Dramatyczna noc w Milanówku

3 godzin temu
Tragedia na działce rekreacyjnejDo wydarzenia doszło 17 czerwca po północy. Krzysztof i Ola spali w swoim domku letniskowym. Nasi czytelnicy powinni znać tę parę. Byli bohaterami artykułu „Ratownicy medyczni – pierwsi na froncie w walce o nasze zdrowie”. Krzysztof jest nie tylko ratownikiem medycznym, ale również strażakiem Ochotniczej Straży Pożarnej. Obudziło go wezwanie z OSP. Ktoś potrzebował pomocy. Strażak zorientował się, iż poszkodowany znajduje się kilka działek od niego.Szybko pobiegł na miejsce. Przed letniskowym domkiem leżał 70-latek. Nie oddychał. Rozpoczął się wyścig z czasem.- Zgodnie z przeprowadzonymi badaniami przez Europejską Radę Resuscytacji, o ile nie wykonuje się resuscytacji krążeniowo – oddechowej (RKO), szanse ofiary na przeżycie z każdą minutą maleją o 10 do 12%. Należy również pamiętać, iż z każdą minutą, w związku z niedotlenieniem, obumierają najważniejsze dla nas komórki centralnego układu nerwowego i komórki układu krążenia, czyli mózg i serce. Im dłużej trwa niedotlenienie, tym gorsze rokowania na powrót krążenia, ale również na funkcjonowanie człowieka po tym, kiedy to krążenie powróci - o ile uda się go uratować. Dlatego jak najszybciej przystąpiłem do czynności resuscytacyjnych. W trakcie dobiegła Ola, moja żona. Przejęła ode mnie masaż serca, a ja mogłem udać się do bramy – opowiedział nam strażak.Przyjazd pomocyNa teren działek prowadzą trzy wejścia. Na noc są zamykane. W tygodniu nie ma tu wielu działkowiczów. Wezwani strażacy i ratownicy medyczni mieliby duże trudności, aby dostać się na teren i po ciemku odnaleźć adekwatny domek. Na szczęście Krzysztof zaprowadził ich na miejsce dramatu.- Poinformowałem strażaków, iż muszą wziąć ze sobą sprzęt do resuscytacji krążeniowo-oddechowej, w tym defibrator. Kiedy dotarliśmy, ponownie przejąłem od Oli resuscytację, a strażacy podłączyli defibrylator. Wytyczne Europejskiej Rady Resuscytacji mówią o tym, iż o ile chodzi o masaż serca, zaleca się zmianę masującego nie rzadziej niż co dwie minuty. To dlatego, iż jest to czynność męcząca, wyczerpująca fizycznie i z czasem może być prowadzona coraz gorzej, choćby mimo starań ratownika – zaznaczył strażak.Następnie resuscytację przejęli ratownicy, którzy przyjechali na miejsce. Tutaj rola Oli i Krzysztofa w akcji się skończyła. Niestety, 70-latka nie udało się uratować. Prawdopodobnie przeszedł zawał serca i mięsień sercowy został zbyt poważnie uszkodzony, aby poszkodowany przeżył.Dramat miał miejsce na jednej z działek rekreacyjnych przy ul. Turczynek PodziękowaniaZa swoją postawę Krzysztof otrzymał pochwałę od swojego pracodawcy.„Odwaga, poświęcenie bez względu na miejsce i czas. Tacy są właśnie "Bohaterowie naszych czasów". Krzysztof: gratulujemy postawy. Dziękujemy za odwagę i gotowość do działania. Jesteśmy dumni, iż tworzysz rodzinę Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego "Meditrans" w Warszawie” – przekazali w mediach społecznościowych przedstawiciele stacji.Pierwszy Ratownik – program, który może uratować życieBohaterowie naszej historii podkreślają, jak ważna jest rola czasu podczas ratowania życia. Każda minuta zwłoki zmniejsza szansę na sukces podczas wykonywania RKO. Dlatego z euforią nas poinformowali, iż część strażaków bierze udział w pilotażowym programie Pierwszy Ratownik.- Program ten polega na tym, iż osoby chcące dać drugie życie zostaną przeszkolone i otrzymają odpowiedni sprzęt. W momencie, kiedy dojdzie do sytuacji takiej jak na działce w Milanówku, kiedy czas odgrywa tak istotną rolę, ratownicy biorący udział w programie, a jednocześnie, będący najbliższej poszkodowanego, zostaną poinformowani i będą mogli pomóc – wyjaśnił nam strażak.W pierwszej kolejności, w czasie testowania aplikacji Pierwszy Ratownik, przeszkoleni zostaną strażacy z czterystu pięćdziesięciu jednostek OSP. o ile testy wykażą poprawne działanie aplikacji, w przyszłości każdy z nas, nie tylko strażak, będzie mógł się zgłosić do programu i zostać Pierwszym Ratownikiem. Po przeszkoleniu chętny otrzyma specjalną aplikację. To na nią będą przychodziły powiadomienia z prośbą o pomoc.Krzysztof jest ratownikiem medycznym i strażakiem/Archiwum prywatne„Wytyczne jednoznacznie wskazują, iż powiadamianie przeszkolonych osób z użyciem telefona w sytuacjach nagłego zatrzymania krążenia poza szpitalem znacząco zwiększa przeżywalność pacjentów. Wysyłanie powiadomień do najbliższych ratowników może skrócić czas dotarcia pomocy o cenne minuty – a to właśnie te minuty decydują o życiu! Statystyki są jednoznaczne: w krajach, które wdrożyły systemy alarmowania ratowników przez aplikacje, średni czas dotarcia pomocy wynosi zaledwie 3–4 minuty! Skuteczność takich interwencji potwierdzona została m.in. w Szwecji, Holandii, Danii, Niemczech czy Austrii – teraz czas na Polskę!” – możemy przeczytać na stronie programu. Według ekspertów program może zwiększyć przeżywalność o około 20%.Statystycznie każdy z nas raz w życiu będzie świadkiem, kiedy ktoś przy nas przestanie oddychać i będzie potrzebował natychmiastowej resuscytacji. Najczęściej takie zdarzenia mają miejsce w najbliższym otoczeniu naszego domu. Pomocy może potrzebować nasz sąsiad lub któryś z naszych domowników. Dlatego warto wiedzieć, jak się zachować. Gminy i miejscowe OSP często organizują szkolenia z udzielenia pierwszej pomocy. Zachęcamy wszystkich, aby wzięli w nich udział. A w najbliższej przyszłości może warto pomyśleć, czy nie zostać Pierwszym Ratownikiem. „Kto ratuje jedno życie, jakby cały świat ratował” - Abraham Cohen, Talmud.Zobacz także:
Idź do oryginalnego materiału