Potop

solidarni2010.pl 3 miesięcy temu
Felietony
Potop
data:28 września 2024 Redaktor: GKut

Klęski żywiołowe wpisane są w ludzkie losy. Na pewno nie wszystkie da się przewidzieć, i nie przed wszystkimi można się skutecznie zabezpieczyć.

Po powodzi z roku 1997, w której zginęło kilkadziesiąt osób a straty materialne liczone były w miliardach złotych, do niechlubnej historii przeszły słowa ówczesnego premiera Włodzimierza Cimoszewicza, który bez jakiekolwiek empatii dla ofiar i poszkodowanych powiedział: „To jest kolejny przypadek, kiedy potwierdza się, iż trzeba być przezornym i trzeba się ubezpieczać, a ta prawda ciągle jest mało powszechna”.

Co tak naprawdę oznacza „ubezpieczać się”? Z jednej strony oznacza wykupienie indywidualnej polisy ubezpieczeniowej o czym prawdopodobnie myślał Cimoszewicz. Ale z drugiej strony ludzie w ramach społeczeństw, w których żyją, wybierają władze lokalne, władze samorządowe, wreszcie władze ogólnokrajowe, po to, by władze te dbały o dobro wspólne. Tym dobrem wspólnym są nie tylko szpitale, szkoły, urzędy, kościoły, muzea czy inne instytucje użytku publicznego. W obliczu klęsk żywiołowych prywatne domy, firmy, gospodarstwa rolne też podlegają pod pojęcie dobra wspólnego, gdyż nie da się ich ani zabezpieczyć ani obronić przed żywiołem indywidualnie, a jedynie we wspólnocie z innymi.

Cechą charakterystyczną dla rządów, które nastawione są na drenowanie państwa jest zaniedbywanie inwestycji strategicznych, inwestycji, które pozornie można odłożyć w czasie. Tak było w zniewolonej i rozkradanej Polsce Ludowej, tak niestety bywało i po roku 1989. Polska nie znajduje się w strefie sejsmicznej, nie musimy się zabezpieczać przed trzęsieniami ziemi. Ale Polska leży w dorzeczu rzek płynąc z gór ku morzu i w sposób naturalny zagrożona jest powodziami. Jaka była skala „ubezpieczenia” się Polski przed powodzią u progu 2024 roku? Dość powiedzieć, iż w Polsce retencjonuje się w tej chwili zaledwie 4,5% wody płynącej rzekami, gdy średni wskaźnik retencjonowania w Unii Europejskiej wynosi 20%! Trzeba też dodać, iż retencjonowanie wody zapobiega nie tylko powodziom ale także suszom. Zbiorniki retencyjne gromadzące wodę są swego rodzaju akumulatorami, pozwalającymi zmagazynować energię / wodę w celu jej późniejszego wykorzystania.

Dopiero rząd Zjednoczonej Prawicy, świadomy zarówno katastrofalnych skutków powodzi z roku 1997, ale świadomy także, iż nie nastąpiły w przyrodzie żadne na tyle istotne zmiany klimatyczne, które wykluczyłyby ryzyko powodzi w Polsce, podjął działania „ubezpieczające” nasz narodowy majątek przed kolejną klęską żywiołową. W okresie dwóch kadencji 2015 – 2023 zbudowano między innymi olbrzymi suchy zbiornik przeciwpowodziowy o nazwie Dolny Racibórz, oddany do użytku w czerwcu 2020 roku. Suchy zbiornik, tzn. nie będący zalewem polder, gotowy do magazynowania nadmiaru wody płynącej Odrą. Zbiornik ogromny, bo zdolny przyjąć aż 185 milionów metrów sześciennych wody. Już dziś można śmiało powiedzieć, iż właśnie ta odważna, wręcz wizjonerska inwestycja uratowała duże miasta położone nad Odrą, w tym Wrocław, od kompletnego zalania. Były podtopienia wynikające z przesiąkania wałów, ale główna fala powodziowa dzięki sterowaniu wypływem wody z Dolnego Raciborza była utrzymywana na poziomie wysokości wałów przeciwpowodziowych. Więcej szkód wywołały nieuregulowane dopływy Odry niż sama Odra.

Zbiornik Racibórz Dolny to nie jedyna konieczna inwestycja hydrologiczna w południowo – zachodniej Polsce. W samym rejonie Kotliny Kłodzkiej miało powstać w latach 2015 - 2023 dziewięć zbiorników retencyjnych. Powstały tylko cztery, w Roztokach, Boboszowie, Krosnowicach i Szalejowie Górnym. Budowę pozostałych pięciu storpedowali aktywiści nazywający się ekologami. Na ich czele stała między innymi obecna wiceminister klimatu i środowiska Urszula Zielińska, która w roku 2020 ogłupiała ludzi słowami: „W dobie zmiany klimatu i postępującego problemu suszy, inwestowanie w zbiorniki zaporowe niszczące przyrodę, jest w naszej ocenie najgorszym możliwym rozwiązaniem" . Urszula Zielińska zabiegała też w Unii Europejskiej, by zaniechano wspierania wszelkich inicjatyw związanych z regulacją Odry. Wtórowała jej inna aktywistka, obecna wicemarszałek Sejmu Monika Wielichowska ogłaszając publicznie w roku 2019: „Ani mieszkańców, ani władz samorządowych gmin, ani też powiatu nie ma zgody na takie propozycje lokalizacji 9 suchych zbiorników na terenie Ziemi Kłodzkiej. Wody Polskie podlegające pod rząd wydały publiczne pieniądze w błoto”. To nie były tylko czcze słowa osób zaczadzonych chorą ideologią. Za słowami poszły czyny. Podburzano i mobilizowano do protestów lokalnych mieszkańców. Wszędzie rozwieszano krzykliwe plakaty:

Każdy kto wziął udział w tych protestach, każdy kto uległ tej nieodpowiedzialnej i bezrozumnej propagandzie przyczynił się do obecnej tragedii. Główna wina spada na organizatorów i prowodyrów tych protestów, na takie osoby jak Urszula Zielińska czy Monika Wielichowska. Czy osoby te poniosą odpowiedzialność za śmierć ludzi, którzy zginęli w tej powodzi? Czy poniosą odpowiedzialność za zniszczenie publicznej infrastruktury i dobytku wielu rodzin? Jeden zbiornik w Kotlinie Kłodzkiej kosztowałby około 200 mln zł, pięć zbiorników, których budowę zablokowano, to wydatek ok. 1 mld złotych. Straty materialne – nie mówiąc o życiu ludzkim – w samej Kotlinie Kłodzkiej szacowane są na minimum kilkanaście miliardów złotych. Czy ktoś za to odpowie?

Jakby tego było mało to do skali tegorocznej powodzi przyczynili się także ci, którzy zarządzają istniejącą infrastrukturą hydrologiczną. W zbiornikach retencyjnych na terenach zalewanych powodzią w piątek 13 września, było jeszcze zgromadzonych ponad 250 mln m3 wody. Mimo, iż prognozy Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, a także ostrzeżenia z Unii Europejskiej wskazywały już 10 września na ogromne ryzyko powodzi, przedsiębiorstwo Wody Polskie z uporem deklarowało, iż nie ma potrzeby dokonywania większych zrzutów wody. Argumentacja była kuriozalna i porażająca zarazem: „Ze względu na przeciwdziałanie zakwitowi złotej algi dotychczas zbiorniki zrzucały wodę w określonym przepływie zgodnie z zaleceniami Międzyresortowego Zespołu ds. Odry”. A zalecenia Zespołu ds. Odry były następujące: „Kontynuowane są działania związane z zarządzaniem przepływami w rzece poprzez retencjonowanie, ograniczenie zrzutów oraz wykorzystanie możliwości gospodarki wodnej”. I znowu opętani chorą ideologią ludzie, ponad życie i zdrowie mieszkańców, ponad troskę o prywatny i publiczny majątek, przedłożyli ratowanie przed śnięciem kilku czy też kilkunastu ton ryb.

Zastanawiałem się jak skomentować tego typu działania, już nie tyle nieodpowiedzialne, ale wręcz zbrodnicze. Z niespodziewaną pomącą przyszedł mi zarządzany przez niemiecki kapitał portal internetowy Onet. Przytoczę zatem kilka cytatów z wymownego artykułu „Dwie katastrofy”:

„Szkody materialne — zniszczone domy, drogi, mosty... W jakiś sposób pomijamy fakt, iż ekstremalna pogoda przyniosła katastrofę materialną, a także ujawniła katastrofę, której nie możemy naprawić za pieniądze. Za żadne pieniądze. „Kiedy czeski minister środowiska Petr Hladik ostrzegał przed zbliżającą się apokalipsą, którą porównał do powodzi z 1997 i 2002 r., kiedy negocjował z szefami regionów miejskich i przedstawiał opinii publicznej warianty możliwego rozwoju sytuacji, jego ……….. odpowiednik Xxxxx (z partii ……………..) skomentował to tylko mimochodem. Powiedział zmęczonym głosem, iż to już drugi raz w tym roku, kiedy słyszy o wodzie milenijnej, i iż zarządzaliśmy nią wiosną i zarobiliśmy na niej pieniądze. I iż prawdopodobnie zamierza wezwać sztab kryzysowy. To było naprawdę przerażające. „Jeśli gminy miały dowiedzieć się, jaką strategię wybierze państwo, aby chronić własność i zdrowie swoich obywateli, zostały potraktowane egocentryczną i protekcjonalną prezentacją polityka. Polityka, który został ministrem środowiska tylko dlatego, iż partia …….. pierwotnie chciała nominować Yyy, który zaprzecza zmianom klimatycznym, i iż ma na nie wpływ również działalność człowieka. A kiedy prezydent …………………. powiedziała premierowi ……………, iż nie powoła rządu z takim ministrem środowiska, los padł na Xxx”.

Nie jest frazesem, iż czekają nas trudne lata. Zwłaszcza pod względem gospodarczym. Pomysł, iż tacy włodarze mają to rozwiązać, jest w rzeczywistości dość przerażający. Ponieważ ukrywają swoją nieudolność protekcjonalnością i dumą”.

Cytując te fragmenty tekstu Onetu świadomie wykropkowałem nazwę kraju, którego dotyczył ten artykuł, nazwę partii rządzącej oraz nazwisko prezydenta, a nazwiska ministrów środowiska, tego niezaakceptowanego, jak i tego faktycznie mianowanego, ukryłem pod symboliczną konotacją Xxx i Yyy. jeżeli w miejsca te podstawimy Polskę, nazwę partii rządzącej oraz nazwiska prominentnych polskich polityków, to komentarz Onetu pasuje nieomal idealnie do tego co opisałem na wstępie tego felietonu i do tego, co wydarzyło się i dzieje się wokół tegorocznej powodzi w Polsce. Ale Onet prawdopodobnie nie mógł, czy raczej nie chciał, w tak szczery i prawdziwy sposób opisywać sytuacji w Polsce. Dlatego nie napisał o Polsce tylko o Słowacji. To na Słowacji prezydent Zuzana Caputova nie zgodziła się na nominację kompetentnego fachowca jakim jest Rudolf Huliak na stanowisko Ministra Środowiska w rządzie Roberta Fico. Ministrem Środowiska został więc kompletny ignorant, zaczadzony ideologią zmian klimatycznych Tomas Taraba ze Słowackiej Partii Narodowej. I Słowację dotknęły dwie katastrofy, które złożyły się na tytuł artykułu Onetu. Jedna to katastrofalna powódź, i druga, której jak napisano „nie można naprawić za żadne pieniądze”, czyli rządy nieudaczników, ludzi niekompetentnych, przedkładających ekologiczne frazesy ponad dobro i bezpieczeństwo mieszkańców.

Onet tego nie napisał, ale ja mogę napisać, ja nie muszę się ograniczać poprawnością polityczną. Ja mogę zadać to pytanie. Czy także Polski nie dotknęły dwie katastrofy? Katastrofa tragicznej powodzi, i ta druga, której „nie możemy naprawić za żadne pieniądze”. Katastrofa polegająca na tym, iż Polską rządzą ludzie „ ukrywający swoją nieudolność protekcjonalnością i dumą”. Do tego trzeba dodać jeszcze jedno pytanie, czy to tylko nieudolność? Dziennik Berliner Zeitung poinformował właśnie, iż przerwanie tamy w Polsce ocaliło przed katastrofą Brandenburgię.

W Polsce media przychylne rządowi poinformowały, iż osoby, które zginęły w samochodzie porwanym przez falę powodziową zginęły w wypadku drogowym, a osoby, które straciły życie w zdewastowanym przez falę powodziową budynku mieszkalnym, zginęły w katastrofie budowlanej. Klęski żywiołowe wpisane są w ludzkie losy. Trzeba starać się im zapobiegać i minimalizować ich skutki a nie zakłamywać rzeczywistość. Jeszcze chwila i ktoś gotów zadać pytanie, czy była w ogóle jakaś powódź?

Marcin Bogdan

Idź do oryginalnego materiału