W Gminnym Ośrodku Kultury w Świnicach Warckich panuje napięta atmosfera po decyzji dyrektorki, która z powodu niezadowolenia z pracy instruktorki zmniejszyła jej wymiar zatrudnienia do zaledwie 1/4 etatu. Zmiana ta spotkała się z dużym oporem ze strony samej instruktorki, która odmówiła przyjęcia tej propozycji. Sytuacja wywołała również falę krytyki wśród większości członków Uniwersytetu Trzeciego Wieku i części rodziców dzieci tańczących w zespole Folk, którzy wyrażają obawy o dalsze funkcjonowanie grup i głębokie niezadowolenie z zaistniałej sytuacji.
Bohaterka naszego artykułu to do końca grudnia 2024 pracownik GOK w Świnicach Warckich. w tej chwili bez stałego zatrudnienia. Sama zainteresowana tak o sobie opowiada…
– Mój kontakt ze społeczeństwem Świnic Warckich rozpoczął się ok. trzech lat temu, kiedy podjęłam pracę na stanowisku pomocy instruktora początkowo jako stażystka a od stycznia 2024 roku jako pracownik zatrudniony na podstawie umowy o pracę na okres jednego roku. Z wykształcenia jestem pedagogiem, posiadam też duży bagaż doświadczeń w placówkach kultury. Praca w tej profesji to moja pasja. W świnickim ośrodku, oprócz codziennych obowiązków wynikających z zakresu zadań, prowadziłam dziecięcy zespół taneczny Folk i seniorów z UTW. Wspólnie robiliśmy wspaniałe rzeczy, to nie były tylko występy, zarówno dzieci jak i seniorzy bardzo chętnie przychodzili i uczestniczyli w zajęciach. Dawali z siebie wszystko, kreowali swoje role jak profesjonaliści. Stworzeniu tak dobrej atmosfery niewątpliwie sprzyjała moja pasja, od zawsze byłam społecznikiem i ta umiejętność została tak odczytana przez uczestników obu grup, ćwiczyli, występowali, bo chcieli, bo mieli taką potrzebę. Moje zdziwienie było bardzo duże kiedy pod koniec ubiegłego roku dyrektorka Domu Kultury zaproponowała mi zmniejszenie wymiaru czasu pracy do ¼, nie przyjęłam tej propozycji, uważam ją za bardzo krzywdzącą – mówi Barbara Bujalska.
Dyrektor Domu Kultury tak uzasadnia swoją decyzję:
– Jako zarządzająca Gminnym Ośrodkiem Kultury jestem odpowiedzialna za jakość pracy tej jednostki. Stąd ważnym jest, aby wszyscy pracownicy sumiennie wykonywali swoje zadania. Roszcząca pretensje, pracowała na stanowisku pomocy instruktora, jednak nie wywiązywała się z większości powierzonych jej obowiązków, toteż w związku z faktem, iż z końcem ubiegłego roku kończyła się jej umowa, zaproponowałam dalsze zatrudnienie w wymiarze ¼ etatu oraz zwrot kosztów dojazdu. Moja propozycja została odrzucona – komentuje swoją decyzję, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury, Monika Galankiewicz.
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy wójta Gminy Świnice Warckie.
– Z zaistniałą sytuacją kadrową w Gminnym Ośrodku Kultury zapoznałam się osobiście. Problem dotyczył jednej z pracownic placówki. Pani pracowała jako instruktor grupy dziecięcej Folk i Uniwersytetu Trzeciego Wieku od lipca 2022 roku, początkowo jako stażystka a od stycznia 2024 roku jako pracownik w pełnym wymiarze czasu pracy. Pod koniec ubiegłego roku dyrektor GOK poinformowała mnie, iż w związku z zastrzeżeniami co do jakości wykonywania obowiązków przez pracownika, umowa będzie przedłużona, ale w wymiarze ¼ etatu. Mimo petycji, jakie wpływały do mnie jako wójta gminy, uznałam decyzję dyrektora za słuszną. Uważam, iż jest to kompetencja zarządzającego jednostką – wyjaśnia wójt gminy Świnice Warckie, Sylwia Bartczak.
