Wg niego sposób postrzegania dzieci przez dorosłych w historii – ewoluował od okrucieństwa do empatii. Dzieje rodzicielstwa podzielił na 6 okresów: rodzicielstwo dzieciobójcze (od antyku do IV w.), porzucające (do XIII w.), ambiwalentne (XIV-XVII w.), natrętne (XVIII w.), socjalizujące (XIX w. i pierwsza połowa XX w.), wspierające (od drugiej połowy XX w.).
Dziecko na ofiarę
W starożytności zabijanie czy porzucanie dzieci było powszechne. Według statystyk – zabijana przez rodziców była mniej więcej połowa. Aż do 365 roku naszej ery obowiązywało prawo, wg którego o życiu i śmierci potomków decydował ojciec. Mógł dziecko uśmiercić, sprzedać, oddać w niewolę.
Dzieci były w niektórych starożytnych społecznościach przeznaczane na ofiary dla bogów. Dość powszechne były też domy publiczne z dziećmi.
Dopiero chrześcijaństwo zaczęło zmieniać podejście do malców. Ale przez kolejne wieki wcale nie było różowo.
Mały, złośliwy dorosły
W średniowieczu posiadanie jak największej liczby dzieci – było obowiązkiem i chlubą. Jednocześnie jednak dziecko zaczynało się „liczyć” dopiero, gdy wchodziło w dorosły świat. Zanim się to stało, traktowane było jak mniejsza – i głupsza – kopia dorosłego. Średniowieczni filozofowie uważali, iż dziecko jest pozbawione rozumu, nie potrafi odróżnić dobra od zła, jest złośliwe.
mm