Cisza przed burzą. Niedługo do mieszkańców bloków zaczną przychodzić listy grozy

3 godzin temu

Mieszkańcy spółdzielni oddychają z ulgą – zapowiadana na początek roku fala podwyżek okazała się łagodniejsza niż przewidywano. Eksperci ostrzegają jednak, iż to cisza przed burzą. Prawdziwy rachunek przyjdzie jesienią.

Fot. Warszawa w Pigułce

Miliony Polaków zamieszkałych w blokach mogą szykować się na nieprzyjemną korespondencję. Choć początek 2025 roku przyniósł względny spokój, jesienne walne zgromadzenia spółdzielni zapowiadają się burzliwie. To wtedy zarządy przedstawią mieszkańcom rachunki, których nie da się już dłużej odkładać.

Dlaczego teraz jest spokojnie

Pierwsza połowa roku zaskoczyła pozytywnie. Zamiast dwucyfrowych podwyżek, większość spółdzielni ograniczyła się do kilkuprocentowych korekt. Niektórzy w ogóle nie podnosili opłat, zadowalając się rezerwami zgromadzonymi wcześniej.

Pomogła łagodna zima. Niższe rachunki za ogrzewanie dały zarządom oddech i argument przed mieszkańcami – skoro zaoszczędziliśmy na cieple, możemy poczekać z podwyżkami. To był jednak tylko chwyt taktyczny, bo fundamentalne problemy pozostały.

Presja społeczna też zrobiła swoje. Zarządy, pamiętając protesty z końca 2024 roku, wolały nie ryzykować konfrontacji. Niektóre spółdzielnie wprowadziły podwyżki wcześniej, pod koniec ubiegłego roku, co pozwoliło im teraz zachować status quo.

Koszty rosną nieubłaganie

Problem w tym, iż rzeczywistość ekonomiczna nie zniknęła. Płaca minimalna skoczyła do 4666 złotych, a ma wzrosnąć do 4806 złotych. Każdy konserwator, sprzątaczka czy pracownik ochrony musi dostać podwyżkę. To setki tysięcy złotych więcej w budżecie każdej większej spółdzielni.

Woda drożeje o 12-13 procent rocznie. Materiały budowlane poszły w górę o kilkanaście procent. Usługi remontowe – podobnie. Każdy hydraulik, elektryk czy malarz podnosi stawki, bo sam płaci więcej za wszystko.

Do tego dochodzą nowe regulacje. Unijne wymogi termomodernizacji, obowiązkowe przeglądy, wymiana liczników – lista wydatków rośnie z miesiąca na miesiąc. Spółdzielnie nie mają wyjścia, muszą te prace wykonać.

Jesień przyniesie rachunki

Kluczowy będzie okres od września do listopada. Wtedy realizowane są walne zgromadzenia, na których zarządy przedstawią plany na 2026 rok. To będzie moment prawdy – odkładane podwyżki będą musiały zostać przegłosowane.

Najbardziej ucierpią mieszkańcy starych bloków. Fundusze remontowe w wielu spółdzielniach są na skraju wyczerpania. Lata zaniedbań dają o sobie znać – przeciekające dachy, pękające rury, odpadające tynki. To wszystko kosztuje, a pieniądze muszą skądś pochodzić.

Eksperci przewidują wzrosty opłat rzędu 5-8 procent, ale w niektórych spółdzielniach może być gorzej. Tam, gdzie konieczne są pilne remonty, podwyżki mogą sięgnąć choćby 15-20 procent. Dla przeciętnej rodziny to dodatkowe 100-200 złotych miesięcznie.

Jak się przygotować na podwyżki

Mieszkańcy nie są całkiem bezradni. Warto już teraz zacząć chodzić na zebrania spółdzielni, zadawać pytania, żądać wyjaśnień. Często okazuje się, iż niektóre wydatki można ograniczyć lub przesunąć w czasie.

Grupy mieszkańców mogą wspólnie negocjować umowy z dostawcami usług. Czasem wystarczy porównać oferty różnych firm, by zaoszczędzić kilka procent. W skali całego osiedla to tysiące złotych.

Warto też sprawdzić, czy spółdzielnia gospodaruje oszczędnie. Ile wydaje na administrację? Czy przetargi są uczciwe? Czy fundusz remontowy jest adekwatnie wykorzystywany? Aktywni mieszkańcy potrafią wymusić oszczędności.

Co dalej ze spółdzielniami

Sytuacja spółdzielni mieszkaniowych będzie się pogarszać. Rosnące koszty przy ograniczonych możliwościach finansowych mieszkańców to mieszanka wybuchowa. Niektóre spółdzielnie mogą mieć problemy z płynnością finansową.

Rząd na razie nie planuje systemowej pomocy. Spółdzielnie muszą radzić sobie same, a to oznacza przerzucanie kosztów na mieszkańców. Alternatywą jest zadłużanie się, ale to tylko odwleka problem.

Najbliższe miesiące pokażą, czy zarządy spółdzielni potrafią pogodzić potrzeby remontowe z możliwościami finansowymi lokatorów. Jedno jest pewne – era taniego mieszkania w bloku definitywnie się kończy. Pytanie tylko, jak bolesny będzie ten koniec dla milionów polskich rodzin.

Idź do oryginalnego materiału