Zespół ratownictwa został wezwany 17 lipca przez sąsiadkę mężczyzny, zaniepokojoną jego długą nieobecnością. Jak informuje Anetta Szepel, pielęgniarka koordynująca chełmskiej Stacji Ratownictwa Medycznego, sytuacja, którą zastali ratownicy, była wyjątkowo trudna.– Stan pacjenta oceniliśmy jako poważny, zagrażający życiu. Obraz, jaki zastaliśmy, był dla zespołu dużym wstrząsem. Mężczyzna był wycieńczony, odwodniony – powiedziała Szepel.Samotny mieszkaniec gminy – jak dowiedzieliśmy się w miejscowym ośrodku pomocy społecznej – korzystał z zasiłku stałego z uwagi na stan zdrowia, który wpływał na jego zdolność do prawidłowej oceny rzeczywistości i otoczenia. Jego sytuacja była oceniana podczas krótkich kontaktów wzrokowo-słownych, wynikających z utrudnionego nawiązywania relacji, spowodowanego głęboką nieufnością wobec obcych.– Nie otwierał drzwi, kontaktował się głównie przez uchylone wejście. To utrudniało ocenę jego stanu, ale regularnie podejmowaliśmy próby kontaktu i monitorowania sytuacji – informuje Janina Kurzydłowska, kierownik GOPS w Woli Uhruskiej.Ostatnia wizyta pracowników socjalnych miała miejsce około 26 czerwca. Tego samego dnia w GOPS pojawił się brat poszkodowanego, który również nie zgłaszał niepokojących sygnałów. Zarówno on, jak i sąsiedzi nie sugerowali wówczas potrzeby podjęcia natychmiastowych działań.Obecnie prowadzone jest procedura zmierzająca do umieszczenia 60-latka w domu pomocy społecznej. Kluczowym elementem będzie zgoda sądu, która zostanie oparta na dotychczasowej dokumentacji oraz stanie zdrowia mężczyzny.– Złożyliśmy już odpowiednią korespondencję do sądu. Czekamy na dalsze decyzje. Naszym celem jest objęcie tego pana odpowiednią, całodobową opieką w warunkach DPS – dodaje kierownik GOPS.Sytuacja z Woli Uhruskiej pokazuje, jak złożone i niejednoznaczne mogą być przypadki osób żyjących na granicy samodzielności i wykluczenia.Czytaj także: