Dlaczego choćby zarabiając 20 000 zł miesięcznie, na starość możesz żyć jak za minimalną krajową

3 godzin temu

Polski system emerytalny stoi przed bezprecedensowym kryzysem, którego skutki odczują miliony dzisiejszych pracowników. Mechanizm oparty na składkach osób aktywnych zawodowo, znany jako system repartycyjny, pokazuje coraz wyraźniej swoje ograniczenia w obliczu zmieniającej się struktury demograficznej kraju. Nieubłagane wyliczenia ekspertów odsłaniają bolesną prawdę – większość Polaków doświadczy dramatycznego spadku poziomu życia po przejściu na emeryturę, niezależnie od tego, jak wysokie zarobki osiągali w okresie aktywności zawodowej.

Fot. DALL·E 3 / Warszawa w Pigułce

Szczególnie alarmujący jest fakt, iż choćby osoby z ponadprzeciętnym wynagrodzeniem, osiągające dochody znacznie przewyższające średnią krajową, nie mogą liczyć na emerytury, które pozwoliłyby im utrzymać wcześniejszy standard życia. System nie tylko nie nagradza proporcjonalnie osób więcej zarabiających, ale wręcz wprowadza mechanizmy skutkujące tym, iż stopa zastąpienia (stosunek emerytury do ostatniej pensji) jest dla nich szczególnie niekorzystna.

Analitycy finansowi przygotowali szereg prognoz pokazujących, jak dzisiejsze wynagrodzenia przełożą się na przyszłe świadczenia emerytalne. Wyliczenia te są otrzeźwiające dla wszystkich, którzy liczą na spokojną i komfortową starość. Pracownik, który przez większość swojej kariery zawodowej zarabiał około 10 000 złotych brutto miesięcznie, może spodziewać się emerytury w wysokości zaledwie 3500-4000 złotych brutto. Oznacza to, iż jego dochód spadnie do poziomu 35-40% wcześniejszego wynagrodzenia.

Sytuacja nie wygląda znacząco lepiej dla osób o jeszcze wyższych dochodach. Przy zarobkach rzędu 15 000 złotych brutto miesięcznie, prognozowana emerytura wyniesie między 5200 a 6000 złotych brutto. Natomiast osoby zarabiające 20 000 złotych brutto mogą liczyć na świadczenie w przedziale 7000-8000 złotych brutto. Te liczby pokazują, iż niezależnie od poziomu zarobków, stopa zastąpienia utrzymuje się na poziomie około 35-40%, co oznacza drastyczną redukcję siły nabywczej i stylu życia po zakończeniu aktywności zawodowej.

Jeszcze bardziej niepokojąco wyglądają wyliczenia odwrotne, pokazujące, jakie dochody musiałby osiągać pracownik, aby zapewnić sobie określony poziom emerytury. Aby otrzymywać świadczenie w wysokości 5000 złotych brutto miesięcznie, konieczne jest uzyskiwanie dochodów na poziomie około 13 000 złotych brutto przez znaczną część kariery zawodowej. Dla emerytury wynoszącej 10 000 złotych brutto miesięcznie niezbędne są zarobki przekraczające 25 000 złotych brutto. Natomiast aby cieszyć się emeryturą na poziomie 15 000 złotych brutto, trzeba w okresie aktywności zawodowej zarabiać ponad 38 000 złotych brutto miesięcznie. To kwoty, które pozostają poza zasięgiem zdecydowanej większości polskiego społeczeństwa.

U podstaw tego alarmującego stanu rzeczy leży kilka fundamentalnych czynników strukturalnych. Pierwszym i najważniejszym jest niekorzystna sytuacja demograficzna Polski. Starzenie się społeczeństwa przy jednoczesnym niskim przyroście naturalnym prowadzi do systematycznego wzrostu liczby emerytów przy malejącej liczbie osób aktywnych zawodowo. Według prognoz Głównego Urzędu Statystycznego, w 2050 roku na jednego emeryta przypadać będzie zaledwie 1,5 osoby w wieku produkcyjnym, podczas gdy w tej chwili wskaźnik ten wynosi około 2,5. Przy systemie, w którym składki obecnych pracowników finansują wypłaty dla obecnych emerytów, taka zmiana proporcji nieuchronnie prowadzi do obniżenia wysokości świadczeń.

