Jak poinformowało Radio Poznań, decyzja o rezygnacji z elektryfikacji została podjęta przez PKP i potwierdzona przez wicemarszałka województwa wielkopolskiego Wojciecha Jankowiaka.
– Zrealizowana zostanie pierwotna koncepcja, czyli nieelektryczna z modernizacją linii – powiedział Radiu Poznań.
To oznacza, iż linia kolejowa nr 368 z Szamotuł do Międzychodu, choć zostanie odnowiona, nie będzie zelektryfikowana. Obsługiwać ją będą jedynie szynobusy, a nie nowoczesne składy elektryczne.
Jeszcze kilka miesięcy temu były plany, by przyspieszyć pociągi do 160 km/h i umożliwić bezpośrednie połączenia Gorzów–Poznań. Teraz wracamy do punktu wyjścia.
Gorzów zapłaci, ale pociąg nie dojedzie
Problem w tym, iż bez elektryfikacji odcinka Międzychód–Szamotuły cała reszta inwestycji – również ta, w którą zaangażowało się finansowo województwo lubuskie i lokalne gminy – traci sens.
– Przeprowadzenie modernizacji w takim zakresie, jakby to miało być w koncepcji, jest po prostu niemożliwe – mówił Jankowiak cytowany przez Radio Poznań.
Brak elektryfikacji jednego odcinka to nie tylko techniczny problem. To strategiczna dziura w całym systemie, która uniemożliwia uruchomienie elektrycznych połączeń między Gorzowem a Poznaniem. Pociągi z Lubuskiego dojadą najwyżej do Międzychodu – i tam utkną. Elektryczne składy nie przejadą dalej, bo nie będą miały zasilania.
„Dziura bez prądu” w środku trasy
Jeszcze 5 czerwca podczas sesji w Urzędzie Miasta, Paweł Pleśniar, dyrektor, pełnomocnik zarządu ds. planowania rozwoju i utrzymania infrastruktury kolejowej PKP Polskie Linie Kolejowe SA. przekonywał, iż celem jest pełne połączenie Gorzowa z Poznaniem przez Skwierzynę i Międzychód.
– Docelowo planujemy czas przejazdu na poziomie godziny i osiemnastu minut – zapowiadał.
Tego samego dnia wychodzi na jaw, iż elektryfikacja kończy się w szczerym polu – dokładnie w Międzychodzie. Bez kluczowego odcinka Międzychód–Szamotuły cały plan staje się papierową fikcją.
Kolej Plus, czyli „nie dogadaliśmy się między województwami”
Decyzja o odcięciu Międzychodu od reszty sieci elektrycznej obnaża brak współpracy między województwami. Lubuskie – z Gorzowem na czele – wyłożyło środki, opracowało koncepcję, złożyło deklaracje wsparcia. Ale w Wielkopolsce zabrakło pieniędzy, woli politycznej albo jedno i drugie.
Tymczasem dla mieszkańców Gorzowa to kolejna zmarnowana szansa. Przez lata słyszeli, iż projekt Kolej Plus to nowe otwarcie, walka z komunikacyjnym wykluczeniem. Teraz okazuje się, iż pociąg nie tylko nie przyspieszy – on choćby nie dojedzie.
Co dalej? Papier wszystko zniesie, ale pasażer nie
Według zapowiedzi, umowa na projekt ma zostać podpisana do wiosny 2025 roku. Prace ruszą w 2027, a inwestycja ma zakończyć się do końca 2029 roku. Ale czy Gorzów coś z tego będzie miał?
Bez elektryfikacji, bez ciągłości trasy i bez realnego planu po stronie Wielkopolski – trudno o optymizm. Mieszkańcy Gorzowa, którzy i tak od lat podróżują z przesiadkami, opóźnieniami i objazdami, znów zostają z niczym.
Kolej Plus miała być remedium na lata zaniedbań. Tymczasem wygląda na to, iż zamiast skoku cywilizacyjnego – dostajemy inwestycyjnego półśrodka, który nie rozwiązuje żadnego problemu.
Na razie zostaje trasa przez Krzyż
Skoro linia przez Międzychód i Szamotuły nie zostanie zelektryfikowana, a Kolej Plus nie zapewni szybkiego połączenia z Poznaniem, mieszkańcom Gorzowa pozostaje jedno – jeździć przez Krzyż.
Od grudnia 2025 roku mają ruszyć trzy pary pociągów InterCity kursujących bezpośrednio z Gorzowa do Poznania. Czas przejazdu – około 90 minut. Trasa poprowadzona będzie właśnie przez Krzyż, a odcinek Krzyż–Poznań pociągi pokonają z prędkością do 140 km/h.
– Z Gorzowa do Poznania w około 90 minut. To będą trzy pary pociągów InterCity, z ograniczoną liczbą zatrzymań. Mają umożliwić przesiadki na dalsze połączenia krajowe – mówił podczas sesji Rady Miasta Paweł Pleśniar z PKP PLK.
To bez wątpienia krok w dobrą stronę, ale nie zmienia faktu, iż przez cały czas będziemy poruszać się po linii niedostosowanej do nowoczesnych standardów, a rozwój Gorzowa jako węzła kolejowego pozostanie ograniczony. Wciąż nie wiadomo też, jakimi składami te połączenia będą obsługiwane. Według wcześniejszych zapowiedzi, mogłyby to być wagony SKPL – używane dziś przez PKP InterCity np. na Podkarpaciu i w Małopolsce.
Dla wielu osób to jednak pierwsza realna alternatywa dla samochodu czy autobusu. Gorzów od lat nie miał bezpośrednich, szybkich połączeń z Poznaniem. jeżeli te kursy się przyjmą, PKP InterCity rozważy zwiększenie ich liczby.
– o ile te połączenia się przyjmą, to liczba kursów może zostać zwiększona – zapowiedział Pleśniar.