Dlaczego Stal przegrała w Rybniku? Konkretna analiza meczu

1 dzień temu
Anders Thomsen – 14 punktów
Najlepszy zawodnik Stali. Wygrał cztery biegi, raz był drugi. Starty świetne, prowadzenie od krawężnika po szeroką. Technicznie szybki, taktycznie pewny. Jechał, jakby wiedział, iż poza nim nie bardzo jest na kogo liczyć. W pełni wykonał swoje zadanie — więcej od niego się nie dało wyciągnąć.


Oskar Paluch – 11 punktów
Junior, który urósł do poziomu lidera. Po pierwszych czterech biegach miał 10 punktów z dwoma bonusami. Starty pewne, prędkość wysoka (momentami ponad 119 km/h). W końcówce opadł z sił, ale zrobił więcej niż niektórzy seniorzy razem wzięci. Bez niego wynik byłby kompromitujący.


Martin Vaculik – 8 punktów
Punktował wysoko, ale nie wtedy, gdy było to najbardziej potrzebne. Jego defekt w biegu 11 był momentem przełomowym meczu — wtedy ROW odskoczył. Dwa dobre biegi to za mało, żeby ciągnąć zespół. Od lidera oczekuje się odporności, także sprzętowej.


Andrzej Lebiedew – 5 punktów
Lepiej niż wskazywał początek, ale przez cały czas nie na poziomie Ekstraligi. Jego punkty wpadały w biegach, które i tak przegrywaliśmy. Zero realnego wpływu na wynik. Jechał poprawnie, ale bez momentów, które robią różnicę. Przegrał starty, a na trasie nie miał jak nadrabiać.


Hubert Jabłoński – 2 punkty
Minimalny wkład. Jeden bieg juniorski wygrany na otwarcie, później zjazd. Jechał ospale, z dużą stratą. W biegu 11 kompletnie zgubił się na trasie. Miał dużo okazji, ale żadnej nie wykorzystał w pełni. Młody zawodnik, ale różnica między nim a Paluchem była gigantyczna.


Oskar Fajfer – 1 punkt
Występ, o którym nikt w Gorzowie nie chce pamiętać. Zdobył punkt tylko wtedy, gdy rywal miał defekt. Poza tym: spóźnione starty, brak tempa, defekt w kluczowym momencie i najgorszy wpływ na wynik meczu z całej drużyny. Miał być stabilnym seniorem, był hamulcem.


Dlaczego ten mecz był przegrany?


Bo Stal nie miała zespołu, miała trzech zawodników. Thomsen, Paluch i Vaculik zrobili razem 33 punkty — niemal całość dorobku. Wystarczyło, żeby chociaż jeden z pozostałych dorzucił 5–6 oczek, by mecz był do wygrania.


Przegraliśmy, bo Fajfer nie dał nic, bo Lebiedew nie zrobił nic ważnego, a Jabłoński jechał jakby z przymusu. ROW nie był doskonały, ale miał szerokie punktowanie, a żaden z ich zawodników nie przywiózł czystego zera. My mieliśmy aż trzech takich, którzy byli na torze i nie istnieli.


Bez zmian personalnych lub nagłego przełamania, takich meczów będzie więcej. Ten z Rybnikiem był pierwszym sygnałem. Ignorowanie go będzie błędem.
Idź do oryginalnego materiału