Daniel Pliński, trener Stali Nysa po sezonie: Jesteśmy bardzo zadowoleni

1 tydzień temu

Łukasz Baliński: – Jesteście zadowoleni z tego, co za wami?

Daniel Pliński, trener PSG Stal Nysa: – Jak najbardziej. Zdawaliśmy sobie sprawę, iż awans do play off nie będzie łatwy. Do tego, aby grać w tej fazie, aspirowało 12 zespołów, a miejsc było tylko osiem, więc jesteśmy wręcz bardzo zadowoleni. Ponadto play off w naszym wykonaniu był lepszy niż rok temu. W ćwierćfinale mocno postawiliśmy się drużynie z Zawiercia i z tego też się bardzo cieszę. Jest wręcz choćby pewien niedosyt, bo w rewanżu przy prowadzeniu 2:1 w czwartym secie było 13:8 dla nas i pojawiła się szansa na „złotego seta”.

– Zresztą już w pierwszym meczu mieliście swoje szanse.

– Zdecydowanie! Ten pojedynek u siebie dość mocno zaważył na tym, iż to wszystko potem tak wyglądało. Przecież na inaugurację w pierwszym secie prowadziliśmy 18:11, po czym roztrwoniliśmy całą przewagę. Ja nie lubię gdybać, ale jeszcze zdarza mi się zastanawiać, co by się wydarzyło dalej, gdybyśmy wygrali wówczas tę partię. Niemniej, stało się inaczej, ale i tak myślę, iż mamy prawo być dumni z pozycji, którą finalnie zajęliśmy. To jest powtórzenie poprzedniego wyniku, a przecież w dwóch wcześniejszych sezonach ekipa z Nysy zajmowała przedostatnie miejsca i raz musiała grać baraże o utrzymanie. A tutaj znowu nie tylko gwałtownie to sobie zapewniliśmy, ale i byliśmy w play off.

– Kolejnym krokiem do przodu jest też to, iż poprzednio w ćwierćfinale praktycznie nie postawiliście się Resovii Rzeszów. A teraz zawiercianom napsuliście trochę krwi..

– Tym bardziej, iż zaraz potem ekipa Michała Winiarskiego w półfinale praktycznie bez większych problemów odprawiła Projekt Warszawa,a my potem graliśmy o siódme miejsce. Swoją drogą, cieszę się, iż tutaj też mojej drużynie nie zabrakło motywacji. Bo czasami tak jest w sporcie, iż gdy jest się blisko tego, żeby bić się z najlepszymi, a za chwilę trzeba grać o niższe lokaty, to nie zawsze udaje się odpowiednio zmobilizować. A jednak ta chęć wygrania była u nas na każdym kroku i w każdej minucie na boisku.

– No właśnie, wielu utyskuje na ten wymóg grania o poszczególne miejsca poza play off…

– Staram się nie narzekać na to, jakie są reguły gry. o ile PlusLiga tak postanowiła, to przecież mamy wszyscy podpisane kontrakty, jesteśmy zawodowcami i trzeba się z tego wywiązać. Walka o miejsca poniżej piątego w takiej lidze włoskiej trwa jeszcze dłużej. Można też na to wszystko spojrzeć z innej strony: teraz to my wyznaczamy trendy, to nasze kluby są najlepsze w Europie i wolałbym, żeby wszyscy zawodnicy, trenerzy i kibice szukali raczej plusów niż minusów. Musimy się szczycić tym, jakie rozgrywki współtworzymy.

– Sporo osób narzekało też na tegoroczną formułę play off, iż sprzyjała niespodziankom, choć tych jednak nie było.

– Coś w tym jest. W półfinale zagrały cztery najlepsze zespoły rundy zasadniczej, w finale są dwa takowe.

– To wasze siódme miejsce ma też dodatkowy smaczek. Bo po raz pierwszy od 28 lat ekipa z Nysy kończy sezon wyżej niż ta z Kędzierzyna-Koźla.

– Każdy zespół miał swoje problemy. My też. Było kilkanaście infekcji w styczniu, poważne kontuzje Macieja Muzaja czy Nicolasa Zerby. My o tym głośno nie mówiliśmy, staraliśmy się reagować na bieżąco. Stawialiśmy też na innych graczy i to wszystko, moim zdaniem, było kluczowe. Nie żaliliśmy się na los, tylko pracowaliśmy każdego dnia, żeby być lepszą drużyną. Oczywiście, ZAKSA miała sporo problemów zdrowotnych, ale w ostatnich sześciu kolejkach sztab miał wszystkich najważniejszych graczy do dyspozycji, a kędzierzynianie zdobyli tylko jeden punkt. I to też jest bardzo ciekawe. Bardzo długo mieli możliwości, żeby awansować do „ósemki”, ale tego nie zrobili. Jest mi przykro, ale ja zawsze skupiam się na swoim zespole, nie patrzę na innych.

– Myślicie już o nowym sezonie? Na jakim etapie przygotowań jesteście?

– Prawda jest taka, iż przyszły sezon będzie znacznie trudniejszy niż obecny, bo choćby zespoły, które skończyły za nami, wzmacniają się. A przecież z ligi spadną trzy zespoły, więc walka o utrzymanie będzie trwała do samego końca. Zatem pierwszą rzeczą, którą chcemy zrobić, to zapewnić sobie utrzymanie w PlusLidze. Co za tym idzie, stresu będzie bardzo dużo. Każdy mecz, każdy punkt będzie na wagę złota, więc na tym będziemy się skupiać codziennie. Co do nazwisk to skład mamy zamknięty, ale nie mogę wychodzić przed szereg. Niemniej, myślę, iż to jest kwestia kilku, kilkunastu dni, kiedy klub będzie ogłaszał poszczególne transfery.

Idź do oryginalnego materiału