Filip Struski, koszykarz Muszynianki Sokoła: nasza hala musi być twierdzą

3 godzin temu
Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar


Muszynianka Sokół przegrała już dziesiąty mecz w sezonie, z czego piąty przed własną publicznością. W środkowy wieczór zespół z Łańcuta nie sprostał WKK Active Hotel Wrocław ulegając 84:92.


KOSZYKÓWKA. I LIGA

– Myślę, iż nie możemy i nie przystoi, żebyśmy przegrywali u siebie takie spotkania – mówił Filip Struski, skrzydłowy Muszynianki Sokoła.

– Rywale są w gazie, wygrali kilka meczów z rzędu, ale na pewno jesteśmy lepsi jako drużyna i na własnym parkiecie powinniśmy ten mecz wygrać. Niestety zwycięstwa nam uciekają, a są bardzo potrzebne, żeby w tych play-offach się zameldować. Wydaje mi się, iż troszeczkę sennie weszliśmy w drugą połowę i rywale to wykorzystali budując przewagę i musieliśmy gonić. Ten mecz toczył się falami, a w końcówce troszeczkę szczęścia miał zespół WKK – mówi Struski.

Zespół z Łańcuta miał duże problemy pod koszami, gdzie niepodzielnie rządził Amerykanin Bradley Waldow.

– Zagrał kolejny świetny mecz z rzędu. Pokazał, iż naprawdę ma papiery i wraca też do formy powoli i to pokazuje na boisku. My mamy nowego gracza na pozycji numer pięć, ale jest z nami dopiero pod dwóch treningach. Będzie on na pewno wartością dodatnią, ale w tym meczu była znaczna różnica poziomów na tej pozycji – mówi Struski.

Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar

Łańcucianie przed przerwą wypracowali sobie dziesięciopunktową przewagę i wydawało się, iż złapali adekwatny rytm.

– Myślę, iż jesteśmy na tyle doświadczonym zespołem, żeby takie mecze dowozić. Do przerwy, mieliśmy zero strat, dobrze to wyglądało. Nie da się zagrać całego meczu bezbłędnie, ale troszeczkę musimy bardziej szanować posiadania i troszeczkę mądrzej w tym ataku funkcjonować, bo szkoda, iż takie zwycięstwo nam uciekło – zauważa Struski, którego zespół poniósł już piątą porażkę przed własną widownią.

– Dopiero od nie dawna dołączyłem do zespołu, ale czy to było w ekstraklasie czy wcześniej w I lidze to ta nasza hala była twierdzą. Trzeba do tego powrócić. Zbudować pewność siebie, żebyśmy pokazywali twardą dominację nad drużynami, bo możemy to robić i musimy po prostu w to uwierzyć i przelać to na boisku – mówił skrzydłowy Muszynianki Sokoła.

Zespół z Łańcuta po XX kolejkach jest na jedenastym miejscu z punktem straty do ósmej lokaty.

– Teraz mamy taką serię spotkań, w której zagramy z zespołami z dołu albo środka tabeli, także mam nadzieję, iż wyciągniemy wnioski i może jakąś taką mniejszą lub większą serię uda się zrobić. Potrzebujemy zwycięstw, żeby troszkę spokoju mieć, żeby nie grać później z nożem na gardle w końcówce sezonu. Najważniejszym i najlepszym sprawdzianem, żeby się zgrać, są mecze, tylko musimy po prostu z chłodną głową do tego podchodzić. Nowi zawodnicy, którzy tak jak ja doszli do zespołu, są głodni i chłodni tej wiedzy, żebyśmy się razem zgrywali. Mam nadzieję, iż czas będzie grał na naszą korzyść, chociaż go też za dużo nie ma, więc musimy troszeczkę przeskoczyć „kilka lat wyżej” w krótkim czasie – zakończył Filip Struski.

  • PRZECZYTAJ TEŻ: Davis Rozitis, nowy koszykarz Muszynianki Sokoła: taktyka przyjdzie sama
Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar
Idź do oryginalnego materiału