Festiwal 3 x Różewicz wystartował. Dlaczego na plakacie tegorocznej edycji wydarzenia umieszczona została mucha? Zagadkę rozwikłała dr Maja Dziedzic, autorka książki „Musca domestica. Epifanie Tadeusza Różewicza”.
Festiwal rozpoczął się w piątek, 6 października widowiskiem słowno-muzycznym “Dwa punkty widzenia”. Kanwą opowiadanej historii były wiersze Artura Kmiecika, laureata ubiegłorocznego konkursu poetyckiego im. Janusza Różewicza. Oprócz tego podczas pierwszego dnia odbył się też panel dyskusyjny “Italia Różewicza” z historyk sztuki Tatianą Hołownią oraz wernisaż wystawy “Pinakoteka Różewicza”, którą oglądać można na piętrze w galerii. Zwieńczeniem piątkowego festiwalowego wieczoru było otwarcie wystawy fotografii Marcina Mielczarka dokumentującej ubiegłoroczny festiwal.
Gościem drugiego dnia festiwalu 3 x Różewicz była doktor Maja Dziedzic, na co dzień ucząca w jednym z gdańskich liceów, natomiast z wykształcenia jest filologiem rosyjskim. Pretekstem do spotkania była praca doktorska pod tytułem „Musca domestica. Epifanie Tadeusza Różewicza”. Musca domestica, czyli mucha domowa, która stała się przedmiotem badania w kontekście twórczości Różewicza, w której jak się okazuje, owad ten obsesyjnie się pojawia. Muchy występują w twórczości Różewicza jako konkretne owady, ale stają się również epifaniami czegoś więcej niż swojego muszego istnienia. Autorka stawia tezę, iż w najbanalniejszym doświadczeniu dnia codziennego (np. obrazie muchy) można dopatrzyć się głębszych sensów niż te dostępne w pierwszym oglądzie. O tym jak doszło do wybrania właśnie tego tematu na pracę, Dziedzic mówiła tak:
Z liceum pamiętałam literaturę powojenną Różewicza i przyzwyczajona byłam do takiego obrazu. Ale kiedy wybrałam go na swoją pracę doktorską, odkryłam go po raz kolejny. Któregoś dnia, gdy czytałam wiersze Różewicza, zwróciłam uwagę na owady, zupełnie tak jak ogląda się martwą naturę holenderskich malarzy, iż bardzo rzadko widzi się tam owady, widzi się kwiaty, kolory i nagle gdzieś schowany owad. I tak dokładnie było z Różewiczem. Przeczytałam jeszcze raz jego całą twórczość i zaznaczyłam wszystkie miejsca, gdzie są muchy. Tego było tak dużo, iż było to niemożliwe żeby nie było to znaczące. Mój promotor powiedział mi idź na łąkę, usiądź, może doznasz jakiś epifanii. I faktycznie, pełno much do mnie przyleciało, chodziły po książce, mam na potwierdzenie tego zrobione zdjęcie. I stwierdziłam, iż muszę o tych objawieniach muszych napisać w kontekście olśnienia z prawdziwą rzeczywistością – opowiadała Maja Dziedzic.
Autorka w książce bada również dzieciństwo Różewicza, jakie miał zabawki, jak spędzał czas ze swoimi braćmi. Poruszony jest też trudny okres II wojny światowej i związanej z nią doświadczeniami.
Pracowałam z fundacją amerykańską, która badała różne cechy emigracji. Wówczas pisałam o emigracji wewnętrznej. Jak Różewicz napisał o swojej białej śmierci w czasie stalinizmu, to metafora, która najczęściej się pojawiała w jego twórczości była związana z przemianą w muchę. Czuł się cały czas tak jakby ktoś oberwał mu nóżki, skrzydełka, zamknął go gdzieś i świat go nie dostrzegał. Przeprowadziłam dłuższą analizę tego jakie to były czasy trudne, jeżeli chodzi o sferę rodziną, dlaczego taka muchą się czuł – mówiła autorka.
Bohaterka zapytana o to co w całym dorobku Różewicza najbardziej ją poruszyło, mówiła o dramacie Stara kobieta wysiaduje. Opowiedziała również o poznaniu i spotkaniu z żoną i wnuczką Różewicza, jako pięknym i pełnym wzruszeń przeżyciu.
Nie sądziłam, iż mnie to tak bardzo poruszy. Byłam bardzo wzruszona. Na szczęście pani Julia Różewicz jest bardzo dynamiczną i otwartą osobą i od razu mnie tak jakby przygarnęła do swojego domu, posadziła przy stole. Żona Różewicza przyglądał mi się i mówiła, iż to bardzo niesamowite jaki temat sobie wybrałam na pracę. choćby nie wiem kiedy nastąpiło to przełamanie pierwszych lodów. Dostałam mnóstwo zdjęć. Zaprosiły mnie do swojego domu, dostałam gumkę z jego biurka. Miałam ogromną przyjemność widzenia rzeczy, które nie były dla wszystkich – wspominała Dziedzic.
Tegoroczny plakat festiwalu z muchą w tle zaprojektował radomszczanin Jakub Lesiński.
Co jeszcze wydarzy się na festiwalu?
W niedzielę organizatorzy zapraszają na grę miejską. Nad zagadkami dotyczącymi życia braci Różewiczów pracują instruktorki Marta Renik i Joanna Dudek.
Gra to innowacyjne podejście do edukacji kulturalnej. Poprzez rozwiązywanie zagadek i wykonywanie zadań, uczestnicy nie tylko zdobywają wiedzę, ale także angażują swoje umysły w aktywne myślenie. To idealna forma na rozwijanie kreatywności i logicznego myślenia.
Uczestnicy muszą korzystać z wiedzy z różnych dziedzin, aby skutecznie rozwiązywać zadania. To również okazja do nawiązania nowych znajomości i współpracy w zespołach. To nie tylko nauka, ale również odkrywanie historii nieznanych miejsc, które są często niedoceniane w codziennym życiu.
Gra Miejska „Miasto Różewiczów” to wyjątkowa okazja do połączenia rozrywki i edukacji kulturalnej. To próba przypomnienia o wartościach kulturowych i artystycznych naszego miasta oraz odkrywania historii, która tkwi tuż obok nas. Rozpoczęcie gry o godz. 10.
Wieczorem w MDK zagości poezja. Na początek (godz. 17) spotkanie z Michałem Wiktorem Krzemińskim, laureatem XIV Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Janusza Różewicza. Później rozmowa z Edytą Jachowicz – Bąk, którą w ubiegłym roku wyróżniono za cykl wierszy „Opowieści starego kredensu”.
A w poniedziałek (9 października, godz. 19)„creme de la crème” – prapremiera spektaklu „Kartoteka” w reż. Rolfa Alme. Norweski reżyser, tym razem pracuje z aktorami Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi. Data spektaklu oczywiście nieprzypadkowa. 9 października to urodziny Tadeusza Różewicza. Po spektaklu odbędzie się spotkanie z twórcami.
Portal Puls Radomska jest patronem medialnym festiwalu.