Dawid Zaguła, koszykarz OPTeam Resovii: wychodzi nam to, co realizowaliśmy przez cały sezon

4 miesięcy temu
(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

Rozmowa z DAWIDEM ZAGUŁĄ, rozgrywającym OPTeam Resovii Rzeszów.

KOSZYKÓWKA. II LIGA

– Straty wyrównane i wszystko rozstrzygnie się w środę w Łodzi…

– Dużo emocji było w tym meczu. Wygraliśmy i odrobiliśmy to, co straciliśmy w Łodzi. Zwyciężyliśmy bez Mateusza Bręka i Michała Gabińskiego. Myślę, iż jest to duży wyczyn, bo jest to dwóch liderów i najważniejszych naszych zawodników. Otworzył się dziś Norbert Ziółko i zagrał super zawody. W IV kwarcie pociągnął i to, co trzeba było, trafił najważniejsze rzuty. Walka, walka i jeszcze raz walka, tym pociągnęliśmy ten mecz, a każdy z nas zostawił dziś serducho.

– Moment kryzysowy zapowiadał się na początku IV kwarty, kiedy to przegrywaliście dziewięcioma punktami…

– Trzeba było to odrobić. Tak samo jak pod koniec IV kwarty, my trafialiśmy osobiste, a oni trójki. Byli cały czas do samego końca w meczu, ale na szczęście udało się nam to wyciągnąć. Myślę, iż w środę jak tak zagramy końcówkę, a nie tak jak w pierwszym meczu, to będziemy mieli awans.

(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

– Rywale zagrali na podobnym poziomie jak w pierwszym meczu?

– Zagrali chyba tak samo i może nieco zniwelowali faule. My z kolei nie mogliśmy tych fauli wymusić, jak to miało miejsce w pierwszym meczu w Łodzi. Rywale zagrali troszeczkę lepiej, ale my dużo lepiej, mimo iż raz jeszcze powtórzę, graliśmy bez dwóch graczy, co jest naprawdę dużą stratą dla nas. Mam nadzieję, iż wyzdrowieją do środy. o ile będziemy ich mieli, to wyjedziemy z Łodzi ze zwycięstwem i awansem. Mamy wielu zawodników, którzy mogą zmienić oblicze meczu. Dziś wziął to na siebie Norbert Ziółko. Ktoś weźmie w następny meczu…

– W tym środowym decydującym meczu w Łodzi co może być najistotniejsze?

– Trzeba po prostu skupić się na swojej robocie. Wychodzi nam to, co realizowaliśmy przez cały sezon. Gramy agresywnie i szybko. Zawodnikom przeciwnych drużyn już pod koniec meczu brakuje troszeczkę tchu. o ile nic nam w głowie się „nie przestawi”, nie będziemy kombinowali i grali inaczej jak dotychczas, to myślę, iż będziemy mieli zwycięstwo i awans. Musimy po prostu grać swoją koszykówkę, bo to ćwiczymy cały czas. To co z treningu mamy teraz przełożyć na mecz, to jest najważniejsze.

(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

– OPTeam Resovia w tym sezonie we własnej hali nie przegrywa, ŁKS Coolpack też przed własną widownią jeszcze nie zaznał goryczy porażki…

– No to mam nadzieję, iż w środę będzie ten pierwszy raz i przegrają. Chcemy cieszyć się ze zwycięstwa i jest w nas ogromna determinacja. Wiemy, iż mamy mocny skład. W pierwszym meczu, mimo wyraźnych przegranych zbiórek, rywale byli od nas lepsi tylko o dwa punkty. Było bardzo dużo osobistych z jednej i drugiej strony. W Rzeszowie można powiedzieć, iż przez cały mecz było w miarę równo, a udało się wygrać siedmioma punktami, bez dwóch kluczowych graczy. Czysta kalkulacja – wygramy w środę.

– Mecz pod dużą presją i na pewno emocji nie zabraknie, ale przegrany zespół będzie miał jeszcze szansę na awans w rywalizacji o brąz. Sytuacja będzie o tyle nie komfortowa, iż pierwszy mecz już w sobotę w Warszawie, kolejny w środę 22 maja, a ewentualnie trzeci cztery dni później. Praktycznie wszystko z marszu i najlepiej byłoby tego uniknąć…

– Gdyby doszło to takiego scenariusza, to będzie to ciężki moment dla nas. Czasu nie będzie zbyt wiele, trzeba będzie wszystko skorygować i od razu przygotować się na te mecze. My jednak nie bierzemy takiego scenariusza pod uwagę. Skupiamy się tylko i wyłącznie na środkowy meczu i po prostu go wygrywamy.

PRZECZYTAJ TEŻ: Mateusz Szwed, koszykarz ŁKS Coolpack: rzeszowska publika pokazała, iż rzeczywiście jest szóstym zawodnikiem

(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)
(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)
(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)
Idź do oryginalnego materiału