Czego nie wiesz o Titanicu? To już 112 lat od katastrofy „statku marzeń”

5 miesięcy temu
Titanic podczas swojego dziewiczego rejsu w Southampton. (Fot. Domena publiczna)

Dlaczego Titanic wypływał z portu ponad godzinę? Czy na pokładzie znajdowali się Polacy? Jakie menu serwowano w dniu katastrofy? Czy statek rzeczywiście nie spełniał wymagań bezpieczeństwa? Jak zginęła większość ofiar? Odkrywamy tajemnice luksusowego transatlantyku, który zderzył się z górą lodową w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 r….

– Nie potrafię sobie wyobrazić warunków, które mogłyby spowodować zatonięcie tego statku, ani żadnego rzeczywiście poważnego wypadku, jaki mógłby mu się przytrafić – mówił Edward J. Smith. Kapitan planował odejść na emeryturę już w 1911 r., jednak linie White Star przekonały go, by długoletnią, wierną służbę ukoronował pierwszym rejsem wspaniałego Titanica. Uległ namowom. Nie wiedział wtedy, iż jego ostatni kurs w karierze okaże się też ostatnią podróżą w życiu…

Ile miał kominów?

Podróż z Southampton do Nowego Jorku miała być wyjątkowa. Morski cud techniki, jakim stał się w 1912 r. Titanic był symbolem nie tylko bezpieczeństwa, ale i nowoczesności oraz komfortu. Kabiny pasażerskie statku oszałamiały przepychem.

Schody na pokładzie pierwszej klasy na pokładzie RMS Olympic, siostrzanego statku Titanica. (Fot. Domena publiczna)

Pierwsza klasa oferowała luksusowe apartamenty urządzone w wielu stylach i wariantach kolorystycznych. Jej pasażerowie mieli do dyspozycji m.in. kilka kawiarni, łaźni tureckich, pływalnię, siłownię, kort do squasha czy salon fryzjerski. Na statku zamontowano cztery windy.

By wizualnie dodać Titanikowi klasy i prestiżu oraz zaświadczyć o wielkości jednostki zbudowano choćby atrapę jednego 4 z kominów statku. Stał się on przewodem wentylacyjnym dla kuchni i kotłowni. Posłużył także jednemu z palaczy dla żartu. Pewnego dnia umorusany mężczyzna wychylił się przez niego strasząc pasażerów.

Dywany ważniejsze od szalup

To właśnie kwestie wizualne przyczyniły się do jednej z największych katastrof morskich. Zrezygnowano z wniosku o zainstalowanie dodatkowego rzędu szalup jako rozwiązania zbyt kosztownego i… zaśmiecającego pokład. Na dyskusję o ich liczbie poświęcono 15 minut, podczas gdy dwie godziny omawiano kwestię ornamentyki dywanów pierwszej klasy.

Jedno z pomieszczeń pierwszej klasy na na pokładzie RMS Olympic- siostrzanym statku Titanica. (Fot. Domena publiczna)

Nikt nie przejął się też uszkodzeniem przez pożar grodzi wodoszczelnej w przeddzień wypłynięcia. Zasmarowano ją olejem i zamaskowano, by nie dotarło to do żadnego z pasażerów.

Także samo wypłynięcie Titanica z portu nie było tak triumfalne, jak mogłoby się wydawać. Ogromny liniowiec o mało nie zderzył się z innym statkiem, który oderwał się od lin cumujących. Sytuację opanowywano przez około godzinę.

Ironią jest, iż pływający gigant nie tylko spełniał ówczesne wymogi bezpieczeństwa, ale choćby wykraczał poza nie. Nie zmienia to faktu, iż na pokładzie było 2207 osób, a łodzie ratunkowe w chwili katastrofy mogły pomieścić 1178 osób. Dodatkowo Titanic był wyposażony w 3560 kamizelek ratunkowych i 48 kół ratunkowych.

Kto wiedział o zderzeniu

Góra lodowa, z którą prawdopodobnie zderzył się „Titanic”. Zauważono na niej ślady czerwonej farby, jaką pokryta była podwodna część statku. (Fot. Domena publiczna)

Podróż marzeń potrwała zaledwie 4 dni. Brutalna rzeczywistość wkroczyła do kajut w nocy z 14 na 15 kwietnia. Krótko przed północą statek zderzył się z górą lodową.

Możliwe, iż katastrofie mogłaby zapobiec zwyczajna ostrożność. Załoga statku niestety bagatelizowała ostrzeżenia. Z 6 odebranych depesz tylko jedna trafiła w ręce kapitana Smitha. Powód był prosty. Radiooperatorzy zajęci byli wysyłaniem wiadomości i życzeń od pasażerów, a nie ostrzeżeniami.

Co ciekawe, samo uderzenie nie było spektakularne i nikogo z pasażerów specjalnie nie zaniepokoiło. Wstrząs odczuli jedynie podróżujący trzecią klasą. Uważa się, iż początkowo o zderzeniu z górą wiedziało jedynie kilkanaście osób na pokładzie. I choć uderzenie spowodowało jedynie serię pęknięć i niewielkich dziurek, których łączny prześwit wynosił około metra wystarczyło to, by zatopić giganta.

Pasażerowie Titanica nie utonęli?

Pierwsza szalupa ratunkowa opuszczona na wodę 45 minut po północy miała numer 7. Z 65 miejsc, jakie posiadała, zajęto tam zaledwie… 28. Kolejne też nie były przepełnione. W sumie z przebywających na pokładzie 2207 osób (w tym 1495 pasażerów) uratowało się jedynie 712, mimo iż w łodziach „Titanica” było miejsce dla ponad 1100 osób!

Jedna z dryfujących szalup z rozbitkami. (Fot. Domena publiczna)

Kapitan pozostał na pokładzie aż do końca. Podobnie jak orkiestra, która dodawała otuchy muzyką. Ostatnim utworem zagranym przed zatonięciem Titanica był najprawdopodobniej hymn „Być bliżej Ciebie, Boże, chcę”.

Jak się okazuje, większość pasażerów, którzy nie znaleźli miejsca w szalupach, nie utonęła. Przyczyną ich śmierci była hipotermia. Mimo iż był to kwiecień, temperatura wody Północnego Atlantyku dochodziła do minus 2 st. C.

Polacy też tam byli

Trudno dziś o szczegółowe dane, jeżeli chodzi o liczbę Polaków podróżujących Titanikiem. Na liście pasażerów 3. klasy znalazły się jednak polsko brzmiące nazwiska, takie jak np.: Ostrowska, Kozłowski czy Pawłowicz.

Na uwagę z pewnością zasługuje pochodzący z Suwalszczyzny, polski ksiądz Józef Montwiłł. Miał on okazję się uratować, ale ustąpił swoje miejsce w szalupie i został na pokładzie tonącego statku. Wspólnie z księdzem anglikańskim oraz niemieckim benedyktynem Josephem Peruschitzem do końca udzielali ostatniego namaszczenia. Ciała bohaterskiego Polaka nigdy nie odnaleziono.

Warto też wspomnieć o Berku Trembeckim, Polaku żydowskiego pochodzenia, który jako jeden z nielicznych mężczyzn i pasażerów trzeciej klasy przeżył katastrofę.

Titanic – 2.04.1912 r. (Fot. domena publiczna)

Wrak Titanica, który zatonął 12 kwietnia 1912 r. odnaleziono w głębinach Atlantyku dopiero 1 września 1985 na głębokości 3800 m. Ekspedycją kierował Robert Ballard. Na przestrzeni kolejnych lat dokonano licznych eksploracji wraku. W latach 1987-2004 wydobyto z niego ponad 5500 przedmiotów oraz części wyposażenia. Wiele z nich prezentowane jest na mobilnej wystawie „Titanic the Exhibition”.

Nazistowski Titanic w… Sopocie

Katastrofa statku utrwalona jest w świadomości współczesnych przede wszystkim dzięki obrazowi, jaki stworzył w 1997 r. James Cameron. Nie była to oczywiście pierwsza próba wskrzeszenia tragedii z 1912 r., bo choćby hitlerowski minister propagandy, Joseph Goebbels podczas II wojny światowej pokusił się to.

Film miał być wymierzony w Brytyjczyków. Nazistowskie przedsięwzięcie było tak ogromne, iż aby je ukończyć, ściągano na plan ludzi, materiały i okręty przeznaczone na front. Co ciekawe, część scen nakręcono w… Sopocie. W wyniku sporów o ostateczny kształt filmu jego reżyser Herbert Selpin został aresztowany przez gestapo i następnego dnia znaleziono go martwego. Do wielkiej premiery, którą planował Goebbels, nigdy nie doszło.

Fabuła powieści zamieniła się w rzeczywistość

Ciekawostką jest, iż 14 lat przed katastrofą Titanica, w 1898 r., Morgan Robertson napisał książkę pt. „Futility”, czyli „Daremność”, opisując… bliźniaczo podobną tragedię do tej w 1912 r..

Powieściowy statek Titan był największym, najnowocześniejszym i najbardziej luksusowym parowcem (autor dokładnie opisał jego budowę, która zgadza się z budową Titanica). Podczas dziewiczej podróży przez Atlantyk, z Anglii do USA, zderzył się on z górą lodową i zatonął (niemal w tym samym miejscu co Titanic) wraz z większością pasażerów. Przyczyną było zbyt mało łodzi ratunkowych. Akcja powieści także rozgrywa się w kwietniu. To, co odróżnia fabułę książki od prawdziwej tragedii to sposób uderzenia w górę lodową oraz liczba ocalałych…

Wrak Titanica – 2004 r.. (Fot. Domena publiczna)
Idź do oryginalnego materiału