Dziewczyny wyklęte

1 rok temu

DZIEWCZYNY WYKLĘTE

„Niech żyje major „Łupaszko”! – zdążyła jeszcze krzyknąć „Inka” mając już przed oczami lufę wycelowanej w siebie broni, kiedy padł strzał” – tak moment śmierci, siedemnastoletniej sanitariuszki i działaczki podziemia, Danuty Siedzikówny ps. „Inka” – opisuje Szymon Nowak, autor książki „Dziewczyny wyklęte”.
Nowak prezentuje historie szesnastu kobiet, które działały w podziemiu antyniemieckim i antykomunistycznym, walcząc z narażeniem życia, zdrowia i własnej wolności o niepodległe państwo polskie. Są to opowieści o dramatycznych wyborach, walce i więziennej wegetacji.
„Książka, jest przede wszystkim hołdem złożonym tym polskim bohaterkom, często anonimowym i bezimiennym, które nie złożyły broni i przypominały bolszewickiemu okupantowi, co znaczą słowa: Ojczyzna, wolność i niepodległość” – pisze we wstępie autor.
Nowak prezentuje historię szesnastu kobiet, które działały w podziemiu antyniemieckim i antykomunistycznym, walcząc z narażeniem życia, zdrowia i własnej wolności o niepodległe państwo polskie. Są to opowieści o dramatycznych wyborach, walce i więziennej wegetacji.
Działalność konspiracyjna większości dziewczyn, rozpoczęła się jeszcze w trakcie trwania II Wojny Światowej, zanim pojawili się w Polsce Sowieci. Część z nich brała udział w konspiracji antyniemieckiej, pod szyldami Armii Krajowej lub wojskowych organizacji narodowych – Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ) i Narodowej Organizacji Wojskowej (NOW). Kiedy ze Wschodu przyszło tzw. „wyzwolenie”, działaczki podziemia zrozumiały, iż wolna i niepodległa Polska to nazwy tylko na papierze, dlatego wróciły do konspiracji, wspierając swoich mężów, braci i ojców.
„Wyklęte bohaterki” każdego dnia narażone były na represje ze strony państwa komunistycznego, w tym ściganie przez Urząd Bezpieczeństwa. Normą były nocne naloty, prowokacje i przeszukiwania domu. „O godzinie czwartej nad ranem do ich domu wpadli uzbrojenie w pepesze ubecy. Wyłamali drzwi i wygonili wszystkich na podwórze, gdzie pod lufami karabinów trzymali ich na śniegu w mroźną zimową noc” – opisuje historię Stefanii Krupy ps. „Perełka”, należącej do oddziału Józefa Zadzierskiego „Wołyniaka”, autor publikacji. „Perełka” płakała, kiedy kaci zaczęli znęcać się nad jej mężem. […] Sześciu ubeków systematycznie biło „Kulę” pałkami i kolbami karabinów. Stał bezbronny, bosy i półnagi na śniegu, a uderzenia spadały na jego głowę i całe ciało”. Aleksander Pityński ps. „Kula”, mąż „Perełki”, jeszcze w czasie stanu wojennego odczuwał ciężar represji.
Niektórzy z prześladowanych do końca życia ukrywali się przed służbami, co chwilę zmieniając miejsce zamieszkania, gdyż w każdej chwili „uprzejmy” sąsiad mógł na nich donieść.
Losy dziewczyn wyklętych naznaczone były cierpieniem, bólem i śmiercią. Te z nich, które zaufały władzy komunistycznej, boleśnie przekonały się o swoim błędzie. Jedną z takich kobiet była Emilia Malessa „Marcysia”, warszawska działaczka zrzeszenia Wolność i Niezawisłość (WiN), aresztowana przez UB 31 października 1945 roku. Dziewczyna po kilku przesłuchaniach, rozmowie z prezesem WiN płk. Janem Rzepeckim, doszła do wniosku, iż opisze władzy całą działalność swojej komórki, razem z nazwiskami osób, z którymi współpracowała. „Sądziła, iż w tych czasach będzie to z korzyścią dla wszystkich, dla Polski, dla niej i dla wszystkich z ujawnionych konspiratorów” – napisał Nowak. Po wyjściu z więzienia i ułaskawieniu przez prezydenta Bolesława Bieruta, zaczęła walkę o uwolnienie kolegów z konspiracji, naznaczona przez środowisko jako zdrajczyni. Po kilku nieudanych próbach, strajku głodowym, bezskutecznym wysyłaniu listów, 5 czerwca 1949 roku popełniła samobójstwo, a żegnając się z kolegami mówiła: „Poniosłam klęskę na wszystkich odcinkach swego życia. […] Zaufałam pewnym ludziom, a oni mnie oszukali”.

Kobiety, które trafiały do ubeckich więzień zwykle nie były traktowane lepiej od mężczyzn. Wiele z nich było bitych, torturowanych i męczonych aż do czasu złamania. „Okładali ją pasami, a dokładniej – klamrami przy pasach. Nie celowali w żadne konkretne miejsce, uderzali, gdzie popadnie: po nogach, głowie, ramionach” – opisuje przesłuchanie Lidii Lwow-Eberle ps. „Lala”, sanitariuszki, narzeczonej Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, autor książki. Jeszcze tragiczniej wybrzmiewa opowieść o siostrze Izabeli (Zofia Łuszczkiewicz), zakonnicy ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia w Krakowie.
„Kiedy zbyt długo zastanawiała się nad odpowiedzią – bili ją – przedstawia sposób przesłuchania Nowak – Gdy jakaś odpowiedź nie była zadowalająca dla oprawców – kazali jej robić nieskończoną liczbę przysiadów. Któregoś razu zrobiła ich aż dwa tysiące, zanim padła zemdlona. […] Ubecy widzieli, iż ma już dość, ale zamiast zakończyć przesłuchanie, zarządzili stójkę. Rozkazali rozebrać się do koszuli i otworzyli szeroko okno, specjalnie robiąc przeciąg, Izabela stała boso na betonie i powoli zmieniała się w siny sopel lodu. Kiedy chwiała się na nogach ze zmęczenia i niewyspania, znowu polewali ją zimną wodą”.
Do ostatnich chwil życia odznaczały się wielką odwagą i heroizmem, były nieugięte wobec systemu komunistycznego. Tak jak Irena Odrzywołek, która jako strażniczka więzienna w krakowskim areszcie świętego Michała, pomogła w uwolnieniu uwięzionych żołnierzy AK, a następnie została skazana na śmierć, odmawiając podpisania prośby o ułaskawienie przez prezydenta Bieruta.
Działacze komunistyczni, przedstawieni w książce, nie mieli litości, ani skrupułów, choćby dla kobiet w ciąży. Dowodem na to jest opowieść o 22-letniej Helenie Motykównie ps. „Dziuńka”, która walczyła w oddziela Franciszka Olszówki ps. „Otto”, skazana na śmierć i rozstrzelana będąc w zaawansowanej ciąży.
Przykładem niezłomności i hartu ducha ówczesnych kobiet jest też historia skazanej na śmierć, zaledwie siedemnastoletniej sanitariuszki – Danuty Siedzikówny ps. „Inka”. Nie złamała się podczas śledztwa i pozostała do końca wierna Ojczyźnie i swoim przekonaniom. „Niech żyje major „Łupaszko”! – zdążyła jeszcze krzyknąć „Inka” mając już przed oczami lufę wycelowanej w siebie broni, kiedy padł strzał” – tak ostatnie chwile życia, tej niezłomnej dziewczyny, opisuje autor książki. Ona sama w grypsie nadanym z więzienia i przekazanym jej babci napisała: „Powiedzcie babci, iż zachowałam się jak trzeba”.
Działacze komunistyczni, przedstawieni w książce, nie mieli litości, ani skrupułów, choćby dla kobiet w ciąży. Dowodem na to jest opowieść o 22-letniej Helenie Motykównie ps. „Dziuńka”, która walczyła w oddziela Franciszka Olszówki ps. „Otto”, skazana na śmierć i rozstrzelana będąc w zaawansowanej ciąży. Sama egzekucja do tej pory wzbudza wiele kontrowersji, ze względu na sposób jej przeprowadzenia. „Dziuńkę” wraz z pozostałymi skazanymi postawiono pod ścianą, a żołnierze, którzy przyszli wykonać wyrok byli wyraźnie pijani. Kiedy padły strzały kobieta nie zginęła, ale została ranna i wtedy zaczęła głośno krzyczeć: „Mamo, mamusiu, dobijcie mnie, proszę”. Oficer nadzorujący akcję podszedł do niej i strzelił w głowę z bliskiej odległości. Więźniowie, którzy słyszeli i obserwowali dramatyczne wydarzenia, w ramach protestu, zaczęli walić po ścianach metalowymi talerzami. „Hałas był taki, jakby kilkanaście nawałnic na raz rozpętało się nad wrocławskim więzieniem. Przeciągły grzmot buntu miał długo jeszcze nie ustać” – opisuje sytuację pisarz.
Opowiadania o tych dzielnych kobietach łączą się nieodzownie z historiami „żołnierzy wyklętych”, po wojnie skazanych na zapomnienie, najmocniej prześladowanych przez komunistów. Miłość, zdawałoby się nie ma szansy powodzenia, w tych trudnych czasach, jednak na przekór wszystkiemu ludzie zakochiwali się w sobie i pobierali, nie zawsze zaznając szczęścia. Tragiczna historia miłości Janiny z Oleśkiewiczów ps. „Jaga”, żony mjr Franciszka Przysiężniaka ps. „Ojciec Jan”, to jakby potwierdzenie tej tezy. Najpierw w czasie przygotowań do ślubu, zostali zaatakowani przez Niemców. Młodzi ocaleli, ale w walce zginęło wielu partyzantów, kilku gości weselnych i aż kilkunastu mieszkańców wioski. Potem „Jaga”, będąc w siódmy miesiącu ciąży, została aresztowana przez UB i podczas pozorowanej próby ucieczki, zastrzelona strzałami plecy.
Atutem książki są zdjęcia, wcześniej niepublikowane, dzięki którym czytelnik może lepiej zrozumieć opisywane historie. „Dziewczyny wyklęte” ukażą się 25 lutego nakładem wydawnictwa Fronda.
Szymon Nowak (ur. w 1973 r.) – absolwent wydziału historii Wyższej Szkoły Humanistyczno-Pedagogicznej w Łowiczu. Współpracuje ze Stowarzyszeniem Pamięci Powstania Warszawskiego 1944 oraz, jako recenzent, z portalem historia.org.pl. Autor kilku publikacji m.in. „Ostatni szturm. Ze Starówki do Śródmieścia 1944” (2012), „Oddziały Wyklętych” (2014) oraz „Warszawa 1944. Alternatywna historia Powstania Warszawskiego” (2014).

Dokumenty, źródła, cytaty:

Katarzyna Krzykowska
https://dzieje.pl/ksiazki/dziewczyny-wyklete

http://aleszum.btx.pl/index.php/publikacje/1339-dziewczyny-wyklete




0
Idź do oryginalnego materiału