W tym roku w tarnogrodzkim 41. sejmikowaniu uczestniczyły grupy teatralne z całej Polski, w tym także, przedstawiciele naszego powiatu, czyli grupa Sąsiadeczki z Korczowa i Okrągłego pod kierownictwem Krystyny Różańskiej. Panie bawiły publiczność spektaklem: Przy grabieniu ściółki.
Sztuka i artyści z gminy Biłgoraj podbili serca publiczności. Sąsiadeczki otrzymały Nagrodę Marszałka Województwa Lubelskiego, a Krystyna Róźańska otrzymała nagrodę ufundowaną przez Centrum Spotkania Kultur w Lublinie i Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi.
– To piękna rocznica. Niestety. Możliwości do organizacji jubileuszowego przyjęcia, brak i w Okrągłym i w Korczowie. Dzięki uprzejmości dyrektora Szkoły Podstawowej w Korczowie, Teresy Mazurek, (obecnie na emeryturze) Zespół Sąsiadeczki korzysta z salki w piwnicach budynku szkoły w Korczowie. Aktualna dyrektor podtrzymuje zarządzenie poprzedniczki i także umożliwia spotkania zespołu. Skromne warunki szkolnego pomieszczenia spełniają swoją rolę podczas prób, ale na organizację przyjęcia, czy spektaklu to za mało – mówi Krystyna Różańska, kierowniczka zespołu Sąsiadeczki.
„Sztukę lubiłam od dziecka”
Kiedy pytam skąd pomysł na formację artystyczną, Krystyna Różańska odpowiada, iż sztukę lubiła od dziecka. Był to temat bliski jej sercu. Zanim jednak przystąpiła do realizacji młodzieńczego marzenia, minęło wiele lat. Lat wypełnionych obowiązkami rodzicielskimi, domowymi, pracą i innymi działaniami. Kiedy czasu wolnego zrobiło się więcej, Pani Krysia podjęła działania w kierunku tak lubianego śpiewu oraz sztuki. Od pomysłu do realizacji. Od występu na dożynkach, do regularnych prób i występów. Z entuzjazmem, zaangażowaniem i odwagą.
Wszystko zaczęło się na dożynkach
Początek działalności zespołu przypada na rok 2004, w którym to odbyły się dożynki w Okrągłym. Pierwsze takie wydarzenie w historii wsi wymagało specjalnych przygotowań i wyjątkowej oprawy. Od występu na dożynkach, Okrągłe i Korczów połączyło siły. I tak, pod kierownictwem Krystyny Różańskiej powstał zespół artystyczny. Pierwszy taki w historii obu miejscowości. Początkowo zespół koncentrował się na śpiewie. Z czasem rozszerzył działania o sztukę. I wygląda na to, iż właśnie taki kierunek obierze dalsza działalność zespołu.
Sąsiadeczki ze swoim repertuarem odwiedzają liczne miejscowości. Był wyjazd do Długiego Kątu, do Radecznicy i innych miejscowości. Takie spotkania sprawiają wielką euforia i motywują do dalszych działań.
A nagrody? – dopytuję.
– Nagrody w konkursach czy wydarzeniach takich jak Sejmiki Teatrów Wsi Polskiej, motywują, to fakt, ale przede wszystkim bardzo nas cieszą. To wielki zaszczyt uczestniczyć w wydarzeniu ogólnopolskim i zdobyć nagrodę. Cały zespół dzieli tę radość. Bo to sukces zespołu. Nasza wspólna praca. Nic nie osiągnęłabym sama. Zresztą euforia dzielona z innymi jest podwójna, a choćby potrójna.
Podobne przemyślenia na temat euforii miał bohater filmu, który porzucił życie w wygodnym świecie, wśród rodziny i przyjaciół, porzucił możliwości i dobrostan, na rzecz życia w samotności w dziczy. Po zmaganiach z wieloma trudnościami, podsumował swoją decyzję mniej więcej tak: życie jest wtedy szczęśliwe, kiedy tę euforia można dzielić z innymi.
– Zgadzam się. Dlatego działania w zespole i sukcesy zespołu sprawiają nam tyle radości. Bo nie o same nagrody chodzi, ale o wspólne dzieło, które potem oddajemy na scenie, poprzez występy. Spektakle, nasze czy innych zespołów, nie mówiąc o zawodowych teatrach, głęboko zapadają w pamięć i serce i czynią nas – widzów, odrobinę lepszymi ludźmi. To naprawdę piękne i warte każdego wysiłku.
Śpiew i teatr lubię najbardziej
A najbardziej cieszy Krystynę Różańską?
– Śpiew! Najbardziej lubię śpiewać. W tym celu, dla śpiewu, pierwotnie powstał zespół. Teatr też bardzo lubię. Spotkania ze sztuką, szczególnie, kiedy jest się jej czynnym uczestnikiem, przenoszą człowieka do innej rzeczywistości, w taki sensie, iż niejako znikają troski, świat staje się piękniejszy, a życie nabiera kolorów. Zaczynając od prób, na występie kończąc. Cały ten czas jest wyjątkowy. Rozmawiamy. Śmiejemy się. Jedna powie to, druga coś innego. Ktoś przyniesie przepis na to, a inna jeszcze coś. To naprawdę fantastyczne! Podobnie jak spotkania z publicznością. Tego nie da się opisać.
Do szczęści brak tylko świetlicy. I młodych
Kiedy pytam o młodych w zespole, słyszę, iż chętnych brak. Młodzi nie chcą się udzielać. Dlaczego? Trudno powiedzieć. Może gdyby było miejsce dedykowane takim działaniom – głośno myślę.
– Być może. Brak własnej wiejskiej świetlicy bardzo ogranicza.
Czego życzyć Sąsiadeczkom? – rzucam na koniec.
– Chyba własnego miejsca. Jesteśmy w zespołem dynamicznym, w pewnym sensie wędrownym, ponieważ odwiedzamy liczne miejscowości, ale każdy pragnie przystani. Tego własnego miejsca. Nasz zespół ma 20 lat i liczy 14 osób. Przez ten czas trochę się zmienił. I przez cały czas będzie się zmieniał. Mamy wiele pomysłów, ale potrzebujemy swojej bazy. W pobliskich miejscowościach zespoły artystyczne czy Koła Gospodyń mają własne pomieszczenia do dyspozycji. Jedni w remizach OSP, inni w świetlicach. Korczów i Okrągłe ma salkę w szkole użyczaną grzecznościowo. Świetlica byłaby miejscem działań grup artystycznych, jak ZESPÓŁ SĄSIADECZKI czy Koła Gospodyń Wiejskich, miejscem spotkań młodzieży, miejscem zajęć dla seniorów, miejscem na rozmaite uroczystości, jak spotkanie opłatkowe, kolędowanie, czy spektakle. Sztuki teatralne to przyjemna forma rozrywki w czasie jesiennych i zimowych wieczorów.
I młodych! Bo młodzi wnoszą świeżość, pomysły i energię, które bardzo cenimy. Chciałabym żeby młodzi przejęli i kontynuowali nasze dzieło. Dlatego w imieniu zespołu Sąsiadeczki zapraszam wszystkich chętnych do wstąpienia w nasze szeregi.
Spotkamy Sąsiadeczki na kolejnych sejmikach w Tarnogrodzie?
– Mam taką nadzieję… I przy wielu innych okazjach, na przykład w Bidaczowie Starym.
Pani Krysia przytakuje z uśmiechem. Wstaje od stołu, żeby ugotować pierogi, które wyglądają naprawdę apetycznie. Domowa atmosfera, stół zastawiony pierogami, to wszystko służy rozmowom i sprawia, iż chciałoby się odsunąć moment wyłączenia dyktafonu, postawienia ostatniej kropki w notatniku i wyjścia na listopadowy chłód, na bliżej nieokreślone: za chwilę. Niestety, goni mnie czas. Ale odwiedzę jeszcze Sąsiadeczki i zdradzę kilka ich sekretów na łamach gazety.