Oburzenie wśród większości członków UTW jest ogromne.
– Instruktorka była dla nas nie tylko osobą, która prowadziła zajęcia taneczne, ale tworzyła przestrzeń do rozwoju artystycznego nas wszystkich, organizując warsztaty i spotkania. Dla wielu z nas była nieocenionym wsparciem, zarówno w zakresie pasji do tańca, jak i budowania integracji społecznej. Z tego powodu decyzja o redukcji jej etatu uderzyła w nas jak przysłowiowy grom z jasnego nieba. Obawiamy się, iż po zmianach, oferta dla seniorów może zostać znacznie ograniczona, co w konsekwencji wpłynie na osłabienie aktywności kulturalnej i społecznej, rozważa prezes UTW i dodaje, najgorsze jest to, iż w wyniku decyzji administracyjnej najbardziej ucierpią najsłabsze grupy społeczne, czyli dzieci i seniorzy.
Do rozmowy włącza się inny członek UTW, który zdecydował się na pokonywanie niemałej odległości, aby uczestniczyć w zajęciach.
– Trudno mi jest mówić z powodu dużych emocji, ale kiedy w moim życiu prywatnym zadziała się tragedia, zmarła moja żona, miałem wrażenie, iż to już koniec. Nie chciałem kontaktu z ludźmi, żyłem jak samotnik, na szczęście spotkałem na swojej drodze osoby, które przypomniały mi, iż mam po co żyć. To właśnie ludzie z UTW a przede wszystkim pani Basia. Nasze spotkania to nie tylko nauka tańca czy innych umiejętności, to uczenie się szacunku, zaufania do drugiego człowieka. Odzyskałem wiarę w siebie, znów uwierzyłem, iż jestem potrzebny. Ktoś, kto podejmuje taka decyzje zza biurka, nie licząc się z odczuciami osób starszych, bardziej wrażliwych, chyba nie ma serca.
Nasz rozmówca nie przesadza, kolejna kobieta choćby nie mogła wypowiedzieć kilku słów, bo zwyczajnie nie pozwoliły jej na to łzy.
Podobne zdanie ma część rodziców dzieci uczęszczających na zajęcia grupy Folk.
– Ja i kilku rodziców uważamy, iż konsekwentnie nie możemy zgodzić się na udział w zajęciach Folk prowadzonych przez kogoś innego niż pani Bujalska. Od zawsze było tak, iż nic nie można było w GOK robić. Mieszkam tu od zawsze i wiem jak to wszystko funkcjonuje, nigdy nie było tu ludzi z taką pasją jak pani Barbara.
Sprawa przyszłości gminnej kultury była omawiana także podczas grudniowej sesji z tytułu skargi wniesionej do organu przez byłą pracownicę. W temacie głos zabierała dyrektor Galankiewicz, która w odpowiedzi na pytanie jednego z radnych czy powodem zmniejszenia wymiaru zatrudnienia instruktorki jest brak środków, zaprzeczyła, stwierdzając, iż dom kultury posiada wystarczające pieniądze na prowadzenie działalności, w tym zatrudnienie kadry.
Wielu członków UTW i rodziców dzieci z grupy Folk apeluje o wyjaśnienie sprawy oraz o ponowne rozważenie decyzji przez dyrektora, podkreślając, jak istotną rolę w ich życiu pełniła instruktorka. Wyrażają również obawy, iż zmniejszenie jej etatu może prowadzić do ograniczenia oferty kulturalnej, w tym zajęć tanecznych i innych aktywności, które przyciągały lokalną społeczność.
Sytuacja staje się coraz bardziej napięta, rozmowy trwają, choć nie widać jeszcze rozwiązania konfliktu. Mieszkańcy Świnic Warckich z nadzieją czekają na rozwój wydarzeń, licząc na kompromis, który umożliwi dalszy rozwój kulturalny w regionie a Barbara Bujalska nie zamierza się poddać.
– Będę walczyć o moje dobre imię, przekonują mnie do tego osoby, z którymi pracowałam. Ich przekonanie o mojej racji dodaje mi sił – usłyszeliśmy.