W przestrzeni publicznej coraz częściej pojawiają się propozycje, by wprowadzić symboliczne opłaty za wizytę u lekarza rodzinnego w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia. Pomysł ten ma na celu odciążenie budżetu NFZ, ograniczenie liczby niepotrzebnych wizyt oraz poprawę efektywności systemu ochrony zdrowia. Jednak temat wzbudza ogromne emocje i kontrowersje, bo dotyka fundamentalnej zasady bezpłatnego dostępu do świadczeń medycznych w Polsce.
Skąd wziął się pomysł opłat za wizyty u lekarza rodzinnego
Z roku na rok rosną wydatki NFZ, a liczba pacjentów korzystających z porad lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej stale się zwiększa. System kapitacyjny, w którym lekarz otrzymuje stałą stawkę za każdego zapisanego pacjenta, nie zawsze sprzyja jakości i efektywności. Dlatego w dyskusjach o reformie pojawił się pomysł współpłacenia za niektóre świadczenia. W praktyce mogłoby to oznaczać niewielką opłatę za każdą wizytę lub kaucję rejestracyjną zwracaną po stawieniu się u lekarza.
W mediach pojawiły się konkretne propozycje kwoty 50 zł jako formy rezerwacji wizyty. Jej celem miałoby być zmniejszenie liczby przypadków, gdy pacjenci rezerwują termin i nie przychodzą, blokując miejsce innym chorym. Takie rozwiązanie testowano już w kilku krajach europejskich i przyniosło ograniczenie liczby pustych wizyt choćby o kilkadziesiąt procent.
Argumenty zwolenników – racjonalizacja i oszczędności
Zwolennicy zmian podkreślają, iż system współpłacenia pozwoliłby lepiej zarządzać środkami publicznymi. Opłata, choćby symboliczna, mogłaby ograniczyć nadmiar wizyt u lekarzy rodzinnych, które często dotyczą błahych dolegliwości. NFZ mógłby dzięki temu skoncentrować finansowanie na przypadkach wymagających rzeczywistej pomocy medycznej.
Według wstępnych analiz ekonomistów, choćby niewielka opłata pobierana przy milionach wizyt rocznie mogłaby przynieść budżetowi zdrowia dodatkowe setki milionów złotych. Środki te można by przeznaczyć na skrócenie kolejek do specjalistów, lepsze wynagrodzenia personelu medycznego i inwestycje w nowoczesną diagnostykę.
Argumenty przeciwników – groźba wykluczenia i spadku zaufania
Krytycy pomysłu ostrzegają, iż choćby niewielka opłata może zniechęcić część pacjentów do korzystania z pomocy lekarza. Dla osób starszych, chorych przewlekle czy rodzin o niskich dochodach dodatkowy koszt wizyty mógłby być realnym problemem. Odsunięcie wizyty w czasie może prowadzić do pogorszenia stanu zdrowia, a to z kolei generuje jeszcze wyższe koszty leczenia w przyszłości.
Eksperci zwracają też uwagę, iż polski system opieki zdrowotnej finansowany jest już ze składek zdrowotnych pobieranych od wynagrodzeń. Wprowadzenie dodatkowej opłaty mogłoby być postrzegane jako podwójne obciążenie dla obywateli. Pojawiają się również pytania o kwestie organizacyjne – kto miałby pobierać opłaty, w jaki sposób je zwracać i jak rozliczać zwolnienia z kosztów.
Możliwe kompromisy i scenariusze
Wśród pomysłów kompromisowych pojawia się model mieszany. Zakłada on, iż część wizyt w ramach NFZ pozostanie całkowicie bezpłatna, a drobna opłata zostanie wprowadzona jedynie w przypadku nieodwołania umówionego terminu. Taka zasada mogłaby ograniczyć marnowanie zasobów bez utrudniania dostępu do leczenia osobom naprawdę potrzebującym.
Rozważane jest także wprowadzenie wyjątków dla seniorów, dzieci, osób niepełnosprawnych i przewlekle chorych. Dzięki temu opłata nie stanowiłaby bariery finansowej, a system mógłby zachować społeczną akceptację.
Czy Polacy zapłacą za wizytę u lekarza
Na razie to tylko pomysł, ale debata o współpłaceniu w ochronie zdrowia nabiera tempa. Z jednej strony rosną koszty systemu, a NFZ szuka nowych źródeł finansowania. Z drugiej – społeczne przywiązanie do zasady bezpłatnego leczenia jest silne. Każda próba wprowadzenia opłat będzie więc wymagała wyjątkowej ostrożności i rzetelnego uzasadnienia.
Nie ulega wątpliwości, iż system ochrony zdrowia w Polsce potrzebuje zmian, które poprawią jego stabilność finansową. Pytanie tylko, czy obciążenie pacjentów dodatkowymi kosztami to adekwatny kierunek.
- Polska na krawędzi bankructwa? Rząd Tuska traci kontrolę nad finansami!