Jedno boisko w Zakopanem, stworzone z pasji i pracy zwykłych ludzi, w kilka dni rozpaliło całą Polskę tak, jak dawno już nie rozpalił jej żaden sportowy temat. Wystarczył jeden komunikat o planowanej rozbiórce, by ludzie – od rodziców i trenerów, przez dziennikarzy, aż po znanych zawodników – powiedzieli jednym głosem: „Stop. Tak nie można. Tego miejsca nie pozwolimy zniszczyć”.
API przestało być tylko płytą boiska. Stało się symbolem. Symbolem marzeń dzieci, które biegały tam z wypiekami na twarzach. Symbolem rodziców, którzy z dumą patrzyli na swoje pociechy. Symbolem trenerów, którzy wychowali tam pokolenia młodych piłkarzy. Symbolem ludzi, którzy zbudowali coś z niczego, bez wsparcia, bez miejskich pieniędzy – za to z serca. I właśnie dlatego informacja o rozbiórce tego miejsca wywołała w Polsce emocje, jakich nie da się już zatrzymać.
Najpierw zareagowali zwykli ludzie. Rodzice, mieszkańcy, sportowcy-amatorzy. Ale gwałtownie dołączyli do nich ci, którzy polski futbol znają jak mało kto. Roman Kołtoń nazwał sytuację skandalem i zaapelował do ministra sportu o działanie. Mateusz Borek natychmiast go poparł. Krzysztof Stanowski zaczął zadawać niewygodne pytania politykom, mówiąc wprost, iż niszczy się coś, co dla tysięcy dzieci było drugim domem.
A potem odezwał się ktoś, kto wie, czym było API naprawdę. Jakub Kamiński – reprezentant Polski, dziś grający na największych stadionach Europy – napisał, iż API było jego domem. Miejscem, które go ukształtowało. Miejscem, które pomogło mu trafić tam, gdzie jest. Jego słowa trafiły do setek tysięcy osób i uruchomiły lawinę kolejnych historii: zdjęć, wspomnień, filmów, komentarzy.
Nagle okazało się, iż API to nie boisko — to ogólnopolska wspólnota ludzi, dla których sport dziecięcy to coś świętego.
Do tego głosu dołączył Małopolski Związek Piłki Nożnej, podkreślając, iż API jest kluczową częścią młodzieżowego szkolenia i iż niszczenie takiego miejsca to błąd, który uderza w całą sportową Małopolskę. A internet… internet eksplodował. Wpisy z hasłami „Zostawcie API!”, „Nie róbcie tego dzieciakom!”, „Sport ma łączyć, nie dzielić!” pojawiały się szybciej, niż można je było czytać.
Sprawa wyszła także poza świat sportu. Włączyła się w nią polityka — i to ta z najwyższego szczebla. W obronie boiska interweniował eurodeputowany Arkadiusz Mularczyk, który wystosował oficjalne pismo w sprawie API. Jego apel trafił na biurka władz i został publicznie udostępniony, podkreślając, iż chodzi o coś więcej niż lokalny konflikt: o ochronę miejsca, które od lat pełni istotną społeczną i wychowawczą rolę.
W tym piśmie podkreślił jedno: iż API to miejsce, które przez lata pełniło rolę wychowawczą, sportową i społeczną, a jego likwidacja byłaby ciosem w dzieci, w młodzież, w polski sport. Nie był to suchy, urzędowy dokument. To był wyraźny sygnał, iż sprawa wyszła daleko poza lokalny konflikt.
Z całej Polski – od Bałtyku po Tatry – płynie jedna emocja: to, co dzieje się w Zakopanem, boli ludzi naprawdę.
W tej burzy głosów i emocji pojawił się jednak pierwszy promyk nadziei. Nie dlatego, iż strony usiadły do stołu — bo żadnych rozmów wciąż nie ma — ale dlatego, iż właściciel obiektu, Dariusz Baboń, publicznie zadeklarował gotowość do zastosowania rozwiązania kompromisowego. Rozwiązania, które jest zaskakująco proste, realne i stosowane w całej Polsce.
Chodzi o punktową zmianę planu zagospodarowania przestrzennego. To procedura, która trafia na biurko burmistrza i zależy wyłącznie od decyzji urzędu. Jedna zgoda pozwoliłaby w krótkim czasie odmienić sytuację API.
Dlaczego to takie ważne? Bo ta zmiana pozwala właścicielom API wybudować na własny koszt halę – zadaszony obiekt sportowy, który znacząco ograniczy dźwięki dobiegające z boiska. Oczywiście, iż sport zawsze niesie ze sobą jakieś odgłosy — tak było, jest i będzie. Ale dzięki takiemu rozwiązaniu hałas stałby się minimalny, niesłyszalny poza najbliższym otoczeniem i całkowicie akceptowalny dla sąsiadów. A jednocześnie boisko zostaje uratowane. Dzieci dalej mają swoje miejsce. Turnieje mogą wrócić. A API – zamiast zostać zrównane z ziemią – może stać się jednym z najnowocześniejszych i najbardziej przyjaznych obiektów młodzieżowych w regionie.

To pierwszy prawdziwy kompromis. Rozwiązanie, które nie wymaga konfliktu. Rozwiązanie, w którym wszyscy wygrywają. Rozwiązanie, które da się wprowadzić niemal od ręki.
Dlatego dziś cała Polska patrzy na Zakopane. Nie na dokumenty, nie na decyzje, nie na pieczątki. Patrzy na to, czy ktoś ma odwagę powiedzieć „tak” dla dzieci. „Tak” dla sportu. „Tak” dla wartości, które od kilku dni jednoczą ludzi w sposób naprawdę niezwykły.
