Drugim kluczowym czynnikiem jest wydłużająca się średnia długość życia Polaków. Oznacza to, iż przeciętny obywatel będzie pobierał świadczenie emerytalne przez coraz dłuższy okres. W latach 90. XX wieku przeciętny czas pobierania emerytury wynosił około 15-18 lat, w tej chwili zbliża się do 20-22 lat, a w przyszłości może przekroczyć 25 lat. Dłuższy okres wypłacania świadczeń z tego samego kapitału emerytalnego automatycznie przekłada się na niższą miesięczną kwotę emerytury.

Nie bez znaczenia pozostaje również sposób obliczania świadczeń emerytalnych. Reforma z 1999 roku wprowadziła system zdefiniowanej składki, w którym wysokość emerytury zależy bezpośrednio od sumy zgromadzonych składek oraz przewidywanej długości życia w momencie przejścia na emeryturę. Mechanizm ten miał uczynić system bardziej transparentnym i sprawiedliwym, jednak w praktyce oznacza on, iż osoby o wyższych zarobkach są proporcjonalnie bardziej poszkodowane przez reguły systemu, ponieważ przy wysokich zarobkach składki odprowadzane są tylko do pewnego limitu (od 2024 roku jest to 30-krotność przeciętnego wynagrodzenia).

Polski system emerytalny w obecnym kształcie praktycznie nie uwzględnia indeksacji kapitału emerytalnego o realny wzrost gospodarczy. Składki są co prawda waloryzowane, ale głównie w oparciu o wskaźniki inflacji i częściowo wzrost funduszu płac, co przy dynamicznie rozwijającej się gospodarce oznacza, iż realna wartość zgromadzonych środków rośnie wolniej niż ogólny poziom zamożności społeczeństwa. W efekcie, z biegiem lat emerytury stają się coraz bardziej oderwane od aktualnych standardów życia.

Sytuacja jest szczególnie trudna dla osób, które przez znaczną część kariery zawodowej pracowały na umowach cywilnoprawnych lub prowadziły działalność gospodarczą z minimalną składką emerytalną. W ich przypadku przewidywane świadczenia mogą być jeszcze niższe od przedstawionych powyżej prognoz. Dotyczy to zwłaszcza młodszych pokoleń, wśród których elastyczne formy zatrudnienia są znacznie bardziej rozpowszechnione niż wśród osób urodzonych w latach 50. czy 60. ubiegłego wieku.

W obliczu tak niekorzystnych prognoz, najważniejsze staje się indywidualne zabezpieczenie emerytalne, niezależne od państwowego systemu. Polski ustawodawca wprowadził kilka instrumentów mających na celu zachęcenie obywateli do dodatkowego oszczędzania na emeryturę. Najbardziej rozpoznawalne są Indywidualne Konta Emerytalne (IKE) oraz Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE), które oferują korzyści podatkowe dla oszczędzających.

IKE pozwala na gromadzenie środków, które po osiągnięciu wieku emerytalnego będą zwolnione z podatku od zysków kapitałowych. To szczególnie korzystne rozwiązanie dla osób, które planują długoterminowe inwestycje i spodziewają się znaczących zysków z odsetek, dywidend czy wzrostu wartości aktywów. Z kolei IKZE oferuje nieco inny mechanizm korzyści podatkowych – wpłaty można odliczyć od podstawy opodatkowania, co daje natychmiastową ulgę podatkową, zwłaszcza dla osób w wyższym progu podatkowym. Wypłaty z IKZE podlegają później zryczałtowanemu opodatkowaniu w wysokości 10%, co wciąż jest korzystniejsze niż standardowe stawki podatku dochodowego.

Warto jednak pamiętać, iż oba te instrumenty mają swoje ograniczenia. Roczne limity wpłat (w 2024 roku dla IKE to około 20 805 zł, a dla IKZE 8 322 zł dla pracowników i 12 482 zł dla przedsiębiorców) mogą być niewystarczające dla osób o wyższych dochodach, które chcą zgromadzić kapitał pozwalający na utrzymanie dotychczasowego standardu życia. Ponadto, dostęp do zgromadzonych środków przed osiągnięciem wieku emerytalnego jest znacznie ograniczony, co może stanowić barierę dla osób potrzebujących elastyczności finansowej.

