Wybaczcie mi na wstępie proszę, tytuł w języku znienawidzonym.
Wesolutkie grono komisarzy eurokołchoźniczych pojawiło się dziś w Gdańsku (choć dla nich to Frei Stadt Danzig). Radośnie wpełzli do ECS i ochoczo dali się sfotografować (choć na fotografiach brakuje jakiegoś aszkenaza).
Pod auspicjami gaulaitera ponoć będą deliberować nad dobrobytem, jaki chcą nam zaordynować. Ot, dowcipne te komisarze, dowcipne (może choćby i dodupne ale tu nie mam pewności). Na ulicach natomiast (o matko i córko!) pojawiają się protesty. Jutro NSZZ Solidarność ogłosiła protest przeciwko zielonemu ładowi. Dziś jakieś obrazki wyświetlane były przez ekooszołomów z Greenpeace na fasadzie ECS. Kto wie? Może i pojawią się mniejsze i mniej formalne protesty.
Ale...
Euro-pajace mają na to, mówiąc kolokwialnie, wylane. Mało tego. Pragnę zaznaczyć, iż organizacja takiego spędu, kosztuje nas - podatników, masę pieniędzy. Ale kto władzy (tfu!) zabroni?
Jest wiadome, iż na pewno niczego nie uradzą. Napiją się, najedzą i wrócą skąd przybyli. Nam zostanie tylko posprzątać i "podziękować" za łaskę pojawienia się takich "person".
Boli mnie to, iż będą chodzić po ziemi, która spłynęła krwią niewinnych robotników. Po ziemi, która była obiecana nam - Polakom. Oni choćby na ten temat nie myślą, bo to przecież "ICH"!
Rozgoryczenie moje jest choćby dalej posunięte. To, iż przyjeżdża ekipa, która powinna być bardziej postawiona przed sądem i bawi się przednio, jest policzkiem dla patriotów i ludzi myślących, nie hołdujących ich chorym ideom. Ale na siłę prowadzi się narrację, iż dla nas maluczkich to jest dobrze. Na prawde?!
To tylko teatr dla plebsu, który się cieszy iż takie wielkie osobistości zechciały na ten smutny padół zawitać. Nie ważne, iż miasto zablokowane. Nie ważne, iż wprowadzono ograniczenia (w tym noszenie broni do której uprawnieni mają absolutne prawo). Nie ważne po trzykroć, iż jest to puste gadanie. Show must go on - jak śpiewał Freddie Mercury. Na protesty może popatrzą w telewizji lub przez kamery przemysłowe, nie rozumiejąc nawet, co na transparentach jest postulowane. Gaulaiter podejmie jakąś luksusową kolacją Urszulke (oczywiście za nasze pieniądze) i klepną to czego Alte Kammeraden oczekują. Niech będzie przeklęty on i jego pomiot. Zdrada jest ewidentna.
Ale Alte Kammeraden też nie mają lekko. 28 lutego będą nad Szprewą wybory. Tu się mogą prawdopodobnie bardzo mocno zdziwić. Nie do końca jest prawdopodobne, iż CDU/CSU będzie rządzić. W momencie, kiedy wynik nie będzie zadowalający dla Waszyngtonu, może zacząć się dziwnie dziać. I takie retoryczne pytanie: dokąd gaulaiter zbiegnie?
Reasumując: mam absolutnie dosyć zależności od Berlina/UE naszego Państwa. To się musi skończyć. Czego wam i sobie gorąco życzę.
Pozdrawiam.
Kaszeba.