedlała pewną dozę idealizmu”.

Już w latach 30. ub. wieku rozpadło się to „dziwne małżeństwo”, a po II wojnie światowej odbudowano system globalny w oparciu o „uzgodnione zasady, wspólne instytucje międzynarodowe, pewien stopień wzajemnej wyrozumiałości i zarządzanie kryzysowe”. Oddzielono względy bezpieczeństwa od gospodarki. Lata 90. przyniosły integrację gospodarki państw o radykalnie odmiennych reżimach.

Dzisiaj zaś próbuje rozmontować się fundamenty globalnego sytemu i postępuje deglobalizacja, która zdaniem Gity Gopinath, pierwszej zastępcy dyrektora zarządzającego MFW, będzie miała daleko idące konsekwencje dla handlu w postaci zmniejszenia przyrostu wydajności i zwiększenia ryzyka niestabilności makrofinansowej. Ponadto ograniczy przepływy kapitału do państw Globalnego Południa i zagrozi dostarczaniu globalnych dóbr publicznych, w tym działaniom klimatycznym.

Tą tendencję do fragmentacji ma napędzać pięć kluczowych czynników. Jednym z nich jest rosnące ryzyko geopolityczne, które podsyca brak zaufania i zmniejsza wolę współpracy państw o znaczeniu systemowym. Zdaniem byłego dyrektora Banku Światowego, przykładowo spór w sprawie Tajwanu może zniszczyć światowy system gospodarczy.

Drugim czynnikiem powodującym deglobalizację jest łączenie kwestii bezpieczeństwa z polityką gospodarczą. Ekspansywne działania w celu zabezpieczenia dostępu do surowców, infrastruktury i technologii stwarza ryzyko systemowe dla globalizacji.

Trzecim czynnikiem jest pogłębiający się rozłam między Globalną Północą a Globalnym Południem. Ma to wynikać z załamania wsparcia dla gospodarek rozwijających się i narastającej niechęci państw Południa do państw bardziej rozwiniętych. „Przepływy finansowe netto do państw rozwijających się w 2023 r. stały się ujemne, a w 2024 r. tendencja się pogorszy. Częściowo wyjaśnia to niechęć lub odmowę wielu państw Globalnego Południa do wspierania Zachodu w kluczowych kwestiach geopolitycznych, takich jak sankcje nałożone na Rosję w odpowiedzi na jej agresywną wojnę na Ukrainie” – czytamy.

Zdaniem autora opinii wszystkie państwa muszą współpracować, aby popychać program klimatyczny do przodu, by przyspieszyć postęp, a nie rywalizować o dominację w „zielonych technologiach”.

Kolejnym czynnikiem powodującym deglobalizację ma być brak współpracy między państwami w związku z wykładniczym rozwojem zaawansowanych systemów algorytmicznych (tak zwanej sztucznej inteligencji).

Autor przekonuje, iż „większość państw Globalnego Południa przez cały czas opowiada się zarówno za współzależnością, jak i globalnym zarządzaniem” a „sektor prywatny przez cały czas charakteryzuje się współzależnością”. Wciąż mamy „wyspecjalizowane organizacje międzynarodowe, globalne sieci edukacyjne i globalne społeczeństwo obywatelskie”.

By uchronić się przed licznymi wstrząsami i kryzysami, które przyniosą nam następne miesiące i lata, jeżeli państwa będą prowadzić politykę „wet za wet”, starając się zdobyć przewagę nad rywalami, pilnie należy poprawić wzajemną komunikację decydentów i podnieść rangę grup roboczych G20 oraz innych organów globalnego zarządzania zajmujących się zarządzaniem ryzykiem związanym ze sztuczną inteligencją, przeciwdziałaniem zmianom klimatycznym. Globalista podkreśla, iż nie można dopuścić do załamania się światowego systemu gospodarczego, bo przyniesie to więcej konfliktów, kryzysów, wojen i ubóstwa.

Źródło: project-syndicate.org

AS

Idź do oryginalnego materiału