Chłopak z gitarą. Z grania na ulicy nie zrezygnuje

7 godzin temu

Jeszcze niedawno mieszkańcy Bielska-Białej znali go przede wszystkim z ulicznych występów – jako chłopaka z gitarą. Dziś 25-letni Dominik Czuż zyskał ogólnopolską rozpoznawalność za sprawą udziału w programie „The Voice of Poland”.

Publiczność zapamiętała jego wykonania – od subtelnego „Hej wy” Korteza, po premierowy autorski singiel „Tak bardzo mi przykro”. Członkowie jury nie kryli zachwytu. Dominik Czuż przebojem awansował do półfinału „The Voice of Poland”, jednak tam jego przygoda dobiegła końca – w sobotę 22 listopada bielszczanin odpadł z programu. W rozmowie z naszą redakcją opowiada o swojej historii, a także o marzeniach i planach.

Cała Polska już wie, iż jesteś z Bielska-Białej, ale bielszczanie pewnie chcieliby wiedzieć, skąd dokładniej.

Dominik Czuż: Dorastałem na osiedlu Wojska Polskiego, tam spędziłem całe dzieciństwo. Uczęszczałem do Szkoły Podstawowej nr 1, a później do Gimnazjum nr 15.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką i jakie były pierwsze projekty?

Pierwsze kroki stawiałem w ognisku muzycznym. Jako dziecko inspirowali mnie nauczyciele, którzy pokazali mi, jak fascynujący jest świat instrumentów. Trafiłem do kapel góralskich, w których grałem od najmłodszych lat.

Nie od razu jednak poczułeś, iż muzyka może stać się sposobem na życie.

Przez lata pracowałem jako elektryk, w Polsce i za granicą, ale każdą wolną chwilę poświęcałem muzyce: grając na ulicy czy w lokalach. Zrozumiałem w pewnym momencie, iż to muzyka daje mi największą euforia i iż właśnie przy niej czuję się naprawdę sobą. To ona pozwoliła mi odkryć moją wrażliwą stronę, z którą wreszcie się polubiłem.

Gdzie znajdujesz inspirację? Jak wygląda proces twórczy?

Najwięcej inspiracji czerpię z natury i otoczenia. Spacery bielskimi uliczkami potrafią naładować mnie ogromną ilością energii i pomysłów. Górski klimat zdecydowanie sprzyja mojej twórczości.

Kiedy więc można spodziewać się Twojej pierwszej płyty?

Mam wiele autorskich utworów, ale mój perfekcjonizm często powstrzymuje mnie przed publikowaniem. Mój pierwszy oficjalny singiel ukazał się na wszystkich platformach w dniu, gdy zaśpiewałem go premierowo w półfinale „The Voice of Poland”. jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, płyta pojawi się w przyszłym roku.

Czy grając na rynku w Bielsku-Białej myślałeś, iż kiedyś wystąpisz w telewizji?

Niespecjalnie. Marzyłem o większej publiczności, ale nigdy nie zakładałem, iż to wydarzy się naprawdę. To była cicha, odległa nadzieja.

Co było impulsem, żeby wysłać zgłoszenie do programu?

Spotkanie z Tomaszem Organkiem. Po koncercie w Bielsku-Białej natknął się na mnie na bielskim rynku, chwilę posłuchał i powiedział, iż powinienem spróbować swoich sił w programie. To był szok i ogromna motywacja.

Z jakimi nadziejami szedłeś do programu? Liczyłeś na to, iż zajdziesz tak daleko?

Chciałem, żeby moja muzyka dotarła do większej liczby osób. Program traktowałem jako przygodę i możliwość sprawdzenia się na dużej scenie. Cztery odwrócone fotele, czyli znak, iż wszyscy jurorzy są na tak, były dla mnie ogromną niespodzianką – a półfinał przez cały czas wydaje się czymś nieprawdopodobnym.

Co dalej z Twoją karierą muzyczną?

Zamierzam robić swoje. Chcę dawać ludziom euforia – czy to grając na ulicy, czy kiedyś na dużych scenach, a może i na stadionach.

Czy teraz, po zdobyciu popularności, wciąż będziesz koncertował na ulicy?

Tak. Bielskie uliczki mają szczególne miejsce w moim sercu. Nie sądzę, aby rozpoznawalność zmieniła moje podejście.

Czy spodziewałeś się tak dużego wsparcia z miasta? choćby prezydent Bielska-Białej zachęcał mieszkańców do głosowania na Ciebie.

Wierzyłem w Bielsko-Białą, jak i w moje możliwości wokalne. Przyznam szczerze, iż nie spodziewałem się aż tak pozytywnego odbioru mojej osoby. Jak mówiłem, sam program był dla mnie ciekawą przygodą, w której po prostu pokazywałem siebie. Tym bardziej rozczula mnie fakt, iż tak wielu osobom z mojego miasta, jak i z całej Polski mój głos przypadł do gustu. Wiele też zawdzięczam mojej partnerce Weronice, która w roli mojej menedżerki czuje się jak ryba w wodzie i jest dla mnie ogromnym wsparciem. Dzięki temu ja mogę się skupić na muzyce.

Jak radzisz sobie ze stresem przed występami?

Na co dzień stresu prawie nie ma – lata grania na ulicy robią swoje. Będąc blisko finału, trema oczywiście się pojawiała, ale potrafię sobie z nią radzić.

Czy kiedykolwiek miałeś momenty zwątpienia?

Nie przypominam sobie. Zawsze wierzyłem, iż to właśnie muzyka jest moją drogą.

Jak zareagowali Twoi bliscy na decyzję o udziale w programie?

Byli zachwyceni i w ogóle niezdziwieni. Od dziecka słyszałem pytania o talent show, więc reakcja była jedna: „No, w końcu!”.

A jakie masz inne pasje poza muzyką? Co robisz w wolnym czasie?

Kocham naturę – górskie wędrówki, spacery z psem. Lubię też majsterkować przy samochodzie albo po prostu spędzać czas z najbliższymi.

Jakie przesłanie miałbyś dla początkujących muzyków z Bielska-Białej?

Działajcie! Muzyka nie potrzebuje perfekcji – potrzebuje serca i konsekwencji. jeżeli już zaczynacie, jesteście dalej niż większość. Idźcie swoją drogą i nie oglądajcie się na innych.

Słowo po zakończeniu przygody w telewizji?

Z ulicznego grajka do półfinału „The Voice of Poland”. Wierzcie lub nie, ale zgłaszając się, choćby mi się nie śniło, iż zajdę tak daleko. To ogromna lekcja wytrwałości, pokory i działania pod presją. Jestem wdzięczny za każdą chwilę na tej scenie.

Idź do oryginalnego materiału