Czy tak chcemy żyć? - Podsumowanie narodowej recenzji programu Konfederacji

1 rok temu

Dotarliśmy do końca naszej analizy programu Konfederacji - jednej z niewielu partii deklarujących przywiązanie do wartości narodowych. Po analizie programu mieszkaniowego przejdziemy do próby ostatecznego odpowiedzenia na pytanie: czy rzeczywiście tak chcemy żyć?

Ostatnia omawiana część programu nosi podtytuł „Mieszkania tańsze o 30%!”. Zaczyna się ona od diagnozy problemów polskiego rynku mieszkaniowego, za które partia uznaje przede wszystkim brak gruntów, biurokrację i niską podaż. Konfederacja proponuje w zamian ostry program deregulacyjny, zaczynający się od zwiększenia podaży gruntów inwestycyjnych poprzez, chociażby, usunięcie zezwoleń na wyłączenie miejskiego gruntu rolnego z produkcji rolnej. Ceny materiałów budowlanych również miałyby ulec obniżce, co miałoby stać się w wyniku odrzucenia cła węglowego i certyfikatów na emisję CO2, co zredukowałoby koszty produkcyjne. Inwestor budujący mieszkania miałby również możliwość wyboru źródła energii (ponownie nacisk na paliwa kopalne) oraz zakresie doboru izolacji cieplnej.

Co absurdalne, jako jeden z problemów Konfederacja wskazuje... nieuczciwych najemców. Źródłem deficytu mieszkań ma być nadmierna ochrona lokatorów, co przyczynia się do niechęci najemców do wynajmowania mieszkań, które w konsekwencji stoją odłogiem. Program nie wspomina zbyt dużo o zjawisku patodeweloperki, a kiedy już to robi - jego główną przyczyną mają być brak podaży gruntów. Biedni deweloperzy, zmuszeni przez nieuczciwe regulacje muszą optymalizować koszty i kupować tanie grunty za miastami, a tam przecież łatwo o nieetyczne praktyki.

Sęk w tym, iż patodeweloperka ma również miejsce w centrach miast, a zrzucenie winy za deficyt mieszkań na nieuczciwych najemców i regulacje jest niczym innym jak bardzo niskich lotów populizmem. Przecież według ideologii „rynek zweryfikuje”, tak przecież popularnej w myśleniu liberalnego skrzydła Konfederacji, patodeweloperskie mieszkania nie powinny się sprzedawać, a odpowiedzialni za nie deweloperzy powinni gwałtownie stawać się bankrutami.

Ale jednak tak nie jest. Patodeweloperka w Polsce ma się świetnie, głównie dlatego, iż na absurdalne rozwiązania pozwalają przepisy. Problemem nie są tutaj nieodpowiedzialne w swoich założeniach regulacje, ale ich nieskuteczność i powstające z tego powodu luki, które umożliwiają nieuczciwym deweloperom na budowanie „mikrokawalerek” przypominających schowki na miotły, czy zagrodzonych osiedli oddzielonych od świata jedną, nieprzejezdną dróżką.

I tak w gruncie rzeczy podsumować można większość programu Konfederacji. Miano „populizmu niskich lotów” pasuje tutaj wręcz idealnie. Najlepszym przykładem tego są absurdalne wręcz pomysły bonów edukacyjnych i zdrowotnych. Jeden z nich doprowadziłby do całkowitej anarchizacji polskiego systemu edukacji (przypominamy, iż w programie Konfederacji państwo wciąż miałoby pełnić rolę głównego kontrolera wyników nauki. W jaki sposób miałoby to robić w momencie, gdy każda szkoła mogłaby zrobić swój własny program?) i pozwolił na dopuszczenie niepożądanych, szkodliwych edukatorów do dzieci z pełnym przyzwoleniem państwa polskiego.

Dzięki wprowadzeniu bonu zdrowotnego, który ma być zdaniem Konfederacji panaceum dla polskiego systemu opieki zdrowotnej, doszłoby do jego całkowitej anihilacji. Sam bon nie odpowiada na problem wysokości zarobków w medycynie i powszechnych braków kadrowych, a program nic nie mówi o zwiększeniu wydatków.

I to jest jeden z największych problemów całego programu. Konfederacja lubi wskazywać jeden konkretny czynnik (np. regulacje klimatyczne Unii Europejskiej, regulacje budowalne, monopol NFZ...), a jego usunięcie ma wyeliminować wszystkie problemy związane z danym postulatem. Edukacja i służba zdrowia? Problemem jest państwo i kropka! Bezpieczeństwo energetyczne? Unia Europejska i regulacje klimatyczne!

W tym wszystkim gdzieś zanika niuans. Konfederacja sprowadza złożone problemy do prostych, pięknie brzmiących rozwiązań, które czasami są wręcz absurdalne. Nie jest przy tym tak, iż całkowicie się myli, ale raczej zakłada pewną formę klapek na oczy i otwarcie ignoruje Czy w końcu sama likwidacja monopolu NFZ naprawi polską służbę zdrowia? Czy częściowe urynkowienie szkolnictwa i usunięcie centralnych programów nauczania podniesie agonalny system edukacji z rynsztoka?

I, co również istotne z perspektywy narodowej, w jaki sposób postulaty Konstytucji Wolności łączą z deklarowanymi przez jej przedstawicieli konserwatywnymi wartościami?

To jednak nie koniec. W programie partii nie ma ani słowa o ochronie rodziny ani jakiejkolwiek wzmianki o konserwatyzmie obyczajowym. Jest to tym bardziej zaskakujące biorąc pod uwagę fakt, iż czterech liderów Konfederacji w osobach Sławomira Mentzena, Grzegorza Brauna oraz Krzysztofa Bosaka i Roberta Winnickiego podpisało w 2019 akt Konfederacji Gietrzwałdzkiej, w którym zobowiązują się oni działać „zarówno przeciw recydywie socjalizmu, jak i przeciw zagrożeniom antynarodowego liberalizmu.”. W Konstytucji Wolności nie da się wskazać żadnego postulatu, który odpowiadałby obydwu tym warunkom.

Co paradoksalne, program zawiera również niewielkie ilości postulatów stricte prosuwerennościowych. Jak to możliwe? Problemem tutaj jest przede wszystkim podejście do gospodarki. Konfederacja twardo stoi w obronie zasad wolnorynkowych, ignorując jednocześnie konieczność ochrony polskich przedsiębiorców przed konkurencją ze strony zagranicy, która jest konieczna do tego, żeby mieli oni możliwość zaistnienia na światowych rynkach. Należy jednak zaznaczyć gwoli sprawiedliwości, iż pomysły obronnoe partii są jednymi z najciekawszych spośród zaprezentowanych.

Podsumowując, niestety Konfederacja pozostaje partią narodową jedynie w swoich deklaracjach, bowiem jej program w wielu aspektach jest otwarcie antynarodowy. Pokazuje to gigantyczny wpływ partii Nowa Nadzieja i praktyczne zmarginalizowanie koalicjantów w postaci Ruchu Narodowego i Konfederacji Korony Polskiej. To szczególnie niebezpieczne biorąc pod uwagę upodobanie „nadziejaków” do ciągłego zmierzania w stronę politycznego centrum. Czy taki ma być los partii, która wprowadziła najwięcej narodowców do Sejmu od czasu LPR-u? Pozostaje jedynie nadzieja na to, iż narodowi posłowie z szeregów partii będą forsować narodowy przekaz w kontrze do liberalnego trendu.

Narodowcy.net

Idź do oryginalnego materiału