Coraz trudniejsza sytuacja w Łańcucie. Widmo spadku zagląda coraz poważniej w oczy Sokoła (ZDJĘCIA)

6 miesięcy temu
Lider zespołu z Łańcuta Tyler Cheese mocno był pilnowany przez rywali czego efektem było sześć strat, które popełnił, mimo tego zapisał na koncie 25 punktów (Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

Zespół z Łańcuta poniósł już dziesiątą porażkę w rzędu, a jego sytuacja w walce o utrzymanie staje się powoli coraz bardziej dramatyczna. W niedzielę zespół Marka Łukomskiego nie sprostał Legii Warszawa, ani na moment nie będąc na prowadzeniu.

KOSZYKÓWKA. ORLEN BASKET LIGA

Nasza sytuacja do tej pory była zła, a teraz jest bardzo zła, bo znamy wyniki innych zespołów. Cieszy w tym wszystkim to, iż mamy takich kibiców, którzy nas wspierają. Bardzo mocny doping był przez cały mecz. Liczę, iż w kolejnych meczach u siebie będzie taki sam i razem sięgniemy po zwycięstwo – mówi Marek Łukomski, szkoleniowiec Muszynianki Domelo Sokoła. Łańcucianie wiedząc, iż ich konkurenci w walce o utrzymanie wygrali mecz m.in. sensacyjne zwycięstwo Enea Stelmet Zastal we Włocławku nad Anwilem nie weszli z dużą agresją w mecz. Brakowało przysłowiowego „gryzienie parkietu”. Rywale z warszawy z dużą łatwością zdobywali punkty, a nie do zatrzymania w pierwszych dziesięciu minutach był Ray Cowels III. Zdobył wówczas 11 „oczek” i… takim dorobkiem punktowym zakończył mecz. Gospodarze mieli duże problemy z powstrzymaniem rywali. – To wynikało z jakości przeciwnika. Legia postawiła nam warunki na których chcą grać, a nie takie, które my możemy narzucić – mówi Marek Łukomski, szkoleniowiec Muszynianki Domelo Sokoła. – Po drugie to mamy multum problemów wewnątrz zespołu. Dwóch zawodników nie było pewnych czy wystąpią. Ta rotacja jest już mocno okrojona. W tygodniu na treningu zagraliśmy raz tylko pięć na pięć, raz czterech na czterech, a tak to trzy na trzy. Ciężko jest wejść w rytm meczowy i narzucić jakikolwiek styl jak nie trenujemy pięć na pięć. To widać i to było główną przyczyną tego co się wydarzyło od początku meczu – stwierdza trener łańcucian, którzy w II kwarcie za sprawą trafień zza linii 6,75 m Terrella Gomeza i Milivoje Mijovića zbliżyli się do rywali na dystans 2 pkt. (36:38).

(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)
(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

Mocne słowa w szatni nie przyniosły efektu

Odpowiedź zdobywcy Pucharu Polski była piorunująca dziesięć oczek z rzędu. Na przerwę Legia zeszła prowadząc 50:39. – Nie pokazaliśmy krwi od początku. W niektórych momentach nie wyglądało to tak jak byśmy grali o życie. W przerwie przemowa trenera była bardzo mocna i miałem nadzieję, iż to zmotywuje. Niestety po raz kolejny źle zaczynamy III kwartę, a potem ciężko jest nawiązać walkę – mówi Marcin Nowakowski, kapitan ekipy z Łańcuta, która w ciągu trzech minut III kwarty zdobyli 2 „oczka”, a rywale aż 12. Legia osiągnęła wówczas najwyższe 21 punktowe prowadzenie w meczu (62:41). Chyba jednak reprymenda trenera Łukomskiego nie wywołała zamierzonego efektu. – My jesteśmy już w takim momencie, iż nie ma czy są to mocne słowa czy nie. Jesteśmy facetami i parę mocnych słów nikogo nie urażą. Nie oszukujmy się, nie można żyć w przeświadczeniu, iż nic się nie stało i wszystko jest w porządku jak jesteśmy na ostatnim miejscu w tabeli i mamy tylko cztery zwycięstwa – mówi trener Łukomski, którego zespół widząc nonszalancję w grze rywali zaczął niwelować straty. Te na niespełna sześć minut przed końcem stopniały do pięciu punktów (66:71).

(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)
(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

Nonszalancja legionistów

– Rywale grali wówczas bardzo dobrze, a my zbyt nonszalancko – analizuje trener warszawskiej legi, Marek Popiołek. – Były straty, nie wykończenie kontrataku, zbyt szybka gra w pewnych momentach i pozwoliliśmy Sokołowi nabrać pewności siebie i złapać rytm, co było błędem. W pierwszej połowie graliśmy cierpliwie spokojnie, byliśmy opanowani. Mieliśmy tylko trzy straty, a rywale zdobyli tylko 2 pkt z szybkiego ataku. Wszystko wyglądało dobrze. Ten słabszym moment w IV kwarcie może wynikał ze zmęczenia zawodników, a może ja popełniłem błąd jeżeli chodzi o rotację – mówi szkoleniowiec zespołu z Warszawy, a rozgrywający Legii, Marcel Ponitka dodaje. – Wiedzieliśmy, iż gramy na gorącym terenie z zespołem, który walczy o utrzymanie. Dobrze weszliśmy w mecz i kontrolowaliśmy w zasadzie od początku do końca. Był moment przestoju nieco w końcówce III kwarty i na początku IV. Być może za gwałtownie uwierzyliśmy, iż ten mecz już jest wygrany mając wysoką przewagę. Trochę nonszalancji w naszej grze sprawiło iż rywale poczuli szansę i zaczęli niwelować starty. Niepotrzebnie podaliśmy im rękę. Dobrą defensywą gwałtownie jednak wróciliśmy do naszej gry – mówi Ponitka, dla którego była to pierwsza wizyta w karierze w Łańcucie. – Hala mała, specyficzna ale atmosfera świetna. Głośny doping i przyjemnie się gra w takich okolicznościach. Życzę Sokołowi utrzymania w ekstraklasie – dodaje młodszy brat Mateusza Ponitki.

– Być może za gwałtownie uwierzyliśmy, iż ten mecz już jest wygrany mając wysoką przewagę – mówi Marcel Ponitka, Fot Izabela Kwiecień-Szpunar)
(Fot Izabela Kwiecień-Szpunar)

Potrzeba 3 plus 1

Sytuacja Muszynianki Domelo Sokoła jest nie do pozazdroszczenia, ostatnie miejsce z czteroma wygranymi i dwoma punktami straty do przedostatniego zespołu z Zielonej Góry, z którym ma niekorzystny bilans w dwumeczu. – Do soboty i tego niespodziewanego zwycięstwa Zastalu liczyliśmy, iż trzy wygrane wystarczą do utrzymania. W domu mamy mecze z Toruniem, Treflem Arka i GTK. Trzeba w nich walczyć o zwycięstwo i większość z nich wygrać plus należy szukać wygranej z lepszym przeciwnikiem. Były trzy wygrane, a teraz 3+1 prosty rachunek w tej sytuacji. Nie możemy liczyć, iż zespoły z dołu wszystko przegrywają, a my z kolei będziemy wygrać do końca.

(Fot Izabela Kwiecień-Szpunar)
(Fot Izabela Kwiecień-Szpunar)

Transfer las minute?

W poniedziałek 18 marca zamyka się okienko transferowe w Orlen Basket Lidze, a czy w przypadku wąskiej rotacji w zespole z Łańcuta pojawi się jeszcze jakieś transfer las minute? – Prowadzimy rozmowę z zawodnikiem z polskim paszportem natomiast nie wiem czy się uda. Może też być tak, iż skończymy sezon w tym zestawie jakim jesteśmy. Liczymy, iż Artur Łabinowicz będzie już z nami w czwartek i będziemy mieli dziewięcioosobową rotacje, a to nam pozwoli wygrać mecz – kończy trener Marek Łukomski.

Muszynianka Domelo Sokół Łańcut – Legia Warszawa 71:82 (20:27, 19:23, 16:17, 16:15)

Musyznianka Domelo Sokół: Gomez 11 (3×3, 5 a.), Cheese 25 (5×3, 7 zb., 6 s.), Struski 0, Nwamu 4, Kemp 9 (7 zb., 4 p. 3 b.) oraz Mojović 9 (1×3, 8 zb.), Kroczak 8 (2×3), Nowakowski 5 (1×3).

Trener Marek Łukomski

Legia: Ponitka 14 (1×3, 6 s.), Vital 22 (1×3, 5 a., 4 p.), Cowels III 11 (3×3), Kolenda 8 (1×3), Holman 11 (8 zb.) oraz Wieluński 0, Sobin 4, Kulka 1, De Lattibeaudiere 0, Wyka 11.

Trener Marek Popiołek

Sędziowali: J. Zamojski, T. Langowski, K. Nowak. Widzów 1080.

(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)
(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)
(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)
(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)
(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)
(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)
(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)
Idź do oryginalnego materiału