Nie byłoby takiego "pospolitego ruszenia", gdyby nie jego wielkie serce
W organizację festynu włączyły się różne środowiska, nie tylko z samych Smolic, Czeluścina czy powiatów gostyńskiego i krotoszyńskiego.
- Tak naprawdę pan Adrian jest najlepszym przykładem tego, iż dobro, które udziela się drugiemu człowiekowi wraca. Bo nie byłoby tego odzewu ludzi, który teraz zewsząd widzimy, gdyby nie fakt, iż był on dla wielu dobrym przyjacielem albo dobrym fachowcem albo zwyczajnie komuś pomógł - mówi prowadząca m.in. licytacje fantów podczas piątkowego festynu charytatywnego dla pogorzelców z Czeluścina Anna Rowicka, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Kobylin.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD ZDJĘCIEM - KLIKNIJ, żeby PRZECZYTAĆ FOTOREPORTAŻ
https://gostynska.pl/wiadomosci/pozar-w-czeluscinie-pali-sie-hala-zagrozone-sa-sasiednie-budynki/T8DRotMMPCmHzYHn77AXSala wiejska w Smolicach wypełniła się po brzegi
I tak w organizację imprezy włączyły się m.in. Koło Gospodyń Wiejskich w Smolicach, Ochotnicza Straż Pożarna w Smolicach, miejscowa szkoła podstawowa, władze sołeckie, a także po sąsiedzku Stowarzyszenie Dżentelmeni Metalu.
- Akcja zawiązała się błyskawicznie i ludzi do pomocy było tak wielu, iż jak zrobiliśmy zebranie wolontariuszy, to w minioną niedzielę sala wiejska w Smolicach była pełna ludzi. Osób chętnych do pomocy, żeby zrobić cokolwiek: od zebrania fantów przez upieczenie placka po przeprowadzenie licytacji było co nie miara. Serce wszystkich otworzyły się szeroko i popłynął strumień dobroci - dodaje A. Rowicka.
Siostra i najlepszy przyjaciel tłumaczą, dla kogo to wszystko
- Adrian to jest moj najlepszy przyjaciel, mój rocznik, razem przeszliśmy od przedszkola do szkoły ponadgimnazjalnej. Ale przede wszystkim największy autorytet, bo nie miał chłopak lekko w życiu. Wywodzi się z wielodzietnej rodziny, ma 11-ścioro rodzeństwa, a budowę firmy zaczynał od zera - mówi poruszony tragedią przyjaciela, a jednocześnie wzruszony rekacją ludzi na całą sytuację Maciej Kmiecik, sołtys Smolic i radny Rady Miejskiej w Kobylinie.
Również Natalia Figiel, siostra pana Adriana wypowiada się o swoim bracie w samych superlatywach.
- Wszyscy, którzy znają Adriana, wiedzą kim i jak jest. Nigdy nikogo o nic nie prosił, sam swoją ciężką pracą doszedł do wszystkiego. Pieniądze na budowę firmy "nie spadły mu z nieba" podobnie, jak hala, która spłonęła. Zaczynał pracę na starej spawarce robiąc piece, bramy, płoty, szlifując i docinając wszystko jedną prymitywną "boszką". Wstawał o 5. rano i przychodził czasami o 1 czy 2. w nocy do domu. I tak od poniedziałku do soboty, a w niedziele jeździł do klientów na pomiary. I tak przez wiele lat, bez jednego dnia wolnego - opisuje N. Figiel.
Jak mówią jego bliscy, pomógł wielu, ale zawsze "po cichu".
- Nigdy nie chciał rozgłosu, zawsze zarzekał się, iż nie chce być nigdzie wymieniany - dodają rodziną i przyjaciele.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD ZDJĘCIEM - KLIKNIJ, żeby PRZECZYTAĆ FOTOREPORTAŻ
https://gostynska.pl/wiadomosci/ponad-2-miliony-zlotych-strat-po-pozarze-zakladu-slusarskiego-w-czeluscinie-ruszyla-zbiorka-pieniedzy/NFLozM2Uj1PVDLi1TVwINa festynie atrakcji nie zabrakło
Tak, jak sala wiejska i okolice remizy Ochotniczej Straży Pożarnej w Smolicach wypełniły się po brzegi chętnymi do pomocy przy organizacji festynu charytatywnego, tak w dniu samej imprezy świetlica i strażnica były oblegane.
Licytacje fantów, występy m.in. Scholi Nutki świętego Michała Archanioła z Pogorzeli, muzyczne szanty w wykonaniu dziecięcego zespołu "Kropka pod i", zabawa taneczna z kapelami muzycznymi "Bliźniacy" i "Malinki", pokaz tanca szkoły Mimica Dance, ale także strażacka grochówka, malowanie twarzy i plecenie warkoczyków oraz grill i ognisko ściągnęły wielu gości. I choćby deszczowa pogoda nie zniechęciła ludzi wielkiego serca do pojawenia się tego dnia na festynie.
A przed salą i remizą wszystkich dumnie witał... trabant pana Adriana wystawiony przez niego na licytację. Cena wywoławcza: 10 000 złotych.