“Fajnie, iż poruszacie temat karmienia piersią dzieci z niepełnosprawnością, bo jest on zupełnie niewidzialny. Wszędzie promowane jest karmienie piersią, wszędzie słyszę, iż to najlepsz,e co można dać swojemu dziecku. Jest mi przykro, gdy czytam, iż karmienie jest niezbędne by złapać więź z dzieckiem.
Przed ciążą i w jej trakcie miałam dużo oczekiwań co do rodzicielstwa. Wyobrażałam sobie siebie jako eko-mamę z pieluszkami wielorazowymi, noszącą dziecko w chuście… oczywiście karmiącą naturalnie.
Tymczasem mój synek Emil (zespół Downa) miał bardzo słabe napięcie mięśniowe i podczas prób karmienia go piersią więcej było naszego płaczu niż radości. Zaciskałam zęby walcząc o każdą kroplę mleka, ale syn tylko tracił na wadze. Decyzja o przejściu na butelkę była dla nas najlepszą z możliwych – wreszcie odzyskałam spokój i kontrolę nad sytuacją. Wcześniej nie widziałam synka, tylko jego problemy i ułomności. Nie czułam się pełnowartościową mamą, tylko kimś, kto zawodzi. Porównywałam się do innych matek.
Uważam, iż matki dzieci, które mają jakieś trudności zdrowotne. są wystarczająco zestresowane i obciążone, więc powinny robić wszystko, by ułatwić sobie życie. Bez wyrzutów sumienia i bez bycia ocenianym. W naszym przypadku takim ułatwieniem było przejście na butelkę. Karmiąc butelką też ma się bliskość fizyczną. Patrząc w oczy mojego syna podczas karmienia, zakochałam się w nim i poczułam nadzieję, iż owszem, będzie inaczej niż sobie wyobrażałam, ale jestem w stanie wychować go najlepiej, jak umiem.”
Natalia, mama Emila z zespołem Downa (12 lat)
Żródło materiału: Stowarzyszenie MUDITA