Debiut pełen emocji. Pochodząca z Gołuchowa Paulina Kordylas zrobi zamieszanie na muzycznej scenie?

2 godzin temu

Od przedszkola do...

Wychowywała się w Gołuchowie. Tutaj stawiała pierwsze kroki na scenie, rozwijała swój talent. Do muzyki Paulinę Kordylas ciągnęło od małego. Pierwsze piosenki grała ze słuchu na niewielkim keyboardzie - prezencie od rodziców. Premierowy, publiczny występ zaliczyła w przedszkolu. Okazja była wyjątkowa. Akademia z okazji Dnia Mamy.

– Pamiętam do dziś piosenkę, którą śpiewałam. Już wtedy czułam się na scenie jak ryba w wodzie. Oczywiście był stres, on mi towarzyszy do tej pory, ale tylko ten pozytywny, który wzbudza ekscytację, iż mogę wystąpić i przekazać swoje emocje publiczności – opowiada gołuchowianka.

Tak jak Irena Kwiatkowska w serialu „Czterdziestolatek” często mówiła: żadnej pracy się nie boję, tak Paulina Kordylas mogłaby powiedzieć: żadnej piosenki zaśpiewać się nie obawiam. Od najmłodszych lat nie miała oporów przed podejmowaniem muzycznych wyzwań, konsekwentnie poszerzała swój wachlarz możliwości. Rozpoczęła naukę gry na pianinie. Ów instrument stał się dla niej naturalnym sposobem wyrażania emocji.

– Kolejny krok stanowiła przygoda z Państwową Szkołą Muzyczną I stopnia im. W. Kilara w Pleszewie, a reszta to historia – mówi.

Człowiek i jego emocje

Z rozśpiewanej Pauliny wyrosła wiedząca czego chce wokalistka, pianistka, songwriterka i nauczycielka śpiewu. Gołuchowianka prowadzi w stolicy Wielkopolski własne studio wokalne „Na Dwa” - gdzie uczy nie tylko techniki, ale też świadomego, emocjonalnego podejścia do muzyki - i pracuje nad własnym materiałem. Jej styl to alternatywny rock z elementami psychodelii i emocjonalnej ekspresji. Swoją twórczością oddaje hołd muzyce lat ‘90.

– Moje utwory opowiadają o mroku, który nosi w sobie każdy z nas, i który jest potrzebny do tego, aby dokonać w sobie pewnej zmiany. Są zarówno pewną formą terapii, jak i autoterapii, zwłaszcza kiedy piszę teksty oraz wykonuję muzykę na żywo – opowiada.

Artystkę interesuje przede wszystkim człowiek i jego emocje, psychologia, duchowość oraz ciało. Muzyka natomiast stanowi przestrzeń, w której to wszystko się łączy. Inspirują ją wielkie zespoły ery grunge’u. Alice in Chains czy Soundgarden ceni za prawdę, za pokazywanie mroku, ale też dawanie odczucia, iż nie jesteśmy sami, kiedy jest nam źle. Radiohead lubi za emocjonalną odwagę i brzmieniowe eksperymenty, ale też za kruchość. Jeffa Buckley’a szanuje za duchowość w muzyce i wręcz transcendentalne aranżacje, w których muzyka i tekst idą w stu procentach w parze.

Wyczekany singiel. O czym opowiada „Niemowa”?

Paulina Kordylas sama pisze teksty, sama komponuje muzykę.

– zwykle zaczynam od emocji, która we mnie „siedzi”. Potem siadam do pianina i pozwalam jej wybrzmieć. Czasem najpierw pojawiają się słowa, czasem dźwięki - zależy od dnia. To bardzo intuicyjny proces, bo prawda i autentyczność w muzyce to dla mnie najważniejsze wartości – tłumaczy.

W listopadzie światło dzienne ujrzał jej debiutancki singiel zatytułowany „Niemowa”. To piosenka o emocjonalnym paraliżu, o sytuacji, kiedy nie da się już mówić, a wszystko wewnątrz krzyczy.

– Chciałam pokazać, iż ta niemoc też może być formą komunikacji i to bardzo silną i wymowną w swojej ciszy. Po premierze wiele osób pisało mi, iż czują się zrozumiani, iż „to o nich”. To dla mnie największy komplement, bo właśnie dlatego tworzę – tłumaczy.

Do piosenki od razu został nagrany teledysk. Był to bardzo osobisty projekt, który Paulina Kordylas współtworzyła z Anną Jaworską.

– Chciałam, żeby obraz był prosty, ale mocny - skupiony na emocji, bez rozpraszaczy. Symbolika ciszy, bezruchu, ale też chaosu i różnorodnej pracy kamery, jak i praca światła - to wszystko miało oddać stan wewnętrznego zamrożenia na zewnątrz, który jednocześnie jest jak emocjonalny wulkan w środku – tłumaczy.

Producentem „Niemowy” jest Tomasz „Harry” Waldowski, perkusista i muzyk mający na koncie współpracę z tak znanymi postaciami polskiej sceny jak Renata Przemyk czy grupa LemON.

- Tomek potrafi wcielić w życie każdy szalony pomysł. Był dla mnie ogromnym wsparciem, a praca z nim stanowiła artystyczną przyjemność. To był bardzo inspirujący czas – opowiada gołuchowianka.

Czas na premierowy album

2026 rok ma przynieść Paulinie Kordylas jeszcze więcej atrakcji i satysfakcji. Najbliższe tygodnie poświęci na dokończenie materiału, który trafi na debiutancki album. Ten ma ukazać się jesienią. Wcześniej pojawią się kolejne single. W zamyśle jest również mała trasa koncertowa.

– Życzenie na nowy rok mam jedno: zbudować silną społeczność wokół mojej muzyki, ludzi, którzy czują podobnie. No i kto wie - może występ na jakimś festiwalu? – mówi artystka.

W planach nie ma natomiast udziału w tak popularnych dzisiaj programach typu talent show.

– Dla mnie muzyka to nie wyścig ani telewizyjny show. Cenię wolność artystyczną i budowanie swojej drogi krok po kroku - choćby jeżeli jest wolniejsza, to jest „moja” - kończy.

Idź do oryginalnego materiału