Nowszym rozwiązaniem są Pracownicze Plany Kapitałowe (PPK), wprowadzone w 2019 roku. System ten opiera się na automatycznym zapisie pracowników do programu, z możliwością rezygnacji. Środki są gromadzone wspólnie przez pracownika, pracodawcę i państwo, co ma zwiększyć efektywność oszczędzania. PPK oferuje większą elastyczność dostępu do środków niż IKE czy IKZE, ale przez cały czas głównym celem tego rozwiązania jest zabezpieczenie emerytalne. Niestety, wysoki poziom rezygnacji z uczestnictwa w PPK (szacowany na około 60%) pokazuje, iż Polacy wciąż preferują bieżącą konsumpcję lub alternatywne formy oszczędzania nad długoterminowe programy emerytalne.

Dla osób o wyższych dochodach, które chcą zapewnić sobie emeryturę na poziomie zbliżonym do obecnych zarobków, konieczne jest stworzenie własnego, indywidualnego „trzeciego filara” emerytalnego, niezależnego od państwowych programów. Może on obejmować inwestycje w nieruchomości (zarówno mieszkaniowe, jak i komercyjne), akcje, obligacje, fundusze inwestycyjne, czy choćby alternatywne aktywa jak metale szlachetne. Taka strategia wymaga jednak znacznie większej wiedzy finansowej, dyscypliny i kapitału początkowego, przez co pozostaje niedostępna dla większości społeczeństwa.

Eksperci finansowi podkreślają, iż kluczowym czynnikiem skutecznego oszczędzania na emeryturę jest wczesne rozpoczęcie. Dzięki sile procentu składanego, choćby niewielkie kwoty odkładane regularnie przez 30-40 lat mogą przekształcić się w znaczący kapitał. Dla przykładu, oszczędzając 1000 złotych miesięcznie przez 35 lat przy średniej stopie zwrotu 5% rocznie, można zgromadzić kapitał przekraczający 1,2 miliona złotych. Z takiej kwoty można wypłacać około 5000 złotych miesięcznie przez 20 lat emerytury, co stanowiłoby istotne uzupełnienie państwowego świadczenia.

Problem polskiego systemu emerytalnego jest jednak głębszy niż kwestia indywidualnych strategii oszczędnościowych. Wymaga on systemowych rozwiązań i długofalowych reform, które uwzględniałyby zmieniającą się strukturę demograficzną i realia gospodarcze. Propozycje reform obejmują zarówno podniesienie wieku emerytalnego (co jest politycznie niepopularne, ale ekonomicznie uzasadnione), jak i zwiększenie składek emerytalnych (co z kolei obciąża konkurencyjność gospodarki). Inne rozwiązania to zwiększenie imigracji zarobkowej (co mogłoby poprawić wskaźnik zależności demograficznej) czy fundamentalna przebudowa systemu w kierunku emerytury obywatelskiej, uzupełnianej przez obowiązkowe programy kapitałowe.

Niezależnie od kierunku reform systemowych, świadomość nadchodzących wyzwań emerytalnych powinna skłaniać każdego z nas do przemyślanego planowania finansowego. Emerytalna przyszłość Polski nie rysuje się optymistycznie, a odpowiedzialność za zapewnienie godnego poziomu życia na starość w coraz większym stopniu będzie spoczywać na barkach indywidualnych obywateli. Im wcześniej zdamy sobie z tego sprawę i podejmiemy konkretne działania, tym większe mamy szanse na finansową niezależność w jesieni życia.

Polski system emerytalny, mimo licznych reform w ostatnich dekadach, przez cały czas pozostaje niedostosowany do współczesnych wyzwań demograficznych i ekonomicznych. Perspektywa drastycznego spadku stopy zastąpienia dla przyszłych emerytów powinna stanowić sygnał alarmowy zarówno dla decydentów, jak i dla wszystkich obywatela indywidualnie. Bez świadomych decyzji finansowych podejmowanych już dziś, emerytalna przyszłość może okazać się znacznie mniej komfortowa, niż większość z nas oczekuje – choćby dla osób osiągających w tej chwili wysokie dochody.

Idź do oryginalnego materiału