
Podobnie jak było w Stalowej Woli, także w Rzeszowie podczas starcia dwóch Stali zapowiada się prawdziwie święto na trybunach. (Fot. Robert Skalski/Stal Rzeszów)
Mecz przyjaźni na trybunach, na boisku zażarta walka o każdy centymetr boiska. Tuż przed świętami Wielkanocnymi dojdzie do pojedynku dwóch Stali – jedynych przedstawicieli naszego województwa na zapleczu Ekstraklasy. Ta z Rzeszowa podejmie tę ze Stalowej Woli. W gorszym położeniu są stalowowolanie, choć przezwyciężyli długą serię meczów bez wygranej, rzeszowianie zaś zgubili formę, i mają za sobą cztery kolejne przegrane mecze.
PIŁKA NOŻNA. BETCLIC 1. LIGA
Wielkosobotnie starcie zapowiada się bardzo ciekawie głównie dlatego, iż obie strony są rządne zwycięstwa. Gospodarze nie wygrali od pięciu spotkań, a cztery ostatnie zakończyli z zerowym dorobkiem punktowym i na razie muszą oddalić myśli o walce związanej z dostaniem się do baraży. „Stalówka” natomiast po pokonaniu na Stadionie Śląskim Ruchu Chorzów przerwała marazm aż 12 meczów bez wygranej. Jak informuje nas Maciej Jarosz, drugi trener beniaminka, przełamanie impasu było dla stalowowolan nader szczególne i może przełożyć się na dodatkową mobilizację zielono-czarnych.
– W szatni na pewno była świetna atmosfera, tym bardziej iż graliśmy z bardzo uznanym przeciwnikiem na stadionie, który jest istotną częścią historii polskiej piłki. Mamy natomiast świadomość, iż aby utrzymać się w lidze, potrzebujemy jeszcze wielu wygranych spotkań. Derby Podkarpacia to kolejny mecz ze świetną otoczką, co pokazał już jesienny pojedynek. Jednak musimy skupić się wyłącznie na tym, co będzie działo się na boisku – przekazuje naszej redakcji Maciej Jarosz, którego również pytamy, dlaczego wzmocniony zimą zespół czekał tak długo na wygraną. Na boisku „Stalówka” nie wygląda bowiem na najsłabszą drużynę w lidze, jak sugeruje tabela.
– Każdy mecz staramy się analizować jako osobną historię i wiele razy brakowało nam bardzo niewiele, aby wygrywać już wcześniej. W pewnym momencie musisz walczyć już nie tylko z przeciwnikiem, ale i z rosnącym napięciem. To nie było łatwe, ale nie poddaliśmy się i wiedzieliśmy, iż konsekwentna praca i wiara w siebie pozwoli się nam przełamać. Wiele elementów naszej gry wskazywało, iż powinniśmy punktować lepiej. Ale szukając pozytywów, oznacza to, iż możemy odrobić straty – tłumaczy członek sztabu szkoleniowego beniaminka.
W Rzeszowie spokój
W rzeszowskiej szatni po ostatnich wpadkach nie jest kolorowo, ale jak zaznacza trener, w drużynie panuje spokój.
– Nie można sobie słodzić i mówić, iż wszystko jest OK – zaznacza trener rzeszowian, Marek Zub, który jednak wyklucza znaczne pogorszenie nastrojów w zespole.
– Atmosfera nie jest idealna, ale to nie znaczy, iż jest zła. Panuje oczywiście spokój, który cały czas jest potrzebny, nie ma żadnej nerwowości. Im dalej jest nam on naszego aktualnego celu, tym bliżej nam do tego, żeby już myśleć o kolejnym sezonie, o dawaniu szansy tym, którzy grali mniej, o szybkiej ocenie zawodników młodych, ich przydatności, a z drugiej strony dawanie im możliwości do zaprezentowania swoich aktualnych możliwości na poziomie 1. ligi.
Drużyna Zuba, mimo iż ostatnio przegrywa i mocno oddaliła się od strefy barażowej, o którą zabiegali rzeszowianie, to przez cały czas jest ekipą, która wiedzie prym w ofensywie. Biało-niebiescy rzadko dają się zepchnąć do obrony, a ich futbol podoba się większości kibicom, jak i boiskowym rywalom „Żurawi”. Stal nie będzie więc znacząco zmieniać swojego stylu czy taktyki na potyczkę derbową.
– Niczego diametralnego, jeżeli chodzi o zmiany w grze, nie planujemy. Uważam, iż nie powinniśmy tego robić, tylko po prostu doskonalić to, co robimy na co dzień, budować wartość swoich piłkarzy, budować coraz lepszy zespół, a przy takich większych zmianach, to nie idzie w parze – informuje opiekun „Żurawi”.
Wszechstronny plan „Stalówki”
Podopieczni Marcina Płuski doskonale zdają sobie sprawę z walorów rzeszowian, jeżeli chodzi o grę z piłką przy nodze.
– Uważnie obserwujemy Stal, jest to zespół, który posiada swój styl i stara się grać na własnych warunkach niezależnie, kto jest po drugiej stronie – mówi Maciej Jarosz.
Nasz rozmówca nie wyklucza, iż „Stalówka” będzie chciała skorzystać z pojawiających się błędów rywali podczas fazy ataku.
– Błędy przeciwnika należy najpierw sprowokować, a następnie wykorzystać i na pewno będzie to istotny element naszej strategii. Jednak liczba bramek, jakie zdobyliśmy w ostatnich 4 meczach, pokazuje, iż mamy więcej atutów. Wiemy, iż nie da się seryjnie punktować, skupiając tylko na wybranej fazie gry, dlatego nasz plan będzie wszechstronny i również będziemy starali się dyktować warunki na boisku – zdradza drugi szkoleniowiec zielono-czarnych.
W rundzie jesiennej podkarpackie derby nie zostały rozstrzygnięte, a zawody zakończyły się rezultatem 2-2. W sobotę podział puli nie zadowoli żadnej ze stron.
STAL Rzeszów – STAL Stalowa Wola
Sobota, godz. 13 (Transmisja TVPSport.pl)