Zmarł piłkarz pierwszoligowej Kotwicy Kołobrzeg, a wcześniej wiele lat związany z tyskimi klubami Aleksander Biegański. O śmierci 24-latka w nocy z 9 na 10 stycznia w swoich mediach społecznościowych poinformował brat zawodnika, Jan.
Piłkarz większość swojego życia grał w Tychach. Jako dziecko trenował w Chrzcicielu Tychy, by później trafić do APN SMS Tychy, aż finalnie znalazł się w drużynach młodzieżowych GKS-u Tychy. Później był w kadrze pierwszego zespołu, ale w rozgrywkach I ligi zagrał tylko dwa razy – jesienią 2019 roku wystąpił przeciwko Chojniczance Chojnice i Olimpii Grudziądz. Głównie występował jednak w rezerwach GKS-u, gdzie był choćby kapitanem. Po zmianach kadrowych w drugiej drużynie tyskiego klubu trafił do IV-ligowej Polonii Łaziska Górne, a wiosnę 2024 spędził w występującej w III lidze Legionovii Legionowo.
Szansę debiutu na szczeblu centralnym w GKS-ie otrzymał od trenera Ryszarda Tarasiewicza – tego samego, który przekonał go do dołączenia do Kotwicy Kołobrzeg latem 2024 roku.
– Dobrze go pamiętaliśmy z trenerem Tarasiewiczem. Zawsze nam się podobał jego styl gry, więc postanowiliśmy dać mu szansę w Kotwicy. Wiadomo, iż po tak długim okresie gry w niższych ligach powrót na zaplecze ekstraklasy nie jest taki łatwy, ale zagrał 12 meczów w tej rundzie, więc dla niego to na pewno był duży sukces – powiedział nam w rozmowie Tomasz Wolak, drugi trener Kotwicy, który kilka lat pracował z Biegańskim w tyskim klubie.
– Już w 2017 roku trenował z pierwszym zespołem. Mieliśmy plan, by stał się pierwszym młodzieżowcem w GKS-ie. Miał jednak sporo pecha, bo na ostatnim sparingu przed rundą doznał poważnej kontuzji stawu skokowego i jego miejsce zajął Dominik Połap. On do dziś jest tam istotną postacią, a Olkowi kariera nieco przystopowała – wspomina trener Wolak.
Jak zaznacza szkoleniowiec, to szok dla całego klubu. Drużyna jest zdruzgotana śmiercią kolegi, a nastroje w szatni jeszcze bardziej się obniżyły. Kotwica bowiem od kilku, jeżeli nie kilkunastu miesięcy przeżywa spore kłopoty organizacyjno-finansowe. Zawodnicy mają problemy z otrzymywaniem wypłat, a wielu z nich odeszło już z zespołu.
– To dla nas ogromny cios. Wiedzieliśmy, iż stać go na wiele, ale i on sam bardzo liczył na swoją dobrą rundę. To mógł być dla niego przełom w karierze. Liczył, iż dobrze się przygotuje do rozgrywek i z lepszymi zawodnikami niż w ostatnich latach pokaże swój potencjał, którego miał bardzo dużo. Pewne elementy musiał poprawić, ale niewielu zawodników na poziomie pierwszej ligi ma tak dobry drybling, jaki miał Olek – puentuje Tomasz Wolak, który jednak nie chce mówić o przyczynach śmierci piłkarza.
Te są w tym momencie ustalane, ale z naszych informacji wynika, iż tragedia nie nastąpiła podczas zajęć sportowych.
fot. Press Images Łukasz Sobala