Postanowiłem wybrać się na krótki wypad do czeskiej Pragi. Antysamochodowi hejterzy twierdzą, iż jest to miasto toczone rakiem samochodozy. Czy tak faktycznie jest? Nie popadałbym w przesadę, ale parę rzeczy faktycznie mnie zaskoczyło.
Zanim jednak aktyw podejmie atak, muszę poinformować wszem i wobec, iż do czeskiej Pragi pojechałem pociągiem, a na miejscu poruszam się wyłącznie komunikacją zbiorową. Jest ona w tym mieście znakomita, oczywiście o ile chcemy jechać do centrum i potem po tym centrum się poruszać. Praga nie jest dużym miastem, wręcz powiedziałbym iż jest małym – chociaż administracyjnie powierzchnia Pragi i Warszawy jest niemal identyczna, bardzo podobna jest też liczba ludności. Jednak Praga jest mocniej zagęszczona w obrębie centrum i mocniej rozgęszczona na przedmieściach. Co do części z dala od centrum to jest tak samo jak w Polsce, czyli stoją bloki, a wokół nich – parkingi. Nic ciekawego. Zainteresowała mnie raczej część centralna.
Praga ma trzy linie metra
Są one świetnie zaplanowane i adekwatnie dowiozą nas prawie wszędzie. A jeżeli nie, to resztę dojedziemy tramwajem. Serio, choćby ja, stary samochodziarz, blachosmroderca i człowiek-wydech nie widzę żadnego powodu, żeby wjeżdżać samochodem do zabytkowego centrum Pragi. Wręcz dziwię się ludziom, którym chce się tam wpychać autem. To wyjątkowo głupi pomysł, tzn. odbierania sobie przyjemności z eksplorowania praskich zaułków przez konieczność poszukiwania miejsca do parkowania. Rozumiem, iż ktoś mieszka 10 km od centrum i po obrzeżach jeździ autem, ale wjeżdżanie już w okolice miejsca gdzie stacje metra tworzą trójkąt przesiadkowy mija się z celem.
Jest takie konto na Youtube: Adam Something
Pan Adam, Węgier mieszkający w Niemczech, ciekawie demaskuje bzdury Elona Muska czy rozlicza głupotę miast w rodzaju Dubaju. Nie można mu odmówić celnych spostrzeżeń i argumentów. Niestety, jest socjalistą i czasem wjeżdża na swój ulubiony temat, tj. nienawiści do samochodów. Nienawidzi ich, ale nie wiemy za co. A najbardziej nienawidzi ich w Pradze, w której choćby nie mieszka. Zarzuca władzom Pragi, iż kłaniają się w pas kierowcom, pieszych mając za nic, a już w szczególności olewając rowerzystów.
Rzeczywiście, to prawda: w Pradze nie widzi się zbyt wiele infrastruktury rowerowej. Nie ma też zbyt wielu rowerzystów, to pewnie dlatego iż mamy grudzień – choć tutejsza pogoda przypomina raczej polski marzec. Oczywiście ten brak infrastruktury rowerowej nie powoduje żadnych problemów. Podobnie jak w większości innych dużych miast Europy środkowej i wschodniej, ruch rowerowy to margines. W ciągu dnia ogranicza się do dostawców jedzenia.
Rzeczywiście były jednak miejsca, które mnie zaskoczyły
Zaskoczyły mnie tym, iż wolno tam w ogóle wjeżdżać samochodem i parkować. Na zachodzie by już dawno… wszystko spedestrianizowali, wprowadzili zakaz, karę śmierci za wjazd i w ogóle jak masz samochód to umrzyj. W Pradze tak nie ma, jest to raczej w stylu włoskim: auta jeżdżą wszędzie, trzeba stale uważać bo jedzie samochód – choćby na zabytkowej uliczce w okolicach placu Mariańskiego, gdzie jest naprawdę ciasno, czy na Malej Stranie, gdzie wyznaczono normalne miejsca parkingowe na czymś, co wygląda jak stare miasto w Krakowie. Zaskakujące jest to, iż przez zabytkową Bramę Prochową z XV wieku przejeżdżają normalnie samochody, albo iż po zejściu z mostu Karola na stronę staromiejską – gdzie turystyczny tłok sięga zenitu – wpadamy na Smetanovo nabrezi, które jest normalną ulicą z ruchem samochodowym, za to z niezwykle wąskimi chodnikami. To chyba nie do końca powinno tak być.
Zresztą choćby strefa piesza przy samym rynku starego miasta jest dość mała i pocięta ulicami z ruchem samochodowym, jak fragment luksusowo-handlowej ulicy Na Prikope – kawałek jest pieszy, w pewnym momencie jednak wjeżdża tam ruch samochodowy. Podobnie ulica Rytirska, w samym sercu starego centrum – to po prostu wielki parking. Nie neguję, iż ten parking może całkiem nieźle zarabiać, ale może zarabiałby choćby lepiej, gdyby przenieść go pod ziemię? Tak tylko mówię, bo wydaje mi się – lub jestem tego niemal pewien – iż zabytkowe centra miast słabo znoszą duże natężenie ruchu samochodowego.
W Pradze normą jest parkowanie gdzie popadnie
Dotyczy to głównie busów na chodniku. Widziałem ich kilkanaście przez dwa dni. Jest też zaskakująco dużo ogromnych, niesłychanie drogich samochodów. Dwie Gelendy obok siebie, a tuż koło nich Hummer H2? Na pewno jesteśmy w Pradze. W związku z tym opracowałem specjalny plan odsamochodowienia centrum Pragi w czterech punktach:
- zakaz wjazdu do dzielnicy Praga 1 samochodem cięższym niż 1800 kg. Dotyczy tylko samochodów osobowych.
- wjazd do części centralnej ograniczony koniecznością wyrobienia przepustki. Przepustka przysługuje tylko mieszkańcom i najemcom lub właścicielom lokali użytkowych. Reszta won.
- całe parkowanie od rynku starego miasta na południe aż do bulwaru Vaclavske Namesti – won z powierzchni, wszystko pod ziemię
- Smetanovo nabrezi chowamy w tunel, a w tunelu mogą jeździć tylko autobusy, tramwaje, motocykle i auta elektryczne. Prywatne spaliniaki won.
No i to tyle w tym odcinku. Łatwo jest być aktywistą, jak się w danym mieście nie mieszka – to na pewno łączy mnie z panem „Adam Something”